W Tenderness już tak mocno nie było, ale z tego co zrozumiałem to sam przyznał, że od dawna nie wykonywał tego utwou i może mu nienajlepiej wyjść. Na koniec setu z fortepianem The Mercy - głos przeszywał całą salę , a co godne podkreślenia przy każdym utworze ludzie czekali do wybrzmienia ostatniej nuty zanim zaczęli bic brawo. Podziękowania za tą cudowną ciszę mistrz przekazał na koniec koncertu. Mocne Amnesiac było tylko preludium do utworu tego wieczoru. Z powodu przeżyć osobistych Shingle song zapamiętam do końca życia. Zaczął a capella , by potem tak jak fale biją o brzeg morski rozkołysac swoją gitarę, a zakończył rewelacyjnie intonując " nie mogę cię wymazać z mej pamięci". Ja tez nie mogłem. Dwa lata temu nie pojechałem na ten koncert z powodu ciężkiej choroby i śmierci siostry. Shingle song z nią mi się będzie kojarzyć, z kimś kto odszedł na zawsze ale nie wymażemy go ze swojej pamięci...
Słabszy moment koncertu to slender threads i Like Veronica... nie pasowały mi do tej układanki. Wolałbym kometę. Ale koniec koncertu to prawdziwy majstersztyk. Najpierw dwa utwory z nowej płyty, i dźwięki fortepiany i głos tak samo celnie przecinał powietrze docierając do uszu słuchaczy jak w przypadku the mercy. A way out ta pieśń nad pieśniami o utracie kogoś, kogo już nie zobaczymy, nie dotkniemy spieła klamrą ten koncert. Dwa lata temu wydarzyło się też coś , co pozwoiło uwierzyć w dalsze życie. Nie znajduje lepszych momentów niż te kiedy kłądę swoją dwuletnią córkę do snu. A Beter Time i Sleep Now. Znowu odniosłem do swojej rodziny, ale taki tok myślenia mnie tego wieczoru przesladował... Drugi bis , czyli Sleep now zagrany został już w zwykłym T-shircie , więc Hammillowi też chyba chciało się już spać. Na koniec Peter kazał iść schlafen wszystkim zebranym widzom... a obsługa poprosiła nielicznych już gości o opuszczenie lokalu. Trzy zdjęcia zrobione komórką, wstawię jak tylko odnajdę kabelek od tego ustrojstwa.