Przed DnD zrobilem sobie powtorke VDGG z lat 2000. Pare dni temu poszedl Trisector, wczoraj Present a dzisiaj GiN. I szczcerze dalej nie rozumiem hejtu jaki spadł na tą ostatnią plytę.
ja trochę rozumiem- moim zdaniem to była trochę wina koncepcji jaką panowie na tym albumie postanowili wcielić w życie- nagrać płytę z muzyką nieco prostszą strukturalnie i bardziej piosenkową. Coś takiego musiało natrafić na zdecydowany upór wielu fanów o bardziej progresywnych korzeniach
W ogóle VDGG nagrało w latach 70-tych kilka płyt do dzisiaj już kultowych i pewnie to przywiązanie do tradycji i oczekiwanie na kolejne wielkie dzieło zdecydowało o odbiorze GIN.
Jeśli o mnie chodzi z początku podszedłem do tej płyty bardzo entuzjastycznie, jednak z biegiem lat ta opinia uległa pewnej metamorfozie: wciąż mi się GIN podoba, czasami do niej powracam, choć dostrzegłem pewne jej mankamenty których 5 lat temu nie zauważyłem: w tej chwili w mojej skali od 1 do 5 oceniam ten album na 3 i pół.
a słucham VDGG i płyty Merlin Atmos w wersji najlepszej czyli 2 cd