4. A Louse Is Not A Home

Peter Hammill – The Silent Corner and the Empty Stage

A Louse Is Not A Home (tłum. LenoreLazuli)

Czasem jest tu naprawdę strasznie,
Czasem jest ponuro,
Czasem myślę, że zniknę;
Są chwile kiedy mam wrażenie, że już to nastąpiło.
Rysa biegnie zygzakiem przez moje lustro,
Potłuczone szkło zniekształca mą twarz,
A światło, choć jest tak silne i dziwne,
Nie może rozjaśnić zatęchłych zakamarków tego miejsca.
W chmurach stoi samotnie wysoki, dumny zamek;
Tu przywlokłem moje niejasne sensy,
Jednak siedmioletnie nieszczęście jest tuż za rogiem,
A pośród cieni czai się widmo rozpaczy.

Potłuczone lustro wśród zasłon:
Obraz jest podzielony, próby zrozumienia – mozolne…
Tylko próbuję znaleźć miejsce,
Gdzie mógłbym ukryć swój dom.

Żyłem kiedyś w domach ze szkła,
Gdzie obserwowano mnie w każdej chwili,
A teraz monitor rozświetla ciemność
I nie mogę stwierdzić, czy jest tu milczący obserwator,
Moje słowa są niczym pająki na stronicy,
Przedłużają wiarę, nadzieję i przyczynę –
Lecz czy są słuszne, czy są tylko kurzem
Gromadzącym się wokół mojego krzesła?
Czasami mam wrażenie,
Że jest tu ktoś jeszcze:
Obserwator bez twarzy burzy mój spokój;
Czuję go poprzez deski podłogi.
Jego obecność przyprawia mnie o dreszcz.
Daje mi znak, że powinienem zostać wygnany.
Z czym mam do czynienia?
Nie wiem, przez jakie wrota przeszedłem,
Nie znam natury istoty,
Którą się stałem…

Żyłem w domach z cegieł i ołowiu,
Gdzie wszystkie uczucia są święte,
I gdy chcesz pożreć owoc,
Musisz najpierw poznać jego woń
I złożyć ciało przed świątynią
Wśród wierszy, bukietów i pism.
A jeśli wykryjesz podstęp, musisz wybrać,
Czy pozostaniesz – mnichem, czy odejdziesz – włóczęgą.
Czym jest miejsce, które zwiesz domem?
Czy to kazanie lub spowiedź?
Czy to Kielich, który ma cię chronić?
Czy to naprawdę tylko miejsce, gdzie możesz zostać?
Czy to kodeks lub prelekcja?
Czy to ciosy, które wymierza twój obrońca?
I Czyżby kolos stał na glinianych nogach?

Dom jest tym czym go uczynisz,
Jak mawiają moi przyjaciele,
Jednak rzadko widuję ich domy
W te mroczne dni.
Niektórzy z nich są ślimakami,
Domy dźwigają na swoich grzbietach;
Inni mieszkają wewnątrz pomników,
Z których kiedyś pozostaną ruiny.
Mój dom utrzymuje w jednym kawałku taśmą
I pinezkami;
Jednak wciąż czuję w nim jakąś obcą Moc…

Ten, który zbija lustra i przesuwa ściany,
Wciąż gapi się przez oczy portretów
W moim korytarzu.
Plądruje bibliotekę i podsłuchuje rozmowy telefoniczne.
Właściwie nigdy go nie widziałem,
Lecz wiem, że jest w moim domu.
A jeśli odejdzie,
Także nie będę mógł tu zostać.
Tak sądzę – hm… – tak myślę…
Cóż, nie wiem…

Zamieszkuję tylko jeden pokój,
Lecz wszystkie jego ściany to uszy, wszystkie okna – oczy.
Wszystko inne jest obce;
A „Dom” to moja pieśń bez słów:
Ha!
Daj temu szansę!

Otacza mnie cielesna powłoka,
Jestem świątynią życia,
Jestem pustelnikiem, jestem bezczynny
I za wszelką cenę staram się znaleźć inne miejsce.
Gdy moją głowę otaczają tajemne wieńce,
Nieziemska cisza zostaje przerwana;
Pokój ciemnieje, a ostrym świetle
Mogę zauważyć znajomą twarz.
Czy może to być ten facet, który nigdy nie pokazuje
Pękniętemu lustru swoich uczuć,
Jedynie mamrocze modlitwy do ziemi,
Na której klęczy:
Dom to ja!

Wszyscy wy, którzy szukacie swych domów,
Nie rozstawiajcie innych po kątach ,
Bo możecie stłuc okulary,
A jeśli to zrobicie, sami wiecie, przestaniecie widzieć
I jakże wtedy rozpoznacie świt nowego dnia?
„Dzień” jest tylko słowem, którego używam,
By trzymać ciemność daleko od siebie,
A ludzie są zmyśleni, nie istnieje nic
Prócz pokoju, w którym przebywam
I, oczywiście oprócz wszechobecnej mgły –
Czasem zastanawiam się czy chociaż to jest prawdziwe.

Może powinienem odrobaczyć to miejsce,
Może powinienem usunąć stąd tę kreaturę,
Może przedumam moje życie
W obrębie tego cichego domostwa.

Czasem jest tu naprawdę strasznie;
Czasem jest tu tak ponuro;
Czasem myślę, że zniknę;
Czasem myślę…

Tekst oryginalny