Peter Hammill i Gary Lucas. Album nierówny ale udany
Nie równy za sprawą fragmentów instrumentalnych. Kilka kompozycji POWALA na kolana! "Cash" Genialny riff 100% hammilowski zkoochać się w nim można. "This is Showbiz"Najbardziej dynamiczny,skoczny. "Black Ice" Kolejny mój ulubiony, jest w nim coś niesamowicie hamillowsko-ironicznego. I do tego ten ciekawy pomysł-ustanie muzyki,chwile czystego noisu i powracamy "normalności" Eksperymentów tu więcej. Najbardziej okazały i dziwaczny to "Reboot" Noise,delikatność mieszające się z agresja. Czegoś takie Hammill nie zrobił od czasów "Unsung" i pewnych fragmentów płyty "This" Do tego kilka pięknych ballad takich jak "Spinning Coins" przywołujący na myśl album "Cluth" Są też utwory takie jak "The Kid" w nim słychać że oprócz Mistrza jest Pan Lucas. Kompozycja zupełnie nie ze świata Petera Hammilla. Nawiązująca do flamenco akustyczna kompozycja z wokalem Petera. Tego jeszcze nie było. Minus płyty to zbyt duża ilość utworów instrumentalnych ,które przypominają płytę z Rogrem Eno . Album ma prawie godzinę. Można było krócej i bardziej spójne. Ale i tak jest znakomicie. Wiem to banał rodem z radosnej twórczości Coelho Bo Peter ZAWSZE robi rzeczy genialne. Nudy Nudy Nudy Ale jak się lubię tak "nudzić" Żeby inni artyście tak mnie nudzi
Miał Być post,wyszedł sceleton of recenzja
Z jakiś czas napiszę coś więcej