Ja zawsze z Collage miałem problem - niby mi się muzyka podobała (wiadomo światowy poziom neo-proga itp.), ale "coś" do niej miałem. To "coś" wg mnie to chyba jej "normalność" czy też "słodkość muzyczna" (oczywiście z pozytywnym tego słowa znaczeniu). Fajna muzyka do słuchania i tyle. I jakoś nie czekam na kolejną ich płytę; tym bardziej, że po drodze umknęły mi (świadomie) wszystkie projekty poza-Collagowe, których było sporo.
Ja mam zupełnie inaczej. Baśnie, to kapitalny debiut, a Moonshine, to IMO arcydzieło światowego prog-rocka.
Monnshine to jedno ze światowych arcydzieł prog rocka- płyta moim zdaniem lepsza niż niejedno dokonanie Pendragon czy Solistice. Potężne brzmienie klawiszy ( Palczewski na głowę biję Clive'a Nolana ), bezbłędne solówki gitarowe Gila a do tego nieziemska atmosfera takich płyt jak wspomniany Moonshine- wszystko to sprawia że zespół ten na stałe wpisał się do panteonu sław neo-progresu. No i odniósł wielki ( jak na nasze warunki) komercyjny sukces na zachodzie. A co do ich płyt:
Baśnie- przepiękna muzyka i beznadziejna produkcja- realizator tych nagrań spieprzył sprawę w zupełności- nawet remastering niewiele pomógł.
Nine Songs of John Lennon- taki miły przerywnik choć wersja kompozycji God Lennona- robi wielkie wrazenie
Monnshine- arcydzieło- płyta na której się wychowałem- że się tak poetycko wyrażę
Safe- dobra, ciekawa rzecz choć już bez polotu swojego poprzednika. Zresztą najlepsze nagranie z tej sesji i tak ukazało się dopiero na remasterze- mam na myśli przegenialny The winner takes it all