Temat mówi wszystko. Jakie wasze były najlepsze koncerty w życiu? Chętnie przeczytam.
U mnie to wygląda tak, przede wszystkim:
David Gilmour, Gdańsk, Stocznia - 26.08.2006
Myślę, że pare osób z forum było na koncercie, niesamowite przeżycie. Wszystko wspaniałe. Dźwięk, (bardzo długa i z wieloma smaczkami) setlista, forma muzyków, a i nawet pogoda. Koncert tym bardziej ważny, ze zdaje się ostatni duży występ Ricka Wrighta. Niesamowicie było zobaczyć połowę floydów na jednej scenie. Kto nie był, niby ma czego żałować, ale na szczęście jest kapitalna pamiątka z koncertu w postaci wydania, zarówno cd, jak i dvd. Żeby zobaczyć Echoes warto było przejechać cały kraj.
Van Der Graaf Generator, Kraków, Klub Studio - 22.04.2007
Fantastyczny koncert. Niby bez Jaxona, ale nie spodziewałem się, że tak to dobrze wtedy wypadnie. Peter Hammill momentami totalnie niszczył system, szczególnie w takich numerach jak In The Black Room, czy Gog. Usłyszeć Meurglys III też super sprawa. Dodatkowo panowie na luzie i mimo lat potrafią rozwalić widza. Była ostatnio trasa Ven Der Graaf Generator, grali Plagę Latarników, szkoda, że nie dotarli do Polski. Niestety o to będzie teraz już coraz trudniej. Mieliśmy i tak spore szczęście, bo koncerty były wtedy dwa, również w Poznaniu. I z tego co wiem była inna setlista.
Neil Young & Crazy Horse, Glasgow, S.E.C.C. - 13.06.2013
Neila w Polsce jeszcze nie było, z tego co się orientuje, jeszcze nie koncertował. Dziwne, że przez tyle lat nie udało mu się dotrzeć do Polski. A co dopiero z Crazy Horse. Tak więc trzeba było coś zrobić, bo facet już dobija powoli do siedemdziesiątki, a jego niektóre "chłopaki" już po. Nie wiem czy do nas zawita, czy zdąży. Miejmy nadzieje, że tak. Jak wiadomo, on i jego kompanii to niesamowita machina, między tymi muzykami jest chemia. Alchemy tour - tak nazywała się trasa. Koncert rozwalający totalnie. Niesamowita jakość dźwięku, (a bylo kurewsko głośno), wspaniała publika (odśpiewali hymn Szkocji), wspaniałe show (rekwizyty i pomysły jak z tras koncertowych Rust Never Sleeps i Ragged Glory), premierowe, jeszcze nie wydane numery... W ogóle setlista wspaniała. Dużo z ostatniej płyty - szczególnie w pamięć mi zapadło 20-minutowe wykonanie genialnego Walk Like A Giant. Oczywiście też były klasyki - Cinnamon Girl, Hey Hey My My, legendarne Heart Of Gold, a i nawet takie smakołyki jak Mr. Soul i Everybody Knows This Is Nowhere. Wspaniały koncert. Warto było specjalnie się wybrać. Z ostatniej trasy ma podobno wyjść dvd, z Australii, gdzie zagrali 3-godzinny występ. Z niecierpliwością czekam na to wydawnictwo.
U mnie to wygląda tak, przede wszystkim:
David Gilmour, Gdańsk, Stocznia - 26.08.2006
Myślę, że pare osób z forum było na koncercie, niesamowite przeżycie. Wszystko wspaniałe. Dźwięk, (bardzo długa i z wieloma smaczkami) setlista, forma muzyków, a i nawet pogoda. Koncert tym bardziej ważny, ze zdaje się ostatni duży występ Ricka Wrighta. Niesamowicie było zobaczyć połowę floydów na jednej scenie. Kto nie był, niby ma czego żałować, ale na szczęście jest kapitalna pamiątka z koncertu w postaci wydania, zarówno cd, jak i dvd. Żeby zobaczyć Echoes warto było przejechać cały kraj.
Van Der Graaf Generator, Kraków, Klub Studio - 22.04.2007
Fantastyczny koncert. Niby bez Jaxona, ale nie spodziewałem się, że tak to dobrze wtedy wypadnie. Peter Hammill momentami totalnie niszczył system, szczególnie w takich numerach jak In The Black Room, czy Gog. Usłyszeć Meurglys III też super sprawa. Dodatkowo panowie na luzie i mimo lat potrafią rozwalić widza. Była ostatnio trasa Ven Der Graaf Generator, grali Plagę Latarników, szkoda, że nie dotarli do Polski. Niestety o to będzie teraz już coraz trudniej. Mieliśmy i tak spore szczęście, bo koncerty były wtedy dwa, również w Poznaniu. I z tego co wiem była inna setlista.
Neil Young & Crazy Horse, Glasgow, S.E.C.C. - 13.06.2013
Neila w Polsce jeszcze nie było, z tego co się orientuje, jeszcze nie koncertował. Dziwne, że przez tyle lat nie udało mu się dotrzeć do Polski. A co dopiero z Crazy Horse. Tak więc trzeba było coś zrobić, bo facet już dobija powoli do siedemdziesiątki, a jego niektóre "chłopaki" już po. Nie wiem czy do nas zawita, czy zdąży. Miejmy nadzieje, że tak. Jak wiadomo, on i jego kompanii to niesamowita machina, między tymi muzykami jest chemia. Alchemy tour - tak nazywała się trasa. Koncert rozwalający totalnie. Niesamowita jakość dźwięku, (a bylo kurewsko głośno), wspaniała publika (odśpiewali hymn Szkocji), wspaniałe show (rekwizyty i pomysły jak z tras koncertowych Rust Never Sleeps i Ragged Glory), premierowe, jeszcze nie wydane numery... W ogóle setlista wspaniała. Dużo z ostatniej płyty - szczególnie w pamięć mi zapadło 20-minutowe wykonanie genialnego Walk Like A Giant. Oczywiście też były klasyki - Cinnamon Girl, Hey Hey My My, legendarne Heart Of Gold, a i nawet takie smakołyki jak Mr. Soul i Everybody Knows This Is Nowhere. Wspaniały koncert. Warto było specjalnie się wybrać. Z ostatniej trasy ma podobno wyjść dvd, z Australii, gdzie zagrali 3-godzinny występ. Z niecierpliwością czekam na to wydawnictwo.