« Odpowiedź #27492 dnia: 07 Stycznia 2021, 08:53:59 »
na poranek:
King Crimson - Islands (1971) - tak sobie słucham tej płyty myśląc o tym co napisali Hajduk i Polset - i rzeczywiście w dzisiejszych post-post-modernistycznych (to nie błąd- ma być 2 razy post) czasach bardzo trudno o muzyczną oryginalność- w latach 70-tych artyści nie bali się skomplikowanych stylistycznie eksperymentów i dzięki temu zyskiwała ich twórczość brzmienie niezwykle ciekawe i miejscami niepodrabialne- no bo naprawdę trudno było pomylić Gentle Giant z Yes czy też Genesis- na takim Islands na przykład dzieją sie rzeczy niesamowite: piękny poetycki klimat połączony z free-jazzową improwizowaną formą: niewiele ma ten album wspólnego z klasycznym rockiem- szczerze wątpię by znalazł się dzisiaj zespół który potrafił by zaproponować podobnie nowatorskie rozwiązanie
To moja ulubiona płyta KC z okresu "Jazzowego" (1969-1972)
Moją ulubioną jest zdecydowanie "Lizard" - właśnie leci.
Zapisane
There’s the thing, hold it close.
You had your fling. You laid your ghosts.
Time to leave, close the door.
You can’t believe you wanted more,
more or less, al for the best
in the end it’s al behind you.
There’s the thing, for all you know
it’s time to let go.