Witam , jestem nowym forumowiczem.
Ja głosuję zdecydowanie na rzecz VDGG. Przede wszystkim dlatego , że albumy nagrane z zespołem są bogatsze w warstwie muzycznej. Płyty Hammilla mimo genialnych tekstów są często ,,przegadane'' , niejednokrotnie brakuje mi na nich instrumentalnych interludiów. W twórczości VDGG udało się znakomicie uchwycić złoty środek między liryką Hammilla a instrumentalną inwencją muzyków. Istotne jest także to , że płyty VDGG są bardziej ,,progresywne'' , co mnie akurat bardzo odpowiada. Ciągle nie mogę odżałować , że po genialnej płycie ,,Pawn hearts'' zespól zawiesił działalność będąc u szczytu możliwości twórczych. Często zastanawiam się , jakie byłyby te niepowstałe albumy VDGG z lat 1972 - 1974 , a śmiem sądzić , że mogłyby przebić muzycznie takie dzieła jak choćby ,,The silent corner and the empty stage''. Kumulacja sił twórczych w zespole daje jednak lepsze rezultaty (vide solowa twórczość wielu muzyków wybitnych zespołów , by wymienić tylko Yes , King Crimson , Pink Floyd). Wyobrazcie sobie , że zawiesiłyby one działalność w latach 1972 - 1974 a ich muzycy wydawaliby płyty solowe. Ewidentna strata dla muzyki. Oczywiście trudno stawiać tu znak równości bo Hammill tworzył lwią część materiału w VDGG , jednak to właśnie inwencja , umiejętności Bantona , Evansa i Jacksona podnosiły tą muzykę na wyżyny, wzbogacając ją w warstwie aranżacyjnej , harmonicznej i brzmieniowej. Jest to jednak tylko moja subiektywna opinia wynikająca z preferencji muzycznych.