Ryzyk-fizyk. Moje tłumaczenie "House with no door". Proszę się nie śmiać jeśli coś schrzaniłem. Jestem otwarty na wszelkie propozycje Simplexie. Na czerwono zaznaczyłem wersy, których nie potrafię inaczej wyrazić i wiem, że to jest nieprawidłowe.

DOM BEZ DRZWI
Jest sobie dom bez drzwi i ja sobie w nim mieszkam,
nocami robi się tu zimno a za dnia coraz trudniej mi to wszystko znieść.
Jest sobie dom bez dachu; i deszcz wpełzuje do wewnątrz
kapiąc mi na głowę gdy próbuję myśleć tym co jest poza czasem.
Nie znam cię, chociaż ty twierdzisz że mnie znasz,
być może,
bo tyle tego, że sam nie już nie mam pewności...
Nazywasz mnie po imieniu, ale to brzmi tak nierealnie,
zapomniałem jak się czuję, ciało odmawia przyjęcia leku.
Jest sobie dom bez dzwonka, ale i tak nikt nie dzwoni,
czasami odkrywam jak trudno mi to wyrazić słowami,
jeśli w końcu jakieś żywe istoty są na zewnątrz.
Jest sobie dom bez dźwięków; tak, jest tu zupełnie cicho,
nie ma zbyt wielu słów,
jeśli nie ma nikogo, kto by je usłyszał w czasie.
Nauczyłem się linijek mojego tekstu, znam je doskonale
jestem gotów je powiedzieć
komukolwiek kto w końcu tu przyjdzie.
A linia w moich myślach jest zimna jak ta noc,
nie wydaje się to normalne,
gdy ta mała ciemna postać ucieka...
Jest sobie dom bez drzwi
i nie ma nic żywego w środku:
pewnego dnia stał się murem...
ale wtedy naprawdę już mnie to nic nie obchodziło.
Jest sobie dom bez światła,
a wszystkie okna zaklejono,
przeciążono (?) i napięto (?) - NIC NIE JEST UJAWNIONE OPRÓCZ CZASU
nie znam cię, a ty twierdzisz że mnie znasz,
być może,
bo tyle tego, że sam nie mam już pewności...
Nazywasz mnie po imieniu, ale brzmi tak nierealnie,
zapomniałem jak się czuję, moje ciało odmawia przyjęcia leku...
Czy ktoś mi pomoże...?