Hammill/Lucas i Otherworld
- i cóz mogę powiedzieć po 4 przesłuchaniach? Myślę że dogłębne poznanie tej płyty wymaga co najmniej 40-stu , jeśli nie więcej. Zawiera w sobie wiele struktur muzycznych często będących wypadkową Hammillowskiej kameralistyki z jego ostatnich solowych płyt: czyli jest bardzo intymnie- chwilami udziela się nam mroczny nastrój rodem z White dot lub Stumbled, kiedy indziej słyszymy fragmenty będące dalekim kuzynem Constantly Overheard z Consequences ( vide Spinning coins które mi się bardzo z tamtym nagraniem kojarzy). Przez pierwsze kilka nagrań w ogóle trudno zauważyć obecność Lucasa- dopiero w Cash pojawia się zupełnie niehammillowska partia gitary i właściwie od tej chwili jest już Gary'go na tej płycie więcej. Jednak i tak Otherworld to przede wszystkim album Hammilla - jego specyficznej atmosfery nie można pomylić z żadnym innym artystą. Lucas stara się jak może jednak moim zdaniem został przez Peter'a troszkę za bardzo zdominowany- szkoda bo solowe płyty pana Lucasa ( szczególnie znakomite Street of lost brothers)bardzo mi przypadły do gustu i chciałbym go na Otherworld nieco bardziej usłyszeć.
Jak już ktoś na forum wspomniał płyta jest nieco za długa i myslę że można by ją było nieco skrócić- na pewno by na tym zyskała sama muzyka(zresztą ja ostatnio mam na tym punkcie małe osobiste zboczenie
: najbardziej mi podchodzą płyty trwające nie więcej niż 40 minut- na wszystko co jest dłuższe spoglądam z mieszanymi uczuciami
Tyle na teraz idę dalej słuchać to może jeszcze coś mądrego napisze
PS: najlepsze momenty:
Some Kind of Fracas - fajny mroczny nastrój i ta gitara
Cash - znowu gitara
Reboot
Black Ice
Slippery Slope