No wiadomo, że minęło 10 lat od ostatniej, pożegnalnej trasy, ale najważniejsze jest zdrowie, a z Andym było kiepsko, każdy przecież to wie. Tak więc, na chwilę obecną cieszmy się z tego co mamy, bo jest z czego.
Ale jak najbardziej się zgadzam - Faktycznie od płyty Dust And Dreams to rzeczy niezwykłe, piękne opowieści, piękna wysublimowana i pełna pasji muzyka. Od tej płyty mamy utrzymany niesamowicie wysoki poziom. Ostatnie cztery płyty z rzędu to mistrzostwo.
W takich okolicznościach i takim kontekście jak powyższy akapit - jeśli wyjdzie nowa płyta, to wątpliwe, by to był jakiś bubel. Jasne, jest, że Andy przez 10 lat nie nagrywał nowej płyty, prace nad nią nie trwają przez tyle czasu, jednak jestem pewien, że przez ten czas jakieś pomysły mu się rodziły w głowie, chociaż strzępy. Latimer i Colin mnie nie zawiodą.
Obok Black Sabbath, Bowiego, to będzie jeden z najważniejszych powrotów. Hola hola, a może najważniejszy?