A ja nie mam najmnijeszego problemu z wytypowanie mojego faworyta, którym jest "Pawn Hearts". Jakoś nie widze mu konkurencji, i to nie tylko w twórczosci VDGG ale i w całym progresywnym rocku.
Hierarchia płytowa VDGG leci u mnie tak:
1. Pawn Hearts
2. H To He...
3. The Least We Can Do Is Wave...
4. Aerosol Grey Machine (potwornie nie doceniona płyta!)
5. Still Life
6. Godbluff
7. World Record
Za najwspanialszy okres Graafa uważam lata 69-71.
Bardzo cenie sobie Still Life, ale ten późniejszy VDGG jest jak dla mnie o kilka klas gorszy od wcześniejszej twórczosci. Wyraźnie pierwsze 4 płyty wytyczyły pewien pułap, którego finałem jest Pawn Hearts.
Po 75 roku muzyka zespołu stała sie o wiele bardziej bezpieczna, czytelna, troche już nie TO....chciaż z drugiej strony mało kto na Wyspach w drugiej połowie lat 70-tych nagrywał jeszcze tak porządne płyty, wiec to i tak ogromny sukces Hammilla & co.
Specjalnie sie narażam bo wiem jaką popularnoscia cieszy sie Still Life

No cóż, ja wole genialny debiut.