Tak a propos Leonarda Cohena... I jego ostatnich koncertów.
Widziałem go na warszawskim Torwarze w ramach tej samej trasy co Live in London. Jako, że bardzo lubię jego cztery pierwsze płyty (z naciskiem na "The Songs Of Leonard Cohen" i "Songs Of Love And Hate") opentany idee fixe, że usłyszę na żywo "Famous Blue Raincoat" (bo o
"Dress Rehearsal Rag" nie marzyłem) z radością (ale i pełen obaw, że będe musiał wysłuchać takich szmoncesów jak "Dance Me To The End Of Love" i "In My Secret Life") wybrałem się na koncert.
Teoretycznie wszystko było idealnie.
Koncertu słcuhało się na siedząco. Nagłośnienie było znakomite. Po obu stronach sceny dwa telebimy, na których można bylo obserwować to co się działo na scenie, jak ktoś siedział daleko, to było to idealne rozwiązanie. Cohen w znakomitej formie wokalnej, muzycy wyborni, świetnie przygotowani, koncert trwał trzy godziny z małą przerwą, i Cohen zaśpiewał pewnie ze trzydzieści piosenek (razem z bisami). Publiczność zapatrzona w swojego ulubieńca...
A jednak był to jeden z najgorszych koncertów na jakich byłem. Wytrzymałem prawie do końca, bo "Famous Blue Raincoat" wykonał dopiero jako piąty albo szósty bis.
Zarzut pierwszy i najwazniejszy: klezmerstwo (brak jakiegokolwiek ryzyka artystycznego). Całe przedstawienie zostało tak przygotowane, by ktoś kto wydał pieniądze na bilet wyszedł z niego jak najbardziej usatyafakcjonowany i odniósł wrażenie, że uczestniczył w czymś wielkim. Aranżacje utworów były załagodzone, prawie smooth jazzowe, przypuszczam, że grane nuta w nutę na każdym koncercie. trzeba przyznać, że Leonard był w świetnej formie wokalnej.
Zarzut drugi: idolatria. Publiczność traktowała Cohena jak kapłana, bezkrytycznie chłonąc to, co dobiegało do nich ze sceny.
Zarzut trzeci: zarabianie kasy (cała trasa została zorganizowana po to by podreperować stan finansów LC, po słynnej defraudacji oszczędności przez menager), dlatego Cohen nie mógł podejmować, żadnego ryzyka artystycznego. Żadnego kameralnego składu i mniejszych sal. To musiało być pełne przepychu, jednocześnie udając coś skromnego. Zestaw utworów musiał być The Best of... tak by zadowolić przede wszystkim neofitów.