Autor Wątek: Godbluff  (Przeczytany 37073 razy)

0 użytkowników i 2 Gości przegląda ten wątek.

Offline Sebastian Winter

  • Wampir
  • Ekspert-wyjadacz
  • ***
  • Wiadomości: 21980
  • Płeć: Mężczyzna
    • Zobacz profil
Godbluff
« dnia: 11 Grudnia 2008, 21:34:16 »
Czarna ascetyczna okładka na ktorej widać tylko tytuł płyty i nazwę zespołu. Stanowi ona zupełne zaprzeczenie psychodelicznych obrazków Paula Whiteheada pojawiających się na poprzednich albumach grupy...ale jakaś zmiana musiała przecież nastąpić ...bo jakby nie patrzeć Godbluff to pierwsze dzieło zespołu wydane po blisko 4 letniej przerwie. Wiele się przez ten czas działo głównie w obozie Petera Hammilla który do 1975 roku zdołał nagrać az 4 solowe płyty nie zawsze pokrywające się pod względem muzycznym z VDGG.
W koncu jednak panowie postanowili znowu wspólnie tworzyć i po kilku miesiącach wytęzonej pracy na rynku pojawił się album zatytulowany Godbluff.
Jak można się było domyślać te 4 lata zrobily swoje i muzyka zawarta na tym wydawnictwie w dużym stopniu różni się od chociażby Pawn Hearts. Przede wszystkim są to dzwięki o wiele bardziej dynamiczne i ostrzejsze niż wszystko co muzycy dotychczas nam proponowali. Więcej jest w tych kompozycjach chaosu który jednak ma swój wyraźny cel i miejsce. Nie zmienia to oczywiście sytuacji iż Godbluff to obok wspomnianych wyzej serduszek i Still life moja ulubiona płyta Van der graafów.
Album zaczyna się od najbardziej przystępnej pieśni na tym wydawnictwie czyli Undercover man. W tym fragmencie znajdujemy właściwie wszystko za co fani rocka progresywnego tak bardzo zespól pokochali. Mroczne klawisze Bentona okraszone niesamowitym śpiewem Hammilla no i oczywiście porywający saksofon Jacksona. Wyjątkową uwagę zwróciłbym tutaj na sam pczątek tej kompozycji gdy Hammill na granicy szeptu intonuje pierwsze wersy ' Here at the glass, all the usual problems, all the habitual farse...'
Cienie bezgwiezdnej nocy zaczynają na nas opadać już w drugim fragmencie płyty czyli Scorched earth. Jeden z najmroczniejszych momentów w całej historii grupy z parazającym aczkolwiek trochę enigmatycznym tekstem Mistrza. Mamy tutaj przede wszystkim znakomitą partię Jacksona która nadaje calej pieśni charakteru niemalże mistycznego.
Druga część Godbluff zabiera nas w przerażającą podróz w głab najciemniejszych otchłani ludzkiej duszy wyciągając na światło dzienne wszystko to o czym nie chcemy nawet pamiętać.
Najpierw słuchamy Arrow, podyszyta strachem kompozycja ukazuje nam mroki sredniowiecza z charakterystyczną dla Hammilla Lekką szczyptą ironi. Muzycznie to z pewnością najtrudniejszy w odbiorze fragment albumu, pelen jazzowych improwizacji i wszechobecnego nastroju grozy...
Na samym końcu plyty muzycy zaprezentowali nam prawdziwą mini-suitę, 10 minutową kompozycję Sleepwalkers. Gdy tylko ją uslyszałem po raz pierwaszy, to zawsze Lunatycy kojarzyli mi się z opuszczonym cmętarzyskiem na którym strzygi i inne stwory rozpoczynają swój upiorny taniec. Wiem ze to może zabrzmiec trochę infantylnie ale taka jest ta muzyka. Pod względem dzwiękowym mamy to do czynienia z nastrojem dekadeckiego kabaretu gdzieś z końca XIX wieku... No i ten niesamowicie agresywny spiew Hammilla rozpoczynjący się okoła 7 minuty. prawdziwe cudo...
Pozycja obowiązkowa.

What can I say when, in some obscure way,
I am my own direction?

Offline ceizurac

  • (цеиэурац)
  • NadKoneser
  • Ekspert-wyjadacz
  • ****
  • Wiadomości: 15472
  • Płeć: Mężczyzna
  • booty
    • Zobacz profil
Odp: Godbluff
« Odpowiedź #1 dnia: 11 Grudnia 2008, 21:37:28 »
Świetna jak zwykle recenzja.  :)
I tym razem do roku wydania nikt się nie przyczepi.  8)
There’s the thing, hold it close.
You had your fling. You laid your ghosts.

Time to leave, close the door.
You can’t believe you wanted more,
more or less, al for the best
in the end it’s al behind you.

There’s the thing, for all you know
it’s time to let go.

Offline Polset

  • NadKoneser
  • Ekspert-wyjadacz
  • ****
  • Wiadomości: 6633
  • Płeć: Mężczyzna
  • Michał Sz. (Polset)
    • Zobacz profil
    • Polset on YouTube
Odp: Godbluff
« Odpowiedź #2 dnia: 11 Grudnia 2008, 22:35:46 »
Nie zgadzam sie ze Godbuff jest ostrzejszy i bardziej chaotyczny od Seduszek. W pladze latrników i w Lemmingach są cięższe fragmenty 
A i dla mnie Udercover Man nie jest takki mroczny To piękna ballada :)
I cieszę się że jestem sam. Samotnie łatwiej myśleć i łatwiej tańczyć kiedy już poumierają wszyscy"

Offline Sebastian Winter

  • Wampir
  • Ekspert-wyjadacz
  • ***
  • Wiadomości: 21980
  • Płeć: Mężczyzna
    • Zobacz profil
Odp: Godbluff
« Odpowiedź #3 dnia: 12 Grudnia 2008, 08:16:41 »
Nie zgadzam sie ze Godbuff jest ostrzejszy i bardziej chaotyczny od Seduszek. W pladze latrników i w Lemmingach są cięższe fragmenty 
A i dla mnie Udercover Man nie jest takki mroczny To piękna ballada :)

wszystko to kwestia osobistych odczuc Polsecie...ja w taki właśnie sposób odbieram tę plytę
What can I say when, in some obscure way,
I am my own direction?

Offline Polset

  • NadKoneser
  • Ekspert-wyjadacz
  • ****
  • Wiadomości: 6633
  • Płeć: Mężczyzna
  • Michał Sz. (Polset)
    • Zobacz profil
    • Polset on YouTube
Odp: Godbluff
« Odpowiedź #4 dnia: 12 Grudnia 2008, 13:44:10 »
Nie zgadzam sie ze Godbuff jest ostrzejszy i bardziej chaotyczny od Seduszek. W pladze latrników i w Lemmingach są cięższe fragmenty 
A i dla mnie Udercover Man nie jest takki mroczny To piękna ballada :)

wszystko t

o kwestia osobistych odczuc Polsecie...ja w taki właśnie sposób odbieram tę plytę

Wiem :)  Dlatego napisałem też o swoich :)
I cieszę się że jestem sam. Samotnie łatwiej myśleć i łatwiej tańczyć kiedy już poumierają wszyscy"

Offline ceizurac

  • (цеиэурац)
  • NadKoneser
  • Ekspert-wyjadacz
  • ****
  • Wiadomości: 15472
  • Płeć: Mężczyzna
  • booty
    • Zobacz profil
Odp: Godbluff
« Odpowiedź #5 dnia: 14 Grudnia 2008, 16:28:03 »
Krótka to płyta. Ledwie 37 minut 32 sekundy (w wersji remasterowanej mamy nieco ponad 58 minut). I szłoby w tym miejscu troszkę pogdybać, co by było gdyby Hammill zdecydował się na umieszczenie na niej dwóch utworów, nagranych podczas tej samej sesji, a mianowicie "Pilgrims" i "La Rosse". Byłoby ciekawiej, ale chyba te dwa utwory nie bardzo pasują do całości "Godbluff".
4 utwory = 37 minut i 32 sekundy. 1 utwór = 9 minut i 23 sekundy. Wspaniała średnia.
Początek nas koi: flet, uderzenia w talerze i cichutki śpiew Hammilla; potem "Undercover Man" się rozwija, mamy solo na saksofonie; w każdym razie spokojna to ballada.
Ale "Spalona ziemia" atakuje nas mocnymi organami i ostrym saksofonem; w tle różne dziwne efekty; śpiew Hammilla również jest raz po raz zniekształcany tak by pasował do tej mrocznej opowieści o wojnie.
Ale i tak (przynajmniej dla mnie) najlepszy jest "Arrow". Bo basowym wstępie, mamy chwilę jakby ukojenia, po której nic się nie wydaje takie jak powinno być. Atak dźwiękiem: saksofonem, organami, pianinem elektrycznym, wszystkim po prostu. Ale tu króluje już tylko MISTRZ Hammill - jego głos w tym utworze zabija i niszczy nawet najbardziej wrażliwą duszę; nikt tak nie potrafi jak on wrzeszczeć, ryczeć i przenikać w ciało. Nikt. To chyba najlepszy jego wokalnie kawałek. A gdy pod koniec śpiewa: "How strange my body feels, impaled upon the arrow" - słuchacz po prostu czuje jak tytułowa strzała przebija na wylot jego ciało. Po prostu niesamowite. Szczególnie widać to na koncercie z Charleroi 12.11.1975, gdy kamera pokazuje zbliżenie szyi Hammilla - widzimy (podczas śpiewania słowa "arrow") wystającą mu gigantyczną żyłę (!).
Ostatni utwór (w wersji podstawowej) "Sleepwalkers" to dla mnie taki taniec śmierci. Mamy lunatyków, mamy wspaniałą melodię, graną głównie na klarnecie i mamy ten genialny fragment (tak gdzieś w 3-4 minucie) bossa-novy (lub cha-chy lub walczyka itp.), do którego Hammill zawsze sobie pląsa... (w Krakowie 22.04.2007 też sobie popląsywał).
Bonusy mamy 2: "Forsaken Gardens" i "Louse Is Not a Home" (z solowej płyty PH "Silent Corner and the Empty Stage") nagrane w Rimini 09.08.1975. Niestety jakość nagrania jest średnia i niczym szczególnym one nie zaskakują.
Reasumując - po 4-letniej przerwie Van Der Graaf Generator nagrał genialną płytę.
A trzeba pamiętać, że 6 miesięcy później wydał kolejną genialną płytę "Still Life", a 6 miesięcy po "Still Life" kolejną wspaniałą płytę "World Record".
3 płyty w 12 miesięcy. Nikt wtedy i teraz nie był do tego zdolny. Mogę jeszcze dodać (tak dla przypomnienia), że w tym samym roku (co "Godbluff") Hammill wydał solową płytę "Nadir's Big Chance" (nagraną w tym samym składzie). Inwencja twórcza Hammilla nie miała wtedy granic. W 1977 wydaje znów 2 płyty: solową "Over" i zespołową "Quiet Zone / Pleasure Dome", a 1978 też dwie: jako Van Der Graaf "Vital", a jako PH "The Future Now". Gdy dodamy do tego jeszcze 2 solowe płyty nagrane i wydane w 1974 roku ("Silent Corner and the Empty Stage" i "In Camera") to uzbiera się nam: 10 płyt (i to bardzo dobrych, w tym kilka genialnych) w 5 lat. To ja się pytam kto jest najlepszy?

Powyższa recenzja - w nieco zmienionej formie - ukazała się wcześniej na progrock.org.pl
There’s the thing, hold it close.
You had your fling. You laid your ghosts.

Time to leave, close the door.
You can’t believe you wanted more,
more or less, al for the best
in the end it’s al behind you.

There’s the thing, for all you know
it’s time to let go.

Offline Sylvie

  • Сильвия
  • Central Scrutinizer
  • Ekspert-wyjadacz
  • *
  • Wiadomości: 1296
  • Płeć: Kobieta
    • Zobacz profil
Odp: Godbluff
« Odpowiedź #6 dnia: 14 Grudnia 2008, 22:19:59 »
[...]
Atak dźwiękiem: saksofonem, organami, pianinem elektrycznym, wszystkim po prostu.
[...]

Chodzi raczej o fortepian elektryczny, bo pianino elektryczne to taka pierdziawka do mieszkania, żeby sąsiadów nie denerwować :)
Something makes me nervous,
something makes me twitch...

Offline ceizurac

  • (цеиэурац)
  • NadKoneser
  • Ekspert-wyjadacz
  • ****
  • Wiadomości: 15472
  • Płeć: Mężczyzna
  • booty
    • Zobacz profil
Odp: Godbluff
« Odpowiedź #7 dnia: 15 Grudnia 2008, 09:27:46 »
[...]
Atak dźwiękiem: saksofonem, organami, pianinem elektrycznym, wszystkim po prostu.
[...]

Chodzi raczej o fortepian elektryczny, bo pianino elektryczne to taka pierdziawka do mieszkania, żeby sąsiadów nie denerwować :)


Może fortepian, a może pianino... :D
Ale i tak wiadomo, że jak to nie jest autentyczny fortepian to PH raczej pika se a nie gra naprawdę.  ;) ;D
There’s the thing, hold it close.
You had your fling. You laid your ghosts.

Time to leave, close the door.
You can’t believe you wanted more,
more or less, al for the best
in the end it’s al behind you.

There’s the thing, for all you know
it’s time to let go.

Offline Polset

  • NadKoneser
  • Ekspert-wyjadacz
  • ****
  • Wiadomości: 6633
  • Płeć: Mężczyzna
  • Michał Sz. (Polset)
    • Zobacz profil
    • Polset on YouTube
Odp: Godbluff
« Odpowiedź #8 dnia: 15 Grudnia 2008, 19:00:04 »
Krótka to płyta. Ledwie 37 minut 32 sekundy (w wersji remasterowanej mamy nieco ponad 58 minut). I szłoby w tym miejscu troszkę pogdybać, co by było gdyby Hammill zdecydował się na umieszczenie na niej dwóch utworów, nagranych podczas tej samej sesji, a mianowicie "Pilgrims" i "La Rosse". Byłoby ciekawiej, ale chyba te dwa utwory nie bardzo pasują do całości "Godbluff".

 
Ja sobie gdybam co by było gdyby na Godbluff trafił utwór Roncevaux. Myślę ze wtedy to byłby jeszcze lepszy album. Roncevaux idealnie psuje muzycznie i tekstowo do godbuffa np. do Scorched Earth
I cieszę się że jestem sam. Samotnie łatwiej myśleć i łatwiej tańczyć kiedy już poumierają wszyscy"

Offline ceizurac

  • (цеиэурац)
  • NadKoneser
  • Ekspert-wyjadacz
  • ****
  • Wiadomości: 15472
  • Płeć: Mężczyzna
  • booty
    • Zobacz profil
Odp: Godbluff
« Odpowiedź #9 dnia: 16 Grudnia 2008, 16:02:20 »
Ja sobie gdybam co by było gdyby na Godbluff trafił utwór Roncevaux. Myślę ze wtedy to byłby jeszcze lepszy album. Roncevaux idealnie psuje muzycznie i tekstowo do godbuffa np. do Scorched Earth

Szkoda rzeczywiście. Pasowałby; no bo ten tekst o bitwie pod tytułowym Roncevaux jest świetny. Może zróbmy wątek osobny - wojenne teksty Hammilla bo zaczyna nam się to powoli gromadzić...
There’s the thing, hold it close.
You had your fling. You laid your ghosts.

Time to leave, close the door.
You can’t believe you wanted more,
more or less, al for the best
in the end it’s al behind you.

There’s the thing, for all you know
it’s time to let go.

Offline oko

  • Koneser
  • Nowy użytkownik
  • ***
  • Wiadomości: 5
  • Pink Floyd /forever.../
    • Zobacz profil
Odp: Godbluff
« Odpowiedź #10 dnia: 16 Marca 2009, 14:47:48 »
Moim skromnym zdaniem nieskazitelny jest utwór "The Sleepwalkers"

Offline mahavishnu

  • Koneser
  • Aktywny użytkownik
  • ***
  • Wiadomości: 138
    • Zobacz profil
Odp: Godbluff
« Odpowiedź #11 dnia: 25 Czerwca 2011, 23:12:56 »
Świetne recenzje Sebastiana i ceizuraca. Gratuluję. Znacznie ciekawsze niż te Grzegorza Kszczotka z ,,Tylko rocka'' , który zawsze pisał dość mętnie i mało konkretnie. Ponadto wychodzi tu znajomość tematu. Dla mnie najlepszym utworem na tej płycie jest ,,Scorched earth'' , znakomita esencja vandergraafowej twórczości z tego okresu. Kapitalne budowanie kulminacji  organowo-saksonowych , najeżonych dysonansami i ten mroczny, zniewalający klimat. Rewelacja.