A ja powiem: warto rozpocząć od początku i spokojnie obserwować, jak to wszystko się zmieniało. Nurty muzyczne [choć Hammill nigdy nie szedł pod prąd, to można dostrzec powiązania zawartości albumu z rokiem wydania; to podróż przez 40 lat muzyki!], głos Petera, Jego życie, warstwa liryczna...
Naprawdę, nie ma sensu skakać, tylko włączyć
Fool's Mate, odprężyć się, zakochać się w "Vision" i "The Birds", a później wziąć się za następny album -
Kameleona.
