45
« dnia: 24 Stycznia 2023, 19:08:14 »
Trochę się nad tym biedziłem, ale na razie wygląda to tak jak poniżej. Kilka tytułów pokrywa się z Sebastianem:
1. black_midi „Hellfire”
Śledzę poczynania tej angielskiej grupy od chwili debiutu i z płyty na płytę podziwiam ich konsekwencję i rozwój. Muzyka erudycyjna, a jednocześnie w tym „pomieszaniu z poplątaniem”, odniesieniami do dawnych mistrzów, bezczelności w łączeniu odległych wątków i stylistyk całkowicie świeża i autorska. Nie mam wątpliwości, że to co zaprezentowali na trzeciej płycie urasta do miana arcydzieła.
2. Black Country, New Road „Ants From Up There”
Logiczne, że pokrewna grupa (przez krytyków stawiana obok black_midi i łączona w jedną „scenę”) znalazła się u mnie na miejscu drugim. Kierowana przez Isaaca Wooda formacja kroczy po tej samej ścieżce co wspomniana wyżej grupa, ale jej propozycja jest bardziej emocjonalna. „Ants From Up There” jest bardziej urozmaicona niż debiut, dojrzalsza, uporządkowana i bardziej kolorowa. A recenzenci słyszą w tej muzyce i Davida Bowiego i Van der Graaf Generator. Dla mnie ich propozycja jest zupełnie autonomiczna.
3. Brian Eno “For Ever And Ever More”
Piosenki o ekologii i przyszłości naszej planety. Po prostu piękny zestaw (i mimo obfitości elektroniki, bardzo intymny i pastelowy). Prosimy o więcej takich piosenek, Panie Brianie!
4. Alex Izenberg “I’m Not Here”
Przy okazji wydania drugiej płyty Aleksa („Caravan Chateau”) trafiłem na jego klipy. Od razu wydały mi się wyjątkowe, a muzyka, ponownie użyję tego słowa, erudycyjna. Tylko, że te jego muzyczne „mrugnięcia” okiem są bardzo subtelne. Okładka jego trzeciej płyty przypomina „Is There Anybody Out There?” Pink Floyd, typografia debiutu to hołd dla „Larks’ Tongues In Aspic” King Crimson. I choć to, co proponuje Izenberg nijak się ma do twórczości wspomnianych tuzów proga, Artysta ponownie zaserwował nam zestaw lekko pokręconych, schizofrenicznych, nostalgicznych piosenek.
5. The Smile “A Light For Attracting Attention”
Thom York nie powinien nagrywać solo. Ani „smażyć” w laptopie elektronicznych cudeniek (bo poprzednie albumy bronią się jako pojedyncze utwory, a „w kupie” zaczynają nudzić). To właściwie kolejny album Radiohead (chodzi mi o poziom kompozytorski).
6. Interpol “The Other Side Of Make-Believe”
Tu w stu procentach zgadzam się z Sebastianem. A co więcej, przy każdym kolejnym odsłuchu album zyskuje.
7. Fleet Foxes “A Very Lonely Solstice”
To właściwie Robin Peckhold solo. Głos z gitarą. Intymny koncert zagrany w jednym z kościołów. Dla wielbicieli Simon And Garfunkel. Mnie po prostu urzekł.
8. Brad Mehldau “Jacob’s Ladder”
Jazzowy pianista w progrockowym repertuarze. A fuga z „Cogs In Cogs” (sam pomysł by przerabiać Gentle Giant) wyborna! Plus kilka klasyków z repertuaru Rush i Yes. Do poznania!
9. Jack White “Fear Of The Dawn”
To po prostu barwny zestaw nowych kompozycji White’a. Bardzo przekonujących.
10. Arctic Monkeys “The Car”
Kontynuacja drogi zapoczątkowanej na „Tranquility Base Hotel & Casino”. Mniej gitar, więcej smyczków.
A do tej dziesiątki nie dostały się (choć również polecam):
Druga “dziesiątka”:
1. Cat Power „Covers”
2. David Bowie „Toy”
3. Jethro Tull „The Zealot Gene”
4. Marillion “An Hour Before It’s Dark”
5. Johnny Marr “Forever Dreams Pts. 1-4”
6. “Ocean Childs: Songs Of Yoko Ono”
7. Father John Misty “Chloë And The Next 20th Century”
8. Archive “Call To Arms”
9. Destroyer “Labyrinthities”
10. Neil Young with Crazy Horse “World Record”
11. Maciej Pelpol “Kora ∞”
12. Tim Bownes “Buterfly Mind”
13. Maciej Gołyźniak Trio “Marianna”
14. Michał Barański “Masovian Mantra”
15. Ozzy Osbourne „Patient Number 9”
16. Editors „EBM”
17. Pixies „Doggerell”
18. The Mars Volta „The Mars Volta”
19. Arild Anderssen Group “Affirmation”
20. Collage “Over And Out”
21. Voo Voo “Premiera”
22. King Crimson “In The Court Of The Crimson King – King Crimson At 50”