Ankieta

Wskaż najlepszą Twoim zdaniem studyjną płytę VDGG nagraną w XXI wieku

Present
1 (6.3%)
Trisector
9 (56.3%)
A Grounding In Numbers
5 (31.3%)
Nie wiem / nie mam zdania
1 (6.3%)

Głosów w sumie: 12

Autor Wątek: 2005 czy 2008 czy 2011?  (Przeczytany 107441 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline Sylvie

  • Сильвия
  • Central Scrutinizer
  • Ekspert-wyjadacz
  • *
  • Wiadomości: 1296
  • Płeć: Kobieta
    • Zobacz profil
Odp: 2005 czy 2008 czy 2011?
« Odpowiedź #30 dnia: 03 Kwietnia 2011, 20:59:51 »
Zdecydowanie: "A Grounding In Numbers".
Płyta jest spójna, ciekawa, przymyślana i odważna.
Większa recenzja - wkrótce.

Mimo braków warsztatowych w kilku numerach, uważam jednak "Trisectora" za płytę o wiele lepszą.
GiN może i jest przemyślana, jednak kilka utworów każe nam się zastanowić, czy nie wrzucić tej płyty do kominka.
Mnie osobiście takie eksperymenty nie interesują, niech panowie zmienią nazwę i nagrywają takie "kwiatki" jak Smoke, wydawanie tego pod nazwą VdGG to dla mnie oszukiwanie fanów, osobiście tak to odbieram.

To był tylko mój komentarz, nie chce rozpalać nowej dyskusji.
Something makes me nervous,
something makes me twitch...

Offline Sylvie

  • Сильвия
  • Central Scrutinizer
  • Ekspert-wyjadacz
  • *
  • Wiadomości: 1296
  • Płeć: Kobieta
    • Zobacz profil
Odp: 2005 czy 2008 czy 2011?
« Odpowiedź #31 dnia: 03 Kwietnia 2011, 21:02:05 »
Zdecydowanie: "A Grounding In Numbers".
Płyta jest spójna, ciekawa, przymyślana i odważna.
Większa recenzja - wkrótce.

Witam w klubie. Spójność (równowaga) i odwaga to chyba rzeczywiście kluczowe cechy tego albumu.

Czekam na hiphopową płytę VdGG, też będzie odważna :P
Something makes me nervous,
something makes me twitch...

Offline ceizurac

  • (цеиэурац)
  • NadKoneser
  • Ekspert-wyjadacz
  • ****
  • Wiadomości: 15472
  • Płeć: Mężczyzna
  • booty
    • Zobacz profil
Odp: 2005 czy 2008 czy 2011?
« Odpowiedź #32 dnia: 03 Kwietnia 2011, 21:05:19 »
Czekam na hiphopową płytę VdGG, też będzie odważna :P

Akurat na taką nie czekam (ale odważna byłaby na pewno).

Mnie osobiście takie eksperymenty nie interesują, niech panowie zmienią nazwę i nagrywają takie "kwiatki" jak Smoke, wydawanie tego pod nazwą VdGG to dla mnie oszukiwanie fanów, osobiście tak to odbieram.

To był tylko mój komentarz, nie chce rozpalać nowej dyskusji.

Nie zgadzam się, że to oszukiwanie. Ja się nie czuję oszukany - tak to odbieram osobiście. Również nie rozpalam dyskusji, tylko komentuję komentarz.
There’s the thing, hold it close.
You had your fling. You laid your ghosts.

Time to leave, close the door.
You can’t believe you wanted more,
more or less, al for the best
in the end it’s al behind you.

There’s the thing, for all you know
it’s time to let go.

Offline Polset

  • NadKoneser
  • Ekspert-wyjadacz
  • ****
  • Wiadomości: 6633
  • Płeć: Mężczyzna
  • Michał Sz. (Polset)
    • Zobacz profil
    • Polset on YouTube
Odp: 2005 czy 2008 czy 2011?
« Odpowiedź #33 dnia: 03 Kwietnia 2011, 21:08:39 »
Czekam na hiphopową płytę VdGG, też będzie odważna :P

Akurat na taką nie czekam (ale odważna byłaby na pewno).

Mnie osobiście takie eksperymenty nie interesują, niech panowie zmienią nazwę i nagrywają takie "kwiatki" jak Smoke, wydawanie tego pod nazwą VdGG to dla mnie oszukiwanie fanów, osobiście tak to odbieram.

To był tylko mój komentarz, nie chce rozpalać nowej dyskusji.

Nie zgadzam się, że to oszukiwanie. Ja się nie czuję oszukany - tak to odbieram osobiście. Również nie rozpalam dyskusji, tylko komentuję komentarz.

Ja też skomentuję komentarz i obrażany na VDGG nie jest. Przeciwnie ta płyty to jedna z niewielu dobrych rzeczy jakie mnie w życiu spotkały :)

ps. Nikt dyrekcji ust nie zamknie i robić tego nie zamierza ale już wszyscy wasze zadnie znają -po co ja ciągle powtarzać?
I cieszę się że jestem sam. Samotnie łatwiej myśleć i łatwiej tańczyć kiedy już poumierają wszyscy"

Offline Sylvie

  • Сильвия
  • Central Scrutinizer
  • Ekspert-wyjadacz
  • *
  • Wiadomości: 1296
  • Płeć: Kobieta
    • Zobacz profil
Odp: 2005 czy 2008 czy 2011?
« Odpowiedź #34 dnia: 03 Kwietnia 2011, 21:17:49 »
Osobiście czuję się oszukana i nie tylko ja, zrobię zaraz ankietę.
Proszę o nie rozwijanie kłótni / dyskusji tutaj ;)
Something makes me nervous,
something makes me twitch...

Offline Hajduk

  • Koneser
  • Ekspert-wyjadacz
  • ***
  • Wiadomości: 1093
    • Zobacz profil
Odp: 2005 czy 2008 czy 2011?
« Odpowiedź #35 dnia: 03 Kwietnia 2011, 21:38:52 »
Zdecydowanie: "A Grounding In Numbers".
Płyta jest spójna, ciekawa, przymyślana i odważna.
Większa recenzja - wkrótce.

Witam w klubie. Spójność (równowaga) i odwaga to chyba rzeczywiście kluczowe cechy tego albumu.

Czekam na hiphopową płytę VdGG, też będzie odważna :P


Odwaga i.e. bezkompromisowość jest jedną z głównych (immanentnych) cech muzyki i postawy VdGG i Petera Hammilla (o czym napiszę w recenzji). Za każdym razem gdy popełniają kompromisy (World Record, Present, Skin, In A Foreign Town) zaczyna być nieciekawie. Za każdym razem jak podejmują ryzyko (The Quiet Zone/The Pleasure Dome, The Future Now, This, A Grounding In Numbers), jest ciekawie (nawet jeśli niektórzy słuchacze oceniają to jako porażkę artystyczną, bo nie pasuje do wypracowanego "wzrorca" muzyki VdGG/PH).

Desdemona

  • Gość
Odp: 2005 czy 2008 czy 2011?
« Odpowiedź #36 dnia: 03 Kwietnia 2011, 21:45:29 »
Odwaga i.e. bezkompromisowość jest jedną z głównych (immanentnych) cech muzyki i postawy VdGG i Petera Hammilla (o czym napiszę w recenzji). Za każdym razem gdy popełniają kompromisy (World Record, Present, Skin, In A Foreign Town) zaczyna być nieciekawie. Za każdym razem jak podejmują ryzyko (The Quiet Zone/The Pleasure Dome, The Future Now, This, A Grounding In Numbers), jest ciekawie (nawet jeśli niektórzy słuchacze oceniają to jako porażkę artystyczną, bo nie pasuje do wypracowanego "wzrorca" muzyki VdGG/PH).

Porównywanie "GiN" do "Future Now" lub "The Quiet Zone..."  jest dla mnie świętokradztwem.
Tak to odbieram i nie zamierzam dłużej z nikim o tym dyskutować.

Offline Hajduk

  • Koneser
  • Ekspert-wyjadacz
  • ***
  • Wiadomości: 1093
    • Zobacz profil
Odp: 2005 czy 2008 czy 2011?
« Odpowiedź #37 dnia: 03 Kwietnia 2011, 22:05:06 »
Odwaga i.e. bezkompromisowość jest jedną z głównych (immanentnych) cech muzyki i postawy VdGG i Petera Hammilla (o czym napiszę w recenzji). Za każdym razem gdy popełniają kompromisy (World Record, Present, Skin, In A Foreign Town) zaczyna być nieciekawie. Za każdym razem jak podejmują ryzyko (The Quiet Zone/The Pleasure Dome, The Future Now, This, A Grounding In Numbers), jest ciekawie (nawet jeśli niektórzy słuchacze oceniają to jako porażkę artystyczną, bo nie pasuje do wypracowanego "wzrorca" muzyki VdGG/PH).

Porównywanie "GiN" do "Future Now" lub "The Quiet Zone..."  jest dla mnie świętokradztwem.
Tak to odbieram i nie zamierzam dłużej z nikim o tym dyskutować.
Desdemono, przykro mi czytać twój komentarz. Nie dlatego, że nie masz prawa czuć się oszukana nowym wydawnictwem VdGG i nie dlatego, że uważasz, że nie dorównuje ono nawet, dajmy na to, "Two Virgins" Lennona i Ono, nie mówiąc już o "Future Now" czy "The Quiet Zone". Dlatego jest mi przykro, że komentujesz nie samą wartość wydawnictwa, a ocenę (której w moim twierdzeniu jest niewiele) jednego z forumowiczów (w tym przypadku moją). Oczywiście nie jestem świętą krową, i wszystko co piszę może być komentwane. Jest mi przykro, bo szanuję twoją opinię dotyczącą "A Grounding In Numbers" i w żaden sposób nie zamierzam jej komentować.

Desdemona

  • Gość
Odp: 2005 czy 2008 czy 2011?
« Odpowiedź #38 dnia: 03 Kwietnia 2011, 22:18:01 »
Hajduku, "GiN" jest dla mnie płytą tak słabą, iż moim zdaniem powinno się o niej zapomnieć i w ogóle nie pisac na forum.
Dlatego skomentowałam twoją ocenę, która jest dla mnie nie do przyjęcia.
Nie było w tym nic osobistego, dla mnie powyższe porównanie to świętokradztwo i mojego zdania nic nie zmieni.

Desdemona

  • Gość
Odp: 2005 czy 2008 czy 2011?
« Odpowiedź #39 dnia: 04 Kwietnia 2011, 02:41:57 »
Przeciwnie ta płyty to jedna z niewielu dobrych rzeczy jakie mnie w życiu spotkały :)

Dla mnie wydanie "GiN" to jedna z najgorszych rzeczy, jakie mnie w życiu spotkały, gorsza była tylko śmierć moich rodziców w roku 1991.
(Nie żartuję).

Offline Polset

  • NadKoneser
  • Ekspert-wyjadacz
  • ****
  • Wiadomości: 6633
  • Płeć: Mężczyzna
  • Michał Sz. (Polset)
    • Zobacz profil
    • Polset on YouTube
Odp: 2005 czy 2008 czy 2011?
« Odpowiedź #40 dnia: 05 Kwietnia 2011, 13:00:51 »
Przeciwnie ta płyty to jedna z niewielu dobrych rzeczy jakie mnie w życiu spotkały :)

Dla mnie wydanie "GiN" to jedna z najgorszych rzeczy, jakie mnie w życiu spotkały, gorsza była tylko śmierć moich rodziców w roku 1991.
(Nie żartuję).


Albo Twoje życie jest bardzo szczęśliwe ale idz to psychiatry. (nie żartuje i to nie kpina a troska)
I cieszę się że jestem sam. Samotnie łatwiej myśleć i łatwiej tańczyć kiedy już poumierają wszyscy"

Desdemona

  • Gość
Odp: 2005 czy 2008 czy 2011?
« Odpowiedź #41 dnia: 05 Kwietnia 2011, 17:05:39 »
Albo Twoje życie jest bardzo szczęśliwe ale idz to psychiatry. (nie żartuje i to nie kpina a troska)

Spuszczę na ten post zasłonę milczenia, bowiem nie dam się sprowokować.

Nie zmienia to faktu, iż nic poza śmiercią moich rodziców nie spodowodowało u mnie tak długiego rozstroju nerwowego jak właśnie wydanie "GiN".

Offline mahavishnu

  • Koneser
  • Aktywny użytkownik
  • ***
  • Wiadomości: 138
    • Zobacz profil
Odp: 2005 czy 2008 czy 2011?
« Odpowiedź #42 dnia: 23 Czerwca 2011, 02:21:56 »
Zdecydowanie: "A Grounding In Numbers".
Płyta jest spójna, ciekawa, przymyślana i odważna.
Większa recenzja - wkrótce.

Witam w klubie. Spójność (równowaga) i odwaga to chyba rzeczywiście kluczowe cechy tego albumu.

Czekam na hiphopową płytę VdGG, też będzie odważna :P


Odwaga i.e. bezkompromisowość jest jedną z głównych (immanentnych) cech muzyki i postawy VdGG i Petera Hammilla (o czym napiszę w recenzji). Za każdym razem gdy popełniają kompromisy (World Record, Present, Skin, In A Foreign Town) zaczyna być nieciekawie. Za każdym razem jak podejmują ryzyko (The Quiet Zone/The Pleasure Dome, The Future Now, This, A Grounding In Numbers), jest ciekawie (nawet jeśli niektórzy słuchacze oceniają to jako porażkę artystyczną, bo nie pasuje do wypracowanego "wzrorca" muzyki VdGG/PH).

Z calym szacunkiem , ale umieszczenie albumu ,,World record'' obok ,,Skin'' i ,,In a foreign town'' w kontekście kompromisów uważam za swoiste nadużycie .
Ja odbieram płytę ,,World record'' jako ostatni album VDGG pozbawiony pewnych konformistycznych naleciałości.  ,,Quiet zone/Pleasure dome'' nie postrzegam zatem jako ,,odważny'', ale raczej jako pierwszą , poważną próbę kompromisu , szukanie nowego kręgu odbiorców , częstokroć nie mającego nic wspólnego z rockiem progresywnym. Cieżko jest jednoznacznie ocenić te nowofalowe naleciałości na ,,Quiet zone...'' , w jakim stopniu byly to kompromisy i stylistyczny konformizm a w jakim świadoma, szczera kreacja artystyczna. Hammill juz wcześniej bawił się w te quasi punk - rockowe naleciałości. W wielu wywiadach podkreślał , że bardzo odpowiada mu taka zgiełkliwa rockowa estetyka , brudne , surowe brzmienie , co faktycznie koresponduje z rodzacą sie wówczas stylistyką punk - rockową . W końcu ,,Nadir's big chance'' był swoistą antycypacją punk - rocka. Na ,,World record'' słychać także pewne elementy surowego, kostycznego brzmienia , które może kojarzyć sie z rosnącym wówczas w siłę ruchem punkowym , jednak w warstwie estetycznej muzyka VDGG to ciągle inna dzwiękowa galaktyka niż toporne pobrzękiwania muzykantów spod znaku Johnniego Rottena. ,,World record'' to nadal bezkompromisowy , radykalny język harmoniczny , tak typowy dla VDGG. Mnóstwo tu dysonansów , struktura rytmiczna mimo , że ciążąca stopniowo w stronę konwencjomalnych podziałów rytmicznych ciągle jednak w wielu partiach odbiega znacznie od banalnego rockowego schematu parzystych podziałów. Jednocześnie jest to album obfitujący w wiele fragmentów instrumentalnych , bodaj na żadnym dotychczasowym albumie VDGG nie bylo takiego znaczącego procentu partii instrumentalnych . W zasadzie to nie dziwię sie Hammillowi, że po odejściu Bantona i Jacksona zmienil nazwę zespołu , była to uczciwa postawa , świetnie wpisujaca się w etykę działania zespołu. ,,World record'' brakuje może świeżości i eksplozywnej kreatywności , jest to w zasadzie takie stylistyczne repetytorium z poczynań grupy , jednak muzycznie grupie trudno zarzucić tu jakieś większe kompromisy. Powiem nawet więcej , gdybyśmy porównali ten album z innymi płytami grup progresywnych z 1976 roku to jawi się on jako przedsięwzięcie wyjątkowo pryncypialne w sferze artystycznej. Spójrzmy jak poczynaly sobie wówczas  inne wybitne grupy tego nurtu : zupełnie piosenkowy ,,Too old to rock'n' roll to young to die'' Jethro Tull'' , znakomity , ale jednak ciążący z wolna w kierunku konwencjonalnej piosenki ,,A trick of the tail'' Genesis , a przykładów można podać znacznie więcej (Caravan , Focus, Le Orme).