Jak w temacie, jeśli ktoś bardzo na bieżąco, to z przyjemnością poczytam co tam dalej, jakie macie przemyślenia

.
Ja przy okazji podsumowania roku 2011 wybrałem sobie 5 swoich albumów:
1. Steven Wilson - Grace For Drowning
2. Black Country Communion - 2
3. Memories Of Machines - Warm Winter
4. Hipgnosis - Relusion
5. Airbag - All Rights Removed
Uważam, że miniony rok pod względem muzycznym był całkiem udany, sporo wyszło nowych płyt, osobiście poznałem kilka zespołów, których wcześniej nie znałem (Siena Root, My Brother The Wind, Hipgnosis) i nie zawiodłem się na oczekiwane pozycje (Black Country Communion, Steven Wilson).
- Lider Porcupine Tree dał czadu drugim albumem solowym, ponad 90 minut kapitalnej (momentami bardzo karmazynowej) muzyki. Ostatnie (cztery, pięć?) albumy Porcupine Tree przy Grace For Drowning mogą się serio schować. Brawa za przywołanie starych klimatów, brawa za plejadę genialnych gości (nie trzeba przedstawiać nikomu większości) i brawa za fantastyczną produkcję owej płyty. Wiem, że na forum raczej fanów tego pana nie ma, ale jestem pewien, że tym razem wielu osobom płyta może przypaść do gustu. Na koncercie Wilsona nie byłem, aczkolwiek żałuje i to cholernie. Widziałem fragmenty i działo się naprawdę sporo.
- Niesamowitym zaskoczeniem dla mnie jest nowy album Hipgnosis, warto nabyć (gdzie niegdzie za 25 zł

), to co gra zespół z Krakowa jest naprawdę niesamowite.
- Na pewno też cieszy powrót Frippa i nowy krążek "nieoficjalnego King Crimson". Materiał bardzo dobry, grono muzyków grających na albumie również. Ogólnie muzyka jakoś nie powala, ale zaskoczenie powrotu było i to duże.
- Zaskoczeniem dla mnie jest również wspólna płyta Metaliki i Lou Reeda. Jeszcze całości nie słuchałem, ale brzmi to dość interesująco.
- Zajebioza, że Black Country Communion się jeszcze bardziej rozkręciło, nowe dvd to potwierdziło. Swoją drogą, warto zobaczyć.
- No i zapomniałbym o fantastycznym newsie, że... Black Sabbath powraca. I powraca z nową płytą. Ta informacja jest mega pozytywna dla roku 2011. Warto czekać na pierwszą od trzydziestu czterech (?) lat płytę w oryginalnym składzie z Ozzym

.
- Pod kątem vandergraffowym było mocno średnio. Nie jestem rozczarowany nową płytą VDGG, jak na staż muzyków, to uważam, że jest nieźle, ale raczej bez fajerwerków. W porównaniu z tym jakie dziwactwa wyczyniał w zeszłym roku zespół Yes, to morały fanów VDGG są prawie nie naruszone.
- Z punktu mniej artystycznego, a komercyjnego myślę, że też było nieźle. Europę i świat podbija Adele i Florence & The Machine, ale jakoś wcale mi to nie przeszkadza. Ta pierwsza ma naprawdę niesamowity głos i możliwości wokalne, a druga sporą smykałke do komponowania.
- A tak bardziej przyziemnie, to mam wrażenie, że forum powoli... Nie chce tego powiedzieć! Przez jakiś czas nie jest dobrze z forum, jakoś sytuacja z ostatniego kwartału nie wróży dobrze "Ship of Fools".
Miło byłoby zobaczyć wraz z nowym rokiem więcej postów, bo użytkowników ostatnio kilka przybyło. Tak więc, piszemy, trza rozruszać forum!
