Niestety ostatnio nie mam jakoś czasu i weny na pisanie koncertowych relacji.
Powiem tylko tyle, że koncert był fenomenalny głównie za sprawą miejsca w jakim przyszło grać Hammillowi. Był to kościółek z bodajże piętnastego wieku, którego aktualnym przeznaczeniem jest służyć jako zabytek, sala koncertowa oraz niewielka galeria. Organizacja koncertu bardzo dobra gdyż była możliwość, czego wcześniej mi zawsze brakowało, zdegustowania dwóch rodzajów czerwonego wina. Oczywiście nie mogłem sobie odmówić takiej przyjemności i wspaniałych Hammillowych dźwięków wysłuchiwałem dzierżąc lampkę pysznego, czerwonego i pół-wytrawnego wina. Początek koncertu średnio udany (podczas My Room) a to za sprawą wiercącej się publiki i okropnie zachowującego się fotografa. Na szczęście później już było tylko lepiej. Granie w takim kościele miało swoje plusy i minusy jeśli chodzi o dźwięk. Na plus należy zaznaczyć możliwość usłyszenia każdego detalu jaki wydobywał się z fortepianu, gitary czy ust Hammilla z delikatnym charakterystycznym dla kościelnej architektury pogłosem. Minusem było to iż niestety każdy ruch słuchacza niestety był również słyszalny co momentami potrafiło dekoncentrować uwagę na gwieździe wieczoru.
Większość koncertu mam nagrane na kamerze jednak niestety nie włączyłem stabilizacji obrazu i miejscami koncert wygląda jakby był nagrywany przez JP2. Niedługo postaram się zamieścić coś na youtube.
Jeśli chodzi o highlighty w mojej subiektywnej ocenie:
Comfortable, The Mercy, Labour of Love z Friday afternoon, If I Could, Curtains, Siren Song oraz Driven. Aha I oczywiście Again, które niespodziewanie zrobiło na mnie bardzo duże wrażenie. Po prostu znakomita coda dla koncertu. Zabrakło mi bardzo The Lie, Still Life, Better Time Modern oraz wielu wielu innych….