Moja Recenzja Trisectora:
Zastanawiam się od czego zacząć i tak sobie myślę że od tego że To Moje Pierwsze odczucia i mogą się one zmienić Lecz boje się ze za pare dni zaakceptuje ta pozycje w 100% jak wszystko co sie wiąże z Hammillem i obiektywizm szklak trafi Więc po krytykuje trochę Teraz
Po pierwsze płyta bardzo się różni od Albumu "Present" Niestety na minus i to zdecydowany i ten pogląd chyba zmianie nie ulegnie
Zaczynam jak Rasowy recenzent od pierwszego utworu
"The Hurlyburly" bo o nim mowa z początkowo jest tajemniczy Przez chwilę awangardowy gdy słyszymy powolne Dźwięki Gitary Hammilla wypływające na tle szumu wiatru i kosmicznych dzięków i nagle znienacka owy wolny motyw rozpędza się wchodzi cała aranżacja i Już to instrumentalna Piosenka Zaznaczam ze dobra piosenka
Sympatyczne pozbawione czegoś co ktoś na forum nazwał "sain" solówki gitarowe Hammilla w Oprawione w artrockowy klimat może nawet HardRockowy Mnie bardzo kojarzą się z Westernem

Kompletnie nie brzmi jak VDGG D Jackson Nawet By tu przeszkadzał
Nie poznałbym jak bym nie wiedział Ale to Jeden z najlepszych paradoksalnie utworów na płycie
Zwracam też uwgę na Kompozycję The Final Reel -Przepiękna Ballada ale brzmi jak z solowej płyty Hammilla np. z "Everyone You Hold" + organy do szyldu VDGG nie pasuje do Krwawego Imperatora Dużo Brakuje choć może to nie kwestia braku a Konwencji do VDGG To mi nie pasuje i już
"Lifetime" jeden z dwóch najlepszych utworów na płycie Przepiękna Ballada i Refleksyjnym Tekstem którego Hammill choć zawsze dojrzały i inteligentny 20 lat temu nie mógłby napisać
Ale i Tu Mam zarzut Zdecydowanie gorsza wersja od Tej która jest znana z Koncertu z Amsterdamu z FabCannel A to ze względu na wokal Hammill śpiewa tu bardzo oszczędnie płytko delikatnie Smutno ze zmęczeniem ale mało charakterne brakuje Energi i ekspresji i dramaturgi a wręcz momentami agresji Buntu co mocno okalecza ten utwór żeby nie powiedzieć pokazuje jego słabe strony
Peter w ogóle jakoś dziwnie śpiewa na tej płycie Momentami jego głos jest wręcz mdły jak w (We Are) Not Here Cały ten utwór jest jakiś dziwny ale z tą mdłością może przesadziłem
I Chyba Najlepszy najbardziej VDGG-owy Kawałek na płycie "All That Before" Ironiczny Tekst i muzyka Brzmi podobnie jak wersje Koncertowe z terasy z 2007 roku
A I jeszcze na jeden kawałek zwrócił bym uwagę "Over the Hill"
To w pierwszej części ballada już bardziej 'Graffowa' coś Jak "Every Bloody Emperor" z Present
Potem robi się dynamicznie i Jazzowo Progesywnie I Momentami jest fajnie Ale jakoś tak kawałek się rozjeżdża trochę za rzadki W Trakcie słuchania zapominam ze go słyszę i orientuje się że się skończył jak zaczyna sie "(We Are) Not Here" W Zasadzie zarzutó zadnych nie mam Dobry jak się słucha z niego jakiś 3-4 minut z dowolnie wybranego fragmentu całe 12 nuży
Pozostałych utworów nie komentuję bo mnie w ogóle nie pociągają i je omijam
są męczące w sensie nudne i jakiś nijaki jak na moje pierwsze słuchania
Ale to się pewnie zmieni
Jedno jest Pewne to Nie Ten sam VDGG Co na Present to zupełnie nowa kapela
Jak z "World Record" i "The Quiet Zone/The Pleasure Dome"
Mam nadzieję że tym razem nie stanie się tak jak po wydaniu tej drugiej
Ostro pojechałem ale co tam
Kocham ich Jak się kocha to się czasem krytykuje
Present Powalał i Trisector budzi uznanie i Trochę fajnych dźwięków