Wobbler, sporo scen w tym filmie (głównie te przy ognisku) było improwizowane, nikt ich nie pisał. Słynny też jest fakt, że podczas kręcenia filmu, sporo trawy spalili panowie, widz ma przed sobą autentyczność, bo przecież oczywiste jest, że nie palą fajek. Te sceny przy ognisku mogą wydawać się dziwne i abstrakcyjne dla osób, które nie czują "klimatu". DJ z dyskoteki, lub jakiś technomuł, moherowy beret, albo inne przykłady z naszego społeczeństwa nie zakumają tego filmu, jestem pewien. Easy Rider nie jest dla każdego, jeden będzie zachwycony, inny uśnie na tym filmie. Myślę, że nie bez znaczenia jest też kwestia ta, że Ci co nie mieli styczności z marihuaną, będą mieć nieco inne podejście niż Ci co mieli (niczego w tym miejscu rzecz jasna nie pochwalam).
Można "czuć" tą produkcję całym sobą, jakby się żyło w tamtych czasach i identyfikować się z pewnymi wartościami zaprezentowanymi tam, można także "nie czuć bluesa", podejść zupełnie chłodno, prawie obojętnie i zwrócić tylko uwagę w sumie tylko na muzykę, choppery, no i może jeszcze na psychodeliczną scenę na cmentarzu. Rozumiem ten podział, chyba właśnie widzowie tego wideo dzielą się tak, rozumiem też tych, którzy uważają, że Easy Rider to nudziarstwo.
Ten film się nie śpieszy, a nie się ciągnie
(scena z zostawieniem zegarka na początku mówi wszystko na ten temat). Nie ukrywam, że jestem fanem tego filmu, jest mi bardzo bliski, znam go od podszewki, jego kulisy, ciekawostki, rozgłos jaki wywołał wtedy i kult jaki jest dziś z nim związany. Uwielbiam jego atmosferę, pełny luz, świetny klimat i wolność, która została pogardzona, no i wartości, które niesie ze sobą. Cholera, kocham go, haha
. Szczerze powiedziawszy hamuje się jak mogę gdy piszę o nim, bo boję się, że się rozpiszę, a wyszłoby tego kurewsko dużo, za dużo
.