Ciąg dalszy opinii kumpla gitarzysty, odnosi się tutaj do recenzji Desdemony, którą mu przesłałem.
Nie zgadzam się z jego opinią, ale on patrzy na to z szerszej perspektywy.
Dla mnie VdGG to grupa progresywna i utwory odbiegające od tej stylistyki są złe.
Jestem pewnie ortodoksyjnym fanem, podobnie jak i cała dyrekcja
"Nie znam się na VDGG tak jak wasza ekipa z forum ale nie zgodziłbym
się do końca z tymi złymi opiniami. Uważam że artysta ma prawo
poszukiwać, utwory które nie podobają się Twojej kumpeli są specyficzne,
mogą denerwować ale wcale nie są aż takie złe. Pamiętam że miałem kiedyś
taki okres, w którym też budowałem utwory z takich dźwięków nie
trzymających się za bardzo ram harmonii, z prostym rytmem Yamahy, ale
było to celowe i myślę ze tak samo jest tutaj w przypadku tej płyty, ze
to wynik dojrzałych poszukiwań VDGG. Czasem zwyczajnie nie ma się chęci
tworzyć kolejnego zawiłego numeru, który nabiera blasku dopiero za 5
przesłuchaniem, tylko tworzy się taką pigułę, która działa
natychmiastowo, jednego doprowadzi do furii, innego zaintryguje i
przeczyści jakieś zatwardzone obszary mózgu. Nie wierze żeby to były
popowe naleciałości, to jest raczej próba złamania pewnego schematu,
bycia twórcą tylko poważnym i progresywnym. Hammill muzycznie zawsze
należał do awangardy i te numery się w nią świetnie wpisują.".
Nie zgadzam się z jego opinią, ale on patrzy na to z szerszej perspektywy.
Dla mnie VdGG to grupa progresywna i utwory odbiegające od tej stylistyki są złe.
Jestem pewnie ortodoksyjnym fanem, podobnie jak i cała dyrekcja
"Nie znam się na VDGG tak jak wasza ekipa z forum ale nie zgodziłbym
się do końca z tymi złymi opiniami. Uważam że artysta ma prawo
poszukiwać, utwory które nie podobają się Twojej kumpeli są specyficzne,
mogą denerwować ale wcale nie są aż takie złe. Pamiętam że miałem kiedyś
taki okres, w którym też budowałem utwory z takich dźwięków nie
trzymających się za bardzo ram harmonii, z prostym rytmem Yamahy, ale
było to celowe i myślę ze tak samo jest tutaj w przypadku tej płyty, ze
to wynik dojrzałych poszukiwań VDGG. Czasem zwyczajnie nie ma się chęci
tworzyć kolejnego zawiłego numeru, który nabiera blasku dopiero za 5
przesłuchaniem, tylko tworzy się taką pigułę, która działa
natychmiastowo, jednego doprowadzi do furii, innego zaintryguje i
przeczyści jakieś zatwardzone obszary mózgu. Nie wierze żeby to były
popowe naleciałości, to jest raczej próba złamania pewnego schematu,
bycia twórcą tylko poważnym i progresywnym. Hammill muzycznie zawsze
należał do awangardy i te numery się w nią świetnie wpisują.".