"Ship of Fools" - polskie forum VdGG / PH

Peter Hammill => Dyskusja hammillowa => Recenzje i opisy płyt PH => Wątek zaczęty przez: Sebastian Winter w 05 Grudnia 2008, 23:52:21

Tytuł: In Camera - jeszcze jedna recenzja Sebastiana
Wiadomość wysłana przez: Sebastian Winter w 05 Grudnia 2008, 23:52:21
Niewielu wykonawcom udaje się sztuka by nagrać pod rząd 2 znakomite i genialne płyty. Takie coś zdarza się tylko największym artystom a i to nie zawsze( vide grupa Yes po wybitnej Close to the edge wydała Oceany topograficzne ktore już lekko tamtemu arcydziełu ustępowały).
Dlatego mogę sobie wyobrazić co przeżywał Peter Hammill podczas tworzenia płyty In camera zwlaszcza że kilka miesięcy wcześniej na rynku ukazał się album Silent Corner...będący przeciez prawdziwym dzielem sztuki. Artyście pozostało więc już tylko napisac kolejne arcydzielo...I choć trudno w to uwierzyć, udalo mu się.
Twórczość Hammilla( czy to solowa czy tez z VDGG) zawsze koncentrowała się na jak najdogłębniejszym zbadaniu i przeanalizowaniu uczuć i emocji towarzyszących nam w życiu codziennym takich jak miłośc, strach, cierpienie,smutek oraz ból po odejściu bliskiej osoby. Dlatego sluchając jego muzyki i wczytując się w teksty trudno jest mi zachować obiektywizm. Bo przecież często ma się wrażenie ze dana pieśn opowiada właśnie o mnie...I wlaśnie to sprawia że Jego tworczość ma tak wielkie znaczenie dla wielu osób.
Album rozpoczyna się bardzo delikatnie od lirycznej ballady Ferret and the Featherbird która zupelnie nie zapowiada mroków
spowijających tę płytę...
Dopiero następna kompozycja zwiastuje nastanie nocy. ( No more) the submariner to gorzkie rozliczenie się Hammilla z własnym dzieciństwem i wiekiem męskim. Muzycznie robi sie naprawde dekadencko a ciemny nastrój potegują jeszcze zlowieszcze dzwięki syntezatorów.
Dalej mamy najmocniejszy fragment albumu, kojarzący się nawet z hard-rockiem Tapeworm. Warto tu zwrócić uwagę na środek utworu gdy artysta śpiewa znakomitą partie wokalną zupelnie a capella.
Again czyli następna pieśn to już jeden z największych klasykow Hammilla...Nie jestem w stanie sobie przypomnieć ileż to razy nuciłem sobie: I see your picture, but there's no part of you outside the frame....Te dzwięki naprawde potrafią pomóc w cięzkich chwilach.
Druga strona albumu zaczyna się od Faint-Heart and the Sermon który jest jakby kontynuacją The lie z poprzedniej płyty. Pod względem tekstowym znowu mamy wiec krytykę kościoła jako instytucji bedącej jedyną drogą do zbawienia. Hammill nie wierzy w żadne zbawienie a jedyne czego jest pewien to tego że żyje i że nie chce swojej egzystencji złożyć w ofierze na ołtarzu wiary...jeśli chodzi o muzykę towarzyszącą tym wynurzeniom to jest to najbardziej monumentalna kompozycja na In camera ze znakomitą partią klawiszy.
Dalej mamy mroczne The Comet, the Course, the Tail z genialnym tekstem o utraconym sensie życia no a potem....
Czas na grande finale czyli 17 minutową suitę Gog Magog...I szczerze powiedziawszy nie potrafię nic napisac o tej muzyce. Po prostu brak mi słow. Takie rzeczy się przeżywa. Powiem tylko że dzwięki organów towarzyszące tej kompozycji sprawiają iz przed oczami mam widok nawiedzonej katedry co pogrążona jest w mroku nocy...
Wielka płyta
Tytuł: Odp: jeszcze jedna recenzja Sebastiana
Wiadomość wysłana przez: Sylvie w 06 Grudnia 2008, 00:21:09
Bardzo podobają mi się Twoje recenzje, Hennos pewnie je wkrótce wrzuci na stronę, jeśli nie masz nic przeciwko :)
Tytuł: Odp: jeszcze jedna recenzja Sebastiana
Wiadomość wysłana przez: Sebastian Winter w 06 Grudnia 2008, 00:31:33
oczywiście ze nie mam...tylko trzeba zrobić adnotację iż teksty ukazały się już na stronie progrock.org.pl
Tytuł: Odp: jeszcze jedna recenzja Sebastiana
Wiadomość wysłana przez: Hennos w 06 Grudnia 2008, 00:40:14
oczywiście ze nie mam...tylko trzeba zrobić adnotację iż teksty ukazały się już na stronie progrock.org.pl

"Się zrobi" ;)
Tytuł: Odp: jeszcze jedna recenzja Sebastiana
Wiadomość wysłana przez: Polset w 06 Grudnia 2008, 08:31:55
oczywiście ze nie mam...tylko trzeba zrobić adnotację iż teksty ukazały się już na stronie progrock.org.pl

"Się zrobi" ;)


A co z moimi recenzjami?
Tytuł: Odp: jeszcze jedna recenzja Sebastiana
Wiadomość wysłana przez: Godbluff w 06 Grudnia 2008, 14:19:26
grupa Yes po wybitnej Close to the edge wydała Oceany topograficzne ktore już lekko tamtemu arcydziełu ustępowały

Takim stwierdzeniem na forum YES rozpętałbyś wojnę ;)

Dalej mamy najmocniejszy fragment albumu, kojarzący się nawet z hard-rockiem Tapeworm.

Kwestia sporna bo dla mnie najlepsze na albumie są Faint-heart and the Sermon i No More (the Sub-Mariner) wersja piano

Dalej mamy mroczne The Comet, the Course, the Tail z genialnym tekstem o utraconym sensie życia

Utwór genialny to na pewno ale chyba głównym motywem tutaj nie jest utracony sens życia tylko Wolna Wola. Utwór znowu wymierzony w kierunku Kościoła. Skoro jesteśmy obdarzeni wolną wolą dlaczego jesteśmy dosłownie naszpikowani cechami, które praktycznie uniemożliwiają nam ten wybór. Tekst jest genialny.

Wielka płyta
8)
Tytuł: Odp: jeszcze jedna recenzja Sebastiana
Wiadomość wysłana przez: Desdemona w 06 Grudnia 2008, 15:13:10
Wielka płyta
8)


(http://www.poradydomowe.net/wp-content/uploads/2008/07/wielka_plyta.jpg)

8) ;D 8)
Tytuł: Odp: jeszcze jedna recenzja Sebastiana
Wiadomość wysłana przez: Polset w 06 Grudnia 2008, 15:26:32
Wielka płyta
8)


(http://www.poradydomowe.net/wp-content/uploads/2008/07/wielka_plyta.jpg)

8) ;D 8)


Heheheh ;D
Tytuł: Odp: jeszcze jedna recenzja Sebastiana
Wiadomość wysłana przez: Sebastian Winter w 06 Grudnia 2008, 18:21:57
Drogi Wobblerze....

Jeśli chodzi o yes to chyba każdy fan tej grupy zdaje sobie sprawę iz Close....była arcydziełem którego już później  zespół nie powtórzył( wiem co mówie bo sam uwielbiam Yes)...Oceany są po prostu za długie i takie trochę rozlazłe...
jeśli zaś chodzi o moją recenzję IN camera to dziękuję Ci za wszystkie uwagi choć w jednej kwestii się nie zrozumieliśmy. Pisząc bowiem o Tapeworm jako o najmocniejszym fragmencie albumu miałem na myśli najbardziej rockowy( gitarowy)....ja również jeśli chodzi o ten album uważam iż najlepsze są Faint heart...i The Comet.....
jesli zaś chodzi o tekst do Komety to masz oczywiście rację...jednak utracony sens życie również tam odgrywa swoją role:

There is a time set in the calendar
when all reason seems barely enough
to sustain all the shooting stars:
times are rough.
I'm waiting for something to happen here,
it feels as though it's long overdue...
maybe a restatement of yesteryear
or something entirely new.

choć to oczywiście kwestia interpretacji
         
Tytuł: Odp: jeszcze jedna recenzja Sebastiana
Wiadomość wysłana przez: Godbluff w 06 Grudnia 2008, 19:29:13
Jeśli chodzi o yes to chyba każdy fan tej grupy zdaje sobie sprawę iz Close....była arcydziełem którego już później  zespół nie powtórzył( wiem co mówie bo sam uwielbiam Yes)...Oceany są po prostu za długie i takie trochę rozlazłe...


Ja też dość długo słucham już jest, byłem nawet na koncercie w Pradze i wcale nie uważam aby Oceany były choć trochę słabsze od CTTE. Dla mnie wcale nie są za długie. Czytają wypowiedzi innych fanów widzę, że wcale nie jestem odosobniony w tej kwestii. Wiele osób uważa Oceany za największe dzieło YES (mimo, że sam Anderson twierdzi inaczej). Dla mnie jednak najlepszym albumem YES jest Relayer

Co do Komety:
Niby tak ale też nie do końca bo ten czas ma dopiero nastać. Jak na razie sensem staje się szukanie tego sensu.
Tytuł: Odp: jeszcze jedna recenzja Sebastiana
Wiadomość wysłana przez: Sylvie w 06 Grudnia 2008, 19:47:05
Yes znam od dawna i "Oceany" nie są dla mnie absolutnie "rozlazłe", to ścisła czołówka Yes, obok "Close...", "Relayer" i "Fragile".
Tak mi się wydaje ;)
Tytuł: Odp: jeszcze jedna recenzja Sebastiana
Wiadomość wysłana przez: Godbluff w 06 Grudnia 2008, 19:56:24
Yes znam od dawna i "Oceany" nie są dla mnie absolutnie "rozlazłe", to ścisła czołówka Yes, obok "Close...", "Relayer" i "Fragile".
Tak mi się wydaje ;)


Masz całkiem dobre przeczucie ;) Może warto będzie jakiegos yessiennego topica zrobic bo tutaj sie offtop robi
Tytuł: Odp: jeszcze jedna recenzja Sebastiana
Wiadomość wysłana przez: Sebastian Winter w 06 Grudnia 2008, 21:18:09
oczywiście pomimo tego co napisalem nie znaczy ze Oceanów nie lubię...była to druga po Close...płyta zespołu jaką usłyszalem i swojego czasu uwazalem ją za arcydzieło absolutne...jednak z biegiem lat zachwyt troszkę minął co nie znaczy iz nie wracam do tej płyty