Sloche - J'un oeil (1975)
Fenomenalna płyta, jeden z moich ulubionych albumów rodem z Quebecu.
Kurcze, zapomniałem o Sloche. Słuchałem natomiast Maneige i suita "Les Porches De Notre-Dame" totalnie mnie urzekła (jedynie wokal bym z niej wywalił). Natomiast z debiutu najbardziej polubiłem "Jean-Jacques".
Wezmę się za Sloche, może też mi się spodoba.
Te dwa zespoły to podobna (wysoka) półka, tyle że muzyka Maneige jest bliższa klasyce, a Sloche - fusion; poza tym wyczuwam u nich drobne wpływy Gentle Giant.
Pozostając w Kanadzie - Beau Dommage i debiut z '74 roku. Miód dla uszu, choć to tylko 11 ciepłych, folkujących piosenek - ale za to jakich! Melodie są fantastyczne.