Insurgentes jeszcze było fajne i ciekawie skonstruowane, natomiast jego druga płyta to juz moim zdaniem artystyczna porazka. I nie chodzi mi tu o długość bo ja uwielbiam bardzo rozbudowane formy muzyczne- nawet 45 minutowe improwizacje Frippa nie są mi straszne Nie są, jesli kompozycje sa ciekawe i dobrze poukładane.
Artystyczna porażka? Pierwsze słyszę taką opinię na temat Grace For Drowning, a słyszałem różne opinie na temat tej płyty. Takiej jeszcze nie.
Przeciwnie, muzycznie, to z pewnością największe osiągnięcie Wilsona. Nigdy wcześniej nie grał takiej muzyki, czegoś takiego nie komponował, tak bogatego aranżacyjnie. Pod względem kompozycyjnym, wszystko jest fantastycznie poukładane - wystarczy popatrzeć sobie na czas trwania utworów, (jak to wszystko zostało dopracowane), podział na dwa dyski (każdy z nich ma osobny tytuł). Jak chodzi o ciekawość, to co w tej płycie nieciekawego? Jest przepełniona pomysłami. Bije od nich świeżość, mimo, że są w starym stylu. Utwory choćby takie jak Raider II, Remainder The Black Dog, czy Secterian to rzeczy jakich wcześniej Wilson nigdy nie grał. W ogóle - śmiem twierdzić, że bardzo dawno ktoś takich klimatów nie przywoływał. Tak, przywoływał, bo jednak w muzyce już wszystko było, o nowatorstwo bardzo ciężko. Nie ta dekada.
A w przypadku Wilsona widze to tak: zremasterowal wszystkie płyty King Crimson i postanowił pobawic sie w Roberta Frippa- niestety ( lub na szczęście ) Fripp jest tylko jeden i każda próba budawania swojego brzmienia na klasycznym płytach KC będzie prowadziła do porównań
A na czym polega zabawa w Roberta Frippa? Nie bardzo rozumiem
. Miksował klasyczne albumy King Crimson i się zainspirował. Dużo czasu z nim pewnie wtedy spędził, dowiadywał się różnych ciekawostek, poznał te płyty od podszewki. Każdy po takim doświadczeniu mógłby się zianspirować. Normalna sprawa. I dobrze, bo dzięki temu mamy odejście od metalowej papki jaką grał ostatnio i zajęcie się czymś znacznie bardziej ambitnym.
Jasne, że Fripp jest tylko jeden, to samo Wilson. Nie widzę nic złego w przywoływaniu brzmienia tamtych lat. Nikt tu nie kopiuje pomysłów, ani tym bardziej nut, muzyka jest inna, ten sam jest tylko klimat. No ale po części. W utworach takich jak Postcatd, Deform To Form A Star, czy Like A Dust Clear From My Eye nie widzę żadnego ducha Frippa i King Crimson. Te kompozycje bardziej by pasowałyby na jakiś krążek Porcupine Tree. Tak więc album jest bardzo eklektyczny.
Porównania są zawsze. Były one przecież także w latach '70, kiedy wiele pojawiło się nowatorstwa. Każdy doszukuje się jakiś porównań w czymkolwiek co wyjdzie. Nic w tym dziwnego. Teraz, w czasach teraźniejszych zaskoczyć jest ciężko, czymkolwiek.
A jeśli ktoś z nostalgią przywołuje jakieś brzmienie, czy klimat, dla mnie bomba - brakuje mi takich rzeczy. Dlatego bardzo podoba mi się to co robi My Brother The Wind, Siena Root, czy Wolf People, a Ci grają już w ogóle mega retro. I wychodzi im to mega zajebiście.
***
U mnie:
Wooden Shjips - Wooden Shjips
Wooden Shjips - Dos
Wooden Shjips - West
Kevin Ayers - Whatevershebringswesing
Ash Ra Tempel - Ash Ra Tempel
Wolf People - Tidings
First Band From Outer Space - Impressionable Sounds Of The Subsonic
Can - Future Days
Steven Wilson - Insurgentes
My Bloody Valentine - m b v
Swans - The Seer
David Bowie - Diamond Dogs
David Bowie - Aladdin Sane