u mnie Tindersticks - Distractions (2021) - czyli bardzo ciekawy najnowszy album tej jakże zasłużonej grupy- jest to muzyka momentami wręcz hipnotyzująca, dźwięki gitary basowej zdają się oplatać nas prowadząc pustymi uliczkami w jakimś nieznanym i nieco przerażającym mieście- wiele tutaj jest zmian nastroju i klimatu-od dusznej i mrocznej atmosfery otwierającego album znakomitego nagrania Man alone (can’t stop the fadin’) (jak na razie jest to moja ulubiona pieśń tego roku) po przedziwny cover Neila Younga A Man Needs a Maid- miejscami bardzo minimalistyczna jest ta płyta- kojarzyć sie może z dokonaniami Rustin Mana lub Scotta Walkera , kiedy indziej zaś zaskakuję nas feerią niesamowitych nut (jak choćby w przepięknym The bough bends) - bezwzględnie polecam szczególnie Hajdukowi i Tercero- to z pewnością muzyka stworzona wręcz dla nich
Również polecam, znam ten album od kilkunastu dni, ale czekałem do oficjalnej premiery. Płyta w niewielkim przypomina wcześniejsze propozycje Tindersticks, otwierajacy utwór ma coś w sobie z motoryki i repetetywności Can (ale bardziej w stronę niektórych poczynań Radiohead), zaś "The Bough Bends" jest po prostu melancholijnie piękny. Zgadzam się. Co prawda w Youngowskim "Man Needs A Maid" zupełnie nie przekonują (szczególnie jak porównamy z oryginałem z "wcale-nie-tak-country'owej" płyty "Harvest", ale ascetyczne "Tue-moi" hipnotyzuje. Niby niedużo tu elektroniki, ale minimalistyczne aranżacje mocno ją uwypuklają. Myślę, że to album, do którego warto wracać.
Jeden z najwspanialszych koncertów, na których byłem to właśnie Tindersticks w warszawskim Palladium 9 maja 2012 roku, na który wybrało się może ze sto-dwieście osób. Ta niewielka sala świeciła pustkami ale intymny nastrój, który stworzył Staples ze swoimi muzykami - niezapomniany.
Ps. część tego postu powtórzę w dziale "Nowe w sklepie".