GIN jest na trzynastym miejscu Brytyjskiej listy przebojów tzw independent albums - ciezko uwierzyć co?
http://www.theofficialcharts.com/independent-albums-chart/
Nie obrzydzajcie tak tej płyty, bo kilka numerów na niej jest bardzo fajnych 
A kto niby obrzydza?
Zastanawiam się jaki jest związek "pozycja na liście najchętniej kupowanych płyt" z "coś obrzydliwego". Wysoka pozycja w zestawieniu świadczy tylko o tym, że dana "rzecz" została zakupiona przez większą ilość odbiorców w tym samym okresie niż "rzecz" znajdująca się niżej od niej, i mniejszą ilość kupujacych niż ta, która znalazła się powyżej. Z doświadczenia wiemy, że popularne (a więc chętniej kupowane) są obecnie "rzeczy" niewartościowe. Ale nie zawsze tak jest i nie zawsze być musi. (Jeśli ktoś ma awersję do singli, to przypomnę, że "Strawberry Fields Forever" The Beatles ukazało się tylko na (niezwykle popularnym) singlu, luty 1967). Ilość kupujących może wzrosnąć poprzez tzw. zabiegi marketingowe (a w przypadku ostatniego Graffa było ich dużo).
Wysoka pozycja "A Grounding In Numbers" nie przesądza w żaden sposób o wartości muzyki znajdującej się na krążku. Kryterium ilościowe nie stosuje się w ocenie jakościowej. (i.e. nie może być przekładalne na ocenę jakościową). Oczywiście oba istnieją w pewnej relacji. Statystycznie masowo kupowane (ilość) są rzeczy niewartościowe (jakość), ale jedno nie wynika z drugiego. I wynikać nie może.
P.S. Nie mam nic przeciwko temu, że coś staje się popularne (w sensie zakupionych egzemplarzy). Fajnie byłoby gdyby Kwartet smyczkowy cis-moll, op. 131 Beethovena zwyciężył kiedyś na listach przebojów z Lady Gagą. Gdyby tak się stało, nie umniejszyłoby to wartości kompozycji Ludwiga (bo nie w ilości odbiorców się ona kryje).