Byłem, widziałem, słyszałem, podobało się bardzo. Dobry koncert, acz niedługi - 1 h 40 min. Wetton dalej ma głos jak dzwon, ten sam co na płytach UK. Tylko nagłośnienie - przynajmniej z perspektywy balkonu - mogłoby być lepsze, bo bębniarz - jak zwykle - zagłuszał wokalistę kompletnie. Na szczęście - dopiero teraz to odkryłem! - znaczna część partii wokalnych w utworach UK osadzona jest na skromnym tle instrumentalnym, bez sekcji rytmicznej, i w tych właśnie momentach Wetton mógł się wykazać.
Zagrali:
Thirty Years
Nevermore
Carrying No Cross (STOP!STOP!STOP!STOP! - aż mnie ciarki przeszły)
Alaska
Time to Kill
solo Jobsona (klawisze i zielone skrzypce; od robienia nastroju do eksperymentalnego jazgotu)
Rendez-vous 6.02
solo Donatiego (perkusja)
In the Dead of Night/By the Light of Day/Presto Vivace and Reprise
Forever Until Sunday
Caeser's Palace Blues
The Only Thing She Needs
repryza Carrying No Cross (tylko Jobson i Wetton, krótka część wokalno-klawiszowa)