Pokaż wiadomości

Ta sekcja pozwala Ci zobaczyć wszystkie wiadomości wysłane przez tego użytkownika. Zwróć uwagę, że możesz widzieć tylko wiadomości wysłane w działach do których masz aktualnie dostęp.


Wiadomości - mahavishnu

Strony: 1 ... 6 7 [8] 9
106
Dyskusje muzyczne i nie tylko / Odp: Aktualnie słucham...
« dnia: 16 Lipca 2011, 23:08:48 »
VdGG - ,,The least we can do is wave to each other'' -  chyba jednak pierwszy album zespolu  :-\ (Peter Hammill  tak  właśnie uważa). Pierwszy i od razu ocierający sie o wielkość , ukazujący ogromny potencjał i możliwości zespołu. Zapoczątkował on złotą serię zespołu : sześć pod rząd wspaniałych albumów , z których każdy może dziś być uznany za kanon rocka lat 70-tych. Bardzo niewielu wykonawców mogłoby pochwalić się takim pasmem artystycznych dokonań.  W latach 1969 - 1976 grupa przypominała króla Midasa , czego się nie tknęła zamieniało się w zloto. W tym mniej więcej czasie analogicznie wyglądała sprawa w przypadku King Crimson (1969 - 1974).

107
Ankiety różne / Odp: Drama czy FFH
« dnia: 16 Lipca 2011, 22:37:53 »
Tak , jest to jeden z tych przykładow , gdy do muzyki wmieszali sie prawnicy i wydali werdykt tyleż logiczny co absurdalny. Frakcja Squire'a wygrała tylko dlatego , że był on jedynym muzykiem Yes , który zagrał na wszystkich płytach zespolu i nigdy z niego nie odszedł , natomiast zupełnie pominęto przy werdykcie aspekt artystyczny. To odejście z zespołu było także przeważajacym czynnikiem w sporze między Gilmourem , Wrightem , Masonem a Watersem. Tego ostatniego ostatecznie pogrążył słynny list do EMI z grudnia 1985 roku  ,  w którym oświadczył on o odejściu z zespołu. W wypadku VdGG także zawsze miałem spore opory z albumem ,,Aerosol grey machine'' , który przecież de facto jest płytą solową Hammilla (znana sprawa z wytwórnią Mercury).

108
Dyskusje muzyczne i nie tylko / Odp: Zappa vs Hammill
« dnia: 16 Lipca 2011, 17:10:13 »
Zappę i Hammilla rożni dość mocno podejście do tekstów. Dla Hammilla mają one fundamentalne znaczenie natomiast dla Zappy niemal zawsze były one podrzędne względem muzyki. Choć możnaby oczywiście wskazać , gdzie teksty u niego nabierały większego znaczenia np. lp ,,Joe's garage''. Jako kompozytor Zappa był na pewno bardziej płodny i wszechstronny (choć Hammill w latach 70-tych bynajmniej także nie próżnował). Myślę , że najlepsze kompozycje Hammilla można spokojnie postawić obok tych reprezentatywnych dla Franciszka Wielkiego ( ktoż nie chciałby być autorem takich utworów jak :,,A plague of lighthouse keepers'' , ,,In the black room'' czy też ,,Killer''). Utwory Zappy są bardziej wyrafinowane w warstwie strukturalnej i harmonicznej , Hammillowi brakuje tu może takiego muzykologicznego backgroundu , jego utwory są może w warstwie muzycznej mniej świadome. Peter zawsze podkreślał w wywiadach  , że w czasie pisania muzyki nie zwracał uwagi na oznaczenia metryczne i inne tego typu kwestie, stąd choćby te problemy z ,,Gogiem'' , gdy muzycy VdGG mieli to grać na koncertach w połowie lat 70-tych (Guy Evans miał problemy z metrum utworu , na które Hammill nie zwracał uwagi). U Zappy byłoby to nie do pomyślenia , w jego zespole każdy muzyk musiał na ,,dzień dobry'' wykazać się perfekcyjną znajomością zapisu nutowego , że o umiejętnościach czysto muzycznych nie wspomnę. Ciekawie mówił o tym swego czasu w wywiadach Chester Thompson (pózniejszy perkusista Weather Report i koncertowy członek Genesis).

109
Dyskusje muzyczne i nie tylko / Odp: Aktualnie słucham...
« dnia: 16 Lipca 2011, 16:43:36 »
Conrad Schnitzler-"1.7.84" [ok]

Widzę , że Cię ostatnio mocno wzieło na Schnitzlera , ja także kiedys miałem taka ,,fazę'' na jego płyty - te z lat 70-tych , bardzo ciekawa odmiana elektronicznego rocka w awangardowym wydaniu. Choć nie wiem czy słowo ,,rock'' jest tu do końca na miejscu.

110
Dyskusje muzyczne i nie tylko / Odp: Aktualnie słucham...
« dnia: 16 Lipca 2011, 13:18:35 »
Roy Harper - ,,Stormcock'' (1971)
Peter Hammill - ,,X my heart''(1996)

111
Ankiety różne / Odp: Drama czy FFH
« dnia: 16 Lipca 2011, 13:08:02 »
Moim zdaniem po albumie ,,Drama'' powstało kilka płyt mniej więcej na jej poziomie. Po efekciarskich i nachalnie nowoczesnych ,,90125'' i ,,Big generator'' ukazała sie bardzo udana ,,ABWH'' (1989) zanurzona w przeszłości  , najbardziej ,,wakemanowska'' , z takimi perełkami jak ,,Themes'' , ,,Brother of mine'' czy ,,Birthright''. Po kiepskim ,,Union'' wyszła zaskakująco udana płyta ,,Talk'' (1994)  z dwoma utworami , które można zaliczyć do kanonu Yes ,,I am waiting'' i fenomenalnym ,,Endless dream'' (dla mnie to najlepszy utwór Yes od czasu ,,Awaken'' , okazało się , że nawet Trevor Rabin potrafi stworzyć porywającą muzykę) , utworów takiego formatu na najnowszym albumie na razie nie dostrzegłem.
Nie można także zapominać o ,,Keys to ascension - vol. 2'' (1997) , ta część studyjna to był zupełnie udany powrót do lat 70-tych na czele z suitą ,,Mind drive'', może nie była to rzecz na miarę ,,Close to the edge'' , ale na pewno warta zapamiętania.

112
Dyskusje muzyczne i nie tylko / Odp: Aktualnie słucham...
« dnia: 16 Lipca 2011, 01:23:11 »
McCoy Tyner - ,,Songs from the new world'' (1973) -  świetny przykład syntezy nowoczesnego jazzowego mainstreamu z muzyką symfoniczą. Tak , jazzmani także w latach 70-tych próbowali fuzji z klasyką , by wspomnieć tylko słynne płyty z tego nurtu : Mahavishnu Orchestra ,,Apocalypse''(1974)  czy też album Billa Evansa ,,Symbiosis'' (1974)

113
Dyskusje muzyczne i nie tylko / Odp: Zappa vs Hammill
« dnia: 16 Lipca 2011, 01:09:21 »
Co to znaczy,że chcieli się stać Zappą ?

Frank Zappa będący genialnym kompozytorem mógł tworzyć praktycznie dowolny rodzaj muzyki i zawsze brzmiało to rewelacyjnie, ponieważ słychać, iż żadne z jego eksperymentów nie są robione na siłę, najprawdopodobniej bawił się nieźle komponując różne ciekawe dźwięki.
Muzycy VdGG też postaniwili "zaszaleć" tworząc muzykę inną niż zwykle, ale niestety talentu zabrakło.
Całość jest wymuszona jak gra Hammilla na gitarze, a niektóre kompozycje (jak na przykład "Smoke") wyszły im bardzo prymitywne.
Można więc to podsumować hasłem: "Jeśli nie potrafisz, nie pchaj się na afisz".
Zappa potrafił, oni nie.


Co Ja myślę o nowym albumie VdGG wszyscy wiedza Ale chciał bym się odnieść do Zappy
Zawsze uważałem,że zdanie iż grał rożne gatunki muzyki i że tak zmieniał style jest przesadzone. Jedyny album na którym jest coś zupełnie innego  to "Francesco Zappa" Napisane prze Ciebie zdanie idealnie pasuje do solowej kariery PH. On faktycznie grał rożne gatunki

Frank Zappa to  istny tygiel przeróżnych stylow muzycznych. Z Hammillem nie sposób to porównać , Peter jednak generalnie trzyma się estetyki rockowej , aczkolwiek w różnych odcieniach , z pewnymi wyjątkami. U Zappy jest to doprowadzone niemal do ekstremum , ponadto niezwykle konsekwentne i pomimo pozornego chaosu koherentne.. Te przeróżne style , które przewijają się w jego twórczości  to po prostu pastisze różych gatunków i stylow muzycznych np country ,,Rhymin man'' , rapu ,,Promiscuous'' , disco ,,Dancing fool'' aż po muzykę dodekafoniczną ,,Project x'' , a można by tu wymieniać w nieskończoność. Płyta ,,Francesco Zappa'' to bynajmniej nie wyjątek , jeszcze w 1968 roku nagrał on płytę ,,Cruisin with Ruben and the Jets'' wyłącznie z pastiszami muzyki rozrywkowej z lat 50-tych i 60-tych , inna sfera to muzyka jazz-rockowa ,,Hot rats'' , Waka jawaka'' lub ,,Grand Wazoo''. Nie można zapominać o płytach , które nie miały już niemal nic wspólnego z estetyką rockową : ,,London Symphony Orchestra'' - 2 albumy , wspomniany wyżej ,,Yellow shark'' czy też ,,Civiliziation - phase III''. Warto także wspomieć o prekursorskim albumie ,,Jazz from hell''  (jeden z pierwszych w historii muzyki albumów nagranych w całości na synclavier , drugim był świetny album Eddiego Jobsona ,,Theme of secrets'' a pierwszym ... ,,Francesco Zappa'' , notabene stylistycznie zupełnie inny niż ,,Jazz from hell'') , możnaby tak wymieniać jeszcze dość długo. Rozrzut zaiste przeogromny.
Na najnowszej płycie VdGG te eksperymenty stylistyczne nie są z pewnością jakimś pastiszem ale raczej szukaniem swojej tożsamości stylistycznej. Właśnie te kompozycje wypadły na albumie dość blado i jałowo.

114
Ankiety różne / Odp: Drama czy FFH
« dnia: 15 Lipca 2011, 23:31:41 »
Na tej płycie podoba mi się to , że muzykom udało sie znależć zloty środek między artystycznymi aspiracjami a wymogami rynku. Powiedzmy sobie szczerze  - od ponad 60-letnich panów trudno byloby wymagać dziś , aby dali nam nowe ,,Gates of delirium'' lub ,,Close to the edge'' Nie te czasy ale chyba i także nie te możliwości. Dobrze , że nie skończyło się na czymś w rodzaju ,,Union'' lub ,,Open your eyes'' , płytach w zasadzie nikomu niepotrzebnych. Yes w zasadzie od dobrych kilkunastu lat zdawał sie być zespołem , który żyje przeszłością , np. w czasie trasy ,,Open your eyes'' praktycznie nie grali utworów z tej płyty , prezentując klasyki z lat 70-tych. A jeszcze w latach 80-tych było dokładnie odwrotnie , wówczas grali swoją współczesną muzyką ,,,starocie'' pojawiały się w czasie bisów. Teraz zapewne też skupią się na klasykach , zresztą ludzie chyba przede wszystkim na to przychodzą.

115
Moim zdaniem zasadnicze pytanie jest niewłaściwe. Myślę ,ze zasadniej byłoby spytać : czy jesteś zawiedziony/zawiedziona płytą ,,GIN''. Słowo ,,oszukany'' jest doprawdy zbyt mocne. Wszak nie mamy tu do czynienia z zespołem sprzedającym ,,muzyczne hamburgery'' ale z poważną grupą rockową , której twórczość nieustannie ewoluuje. Pytanie jest tylko takie czy tą ewolucję akceptujemy. Album ewidentnie nie ma charakteru komercyjnego zatem o oszustwie nie ma mowy. Kwestią sporną jest natomiast jego stylistyka i poziom artystyczny.
Według mnie jest to najsłabszy album VdGG  w całej dyskografii , płyta obciążona wieloma błędami , choćby natury konceptualnej, znajduje się na niej kilka kompozycji faktycznie poniżej pewnego przyjętego poziomu dla tego zespolu , słychać tu pewne wyjałowienie pomysłów , dziwi czasami eksponowanie swoich słabych stron (doprawdy nie rozumiem jak można tak mocno uwypuklić brzmienie gitary  muzyka , który posiada zaledwie rudymentalną technikę gry jednocześnie chowając głęboko w cień organy wyśmienitego instrumentalisty , który na tym albumie po prostu sobie nie pograł). Tych wad można by oczywiście podawać więcej jednak tak naprawdę nie w tym rzecz. Album jest mimo wszystko odważny , nonkonformistyczny , jest niemałym wyzwaniem percepcyjnym dla przeciętnego współczesnego słuchacza . Zespół nie wyzbył się ducha eksploracji stylistycznych i brzmieniowych. Fakt , że muzyka dośc mocno odbiega od naszych przyzwyczajeń związaych z zespołem rodzi oczywiście ,,opór materii''.
Moja odpowiedz jest zatem taka : mimo , że album mnie nie przekonuje , nie znalazłem na nim żadnego wybitnego utworu , jednak w najmniejszym stopniu nie czuję sie oszukany. Hammill i jego towarzysze maja prawo do wolty stylistycznej i własnych poszukiwań. Jeżeli nawet album jest słaby pod względem artystycznym  , co przyjmuje za rzecz prawdopodobną, nie jest to powodem mieszania go z fekaliami.

116
Ankiety różne / Odp: Drama czy FFH
« dnia: 14 Lipca 2011, 23:40:38 »
Po pierwszym przesłuchaniu powiem tak :
Generalnie jestem wobec tej płyty na TAK !
Album nie zawodzi choć jednocześnie nie powala. Porównywanie z ,,Dramą'' jest dość trudne bowiem albumy różnią się dość znacznie stylistyczie (myślałem przed pierwszym przesłuchaniem  , że tych podobieństw będzie więcej , tymczasem kończą sie one raczej na personaliach).

Podobieństwa : - mimo wszystko tu i tam brak arcydzieła , choć na ,,Dramie '' bylo do             tego  bliżej   (,,Machine Messiah'') , zręczna próba połączenia estetyki rocka progresywnego z pop rockiem,   rażący brak Wakemana - Downes nie ma własnego specyficznego stylu.

Różnice :  na ,,Dramie'' panowie robili wszystko , aby Trevor Horn brzmiał jak Jon Anderson , tymczasem na tym najnowszym dziele nie dostrzegłem aż tak usilnych zabiegów , głos Benoit Davida bardziej kojarzy mi się z Dennisem de Youngiem z grupy Styx niż Jonem Andersonem, ,,Drama'' miała znacznie cięższe , rockowe brzmienie , ta najnowsza jest bardziej subtelna , sekcja rytmiczna Squire - White nie gra już z takim ognistym animuszem,
 zaskoczeniem jest także to , że produkcja tej płyty pozbawiona jest efekciarskiej produkcji a la Trevorn Horn (już na ,,Dramie'' były tego pierwsze przejawy , choćby w ,,Tempus fugit'' , nie wspominajac o ,,90125''.
A która jest lepsza ?
Trudno powiedzeć po jednokrotnym przesłuchaniu , chciałoby się powiedzieć ,,Drama'' , jednak myślę , że potrzeba na to więcej czasu , to on weryfikuje znacznie lepiej takie sądy i opinie.

117
Dyskusje muzyczne i nie tylko / Odp: Aktualnie słucham...
« dnia: 14 Lipca 2011, 22:31:27 »
Mingo Lewis  -  ,,Flight never ending'' - 1976

Larry Young ,,Spaceball'' - 1976

118
Ankiety van der graafowe / Odp: Ulubiona okładka
« dnia: 14 Lipca 2011, 16:54:26 »
Wahałem się dlugo między ,,Pawn hearts'' a ,,World record'' a ponieważ nikt nie zagłosował na tą drugą zdecydowałem się właśnie na nią. Świetny pomysł wyjściowy , bardzo ja lubię.

119
Dyskusje muzyczne i nie tylko / Odp: Aktualnie słucham...
« dnia: 13 Lipca 2011, 23:34:06 »
Allan Sorrenti - ,,Come un vecchio incensiere'' (1973) : mało znany album z kręgu włoskiego rocka progresywnego , okrasą jest 23 minutowa suita tytułowa z awangardowymi eksperymentami z głosem i intrygującymi inkrustacjami sytezatorowymi Francisa Monkmana. Gościnnie w dwóch utworach na flecie zagrał niejaki ... David Jackson.

120
Dyskusje muzyczne i nie tylko / Odp: Aktualnie słucham...
« dnia: 12 Lipca 2011, 23:55:08 »
Chick Corea - ,,Mad hutter''  (1978) - bajeczna muzyka o bajkowej tematyce. Moim zdaniem ostatni wielki ,,elektryczny '' album Corei , nagrany tuż po rozpadzie Return To Forever. Te pózniejsze Elektric Bandy to niestety taka elektryczna jazzowa popelina.

Area - ,,Crac'' (1974)  -  ależ fantastyczna , ognista muzyka , jeden z bardzo niewielu przykładów oryginalnej muzyki włoskiej  spod znaku rocka progresywnego. Choć Area to coś znacznie więcej niż tylko progressive , prawdziwy tygiel stylistyczny , przede wszystkim mnóstwo odniesień do jazzu. Ich albumy z lat 1973 - 1978 były wprost bezbłędne. Wokalista tego zespołu Demetrio Stratos to prawdziwa legenda włoskiej muzyki , oryginalny i radykalny , traktujący w sposób totalny swój głos (takie małe skojarzenia z Hammillem). Swego czasu nagrał nawet album  na głos solo (,,Cantare la voce'' - 1978) , myślę , że Peter także mógłby o tym pomyśleć , próby , które podejmował w tym względzie były bardzo zachęcające.

Strony: 1 ... 6 7 [8] 9