Il Balletto di Bronzo i Ys - kiedyś przed wielu, wielu laty to była moja ulubiona płyta włoskiego rocka progresywnego
Miałem do niej kilka podejść i jakoś nigdy się do końca nie przekonałem? Może przez specyficzna barwę głosu wokalisty? Taki jest koleś męczący na dłuższą metę, choć śpiewać potrafi. Pewnie wrócę do tej płyt jeszcze...
U mnie Camel "Moonmanes" i "Live Record". Uwielbiam pierwszą część koncertu, gdzie śpiewa Richard Sinclair i na saksach gra Mel Collins. Panowie bardzo dużo wnieśli do brzmienia grupy (Sinclair jest też doskonałym basistą). Takie Lunar Sea w tym składzie, to mistrzostwo świata. nie znam lepszej wersji.