I jeszcze opis płyty na rockserwis:
Na nowym, subtelnym i wyciszonym albumie Peter Hammill godzi się z upływem czasu i starzeniem jak tylko członek Van Der Graaf Generator potrafi. 35 solowy album artysty z przejmującą szczerością przedstawia różne psychologiczne aspekty starzenia. Zapomnijcie o alkoholu i narkotykach, najgorszym wrogiem prog-rocka jest czas, który sprawia, że legendarni muzycy odchodzą coraz częściej.
Peter Hammill, który 50 lat temu założył Van Der Graaf Generator na University of Manchester, jako jeden z niewielu poruszał na swoich albumach problem śmiertelności i upływającego czasu. Nabrało to szczególnego wymiaru, gdy w wieku 55 lat ledwo uszedł z życiem po ataku serca, co znalazło odbicie na niezwykłym albumie "Singularity".
Nowy album zatytułowany na cześć drzew - odwiecznego symbolu starzenia się z godnością - to 10 poruszających, jesiennych w nastroju utworów. "Postaci, które przewijają się przez te utwory", powiedział Hammill, "to w większości osoby, które powoli zbliżają się do kresu życia… Żaden z tych utworów nie oferuje szybkiej pociechy, ale przecież w trzecim akcie życia przychodzi pora, by przyjrzeć się temu, co się w życiu dokonało (albo nie) i dokąd to wszystko zmierza".
Podczas pierwszych trzydziestu lat działalności Hammill często śpiewał o bólu, gniewie i melancholii, które były efektem utraconej miłości. Na "From The Trees" przygląda się zmianom, do których dochodzi po przekroczeniu sześćdziesiątki, zastanawia się nad utraconą młodością i energią, którą można było znacznie lepiej wykorzystać. Tragiczne postaci w wielu utworach doznają olśnienia, odkrywają, że to, w co od dawna wierzyli i co uważali za słuszne w życiu, jest jedynie fasadą i fałszem, a z kolei prowadzi do poczucia pustki, niespełnienia i zastanawiania się, gdzie i kiedy wszystko poszło nie tak.
Inteligentnym, poruszającym i głębokim tekstom musi towarzyszyć odpowiednia muzyka i Peter Hammill po raz kolejny zadziwia skala swoich możliwości. Utwory z "From The Trees" dotrzymują pola klasykom z pierwszego i drugiego okresu jego kariery, a wiele z nich trzeba koniecznie posłuchać parokrotnie, by wychwycić wszystkie niuanse i smaczki. Peter sam gra na wszystkich instrumentach i śpiewa, po raz kolejny zadziwiając formą.