"Ship of Fools" - polskie forum VdGG / PH
Van Der Graaf Generator => Ankiety van der graafowe => Wątek zaczęty przez: ceizurac w 15 Marca 2011, 22:27:06
-
GIN
-
ja sie jeszcze wstrzymam
-
Trisector [ok]
-
A Grounding In Numbers [ok] (nie używam skrótu bo płyta tak dobra że zasługuje bo napisać pełen tytuł :) )
-
A Grounding In Numbers [ok] (nie używam skrótu bo płyta tak dobra że zasługuje bo napisać pełen tytuł :) )
Ja już tyle razy napisałem całą nazwę, że chyba wystarczy. ;) A GIN pięknie brzmi ;D (a trunek też niczego sobie 0=0).
-
"Trisector", potem długo nic, "Present" i "Gin".
-
Trisector, bowiem słucham muzyki, a nie dzwięków wydawanych przy chodzeniu po błocie.
-
Nie za wcześnie na takie pytania?
-
Nie za wcześnie na takie pytania?
Znam GiN dłużej od Ceizuraca tylko nie wolno mi było o tym pisać pod karą utraty radzieckich nożyczek do paznokci, więc się nie przyznawałam ;)
-
Nie za wcześnie na takie pytania?
Znam GiN dłużej od Ceizuraca tylko nie wolno mi było o tym pisać pod karą utraty radzieckich nożyczek do paznokci, więc się nie przyznawałam ;)
A i Ja znam nie od wczoraj :)
-
Czyli chyba jeszcze tylko ja nie słuchałem. W zwyczaju mam, że każdą nową płytę Hammilla "kontempluję" przy dobrym czerwonym półwytrawnym winie. Wina jeszcze nie mam więc płyta musi poczekać;-)
-
Czyli chyba jeszcze tylko ja nie słuchałem. W zwyczaju mam, że każdą nową płytę Hammilla "kontempluję" przy dobrym czerwonym półwytrawnym winie. Wina jeszcze nie mam więc płyta musi poczekać;-)
wytrzymasz tyle ? - bo mnie by bardzo korciło by przesłuchac
-
Czyli chyba jeszcze tylko ja nie słuchałem. W zwyczaju mam, że każdą nową płytę Hammilla "kontempluję" przy dobrym czerwonym półwytrawnym winie. Wina jeszcze nie mam więc płyta musi poczekać;-)
Bierz swoje Audi i starym zwyczajem do sklepiku :D
-
Czyli chyba jeszcze tylko ja nie słuchałem. W zwyczaju mam, że każdą nową płytę Hammilla "kontempluję" przy dobrym czerwonym półwytrawnym winie. Wina jeszcze nie mam więc płyta musi poczekać;-)
Bierz swoje Audi i starym zwyczajem do sklepiku :D
To dopiero w piątek lub sobotę zamierzam sobie urządzić wieczór z nową płytą.
Czyli chyba jeszcze tylko ja nie słuchałem. W zwyczaju mam, że każdą nową płytę Hammilla "kontempluję" przy dobrym czerwonym półwytrawnym winie. Wina jeszcze nie mam więc płyta musi poczekać;-)
wytrzymasz tyle ? - bo mnie by bardzo korciło by przesłuchac
Jakoś dam radę;-) Tradycja to tradycja:-)
-
Czyli chyba jeszcze tylko ja nie słuchałem. W zwyczaju mam, że każdą nową płytę Hammilla "kontempluję" przy dobrym czerwonym półwytrawnym winie. Wina jeszcze nie mam więc płyta musi poczekać;-)
Bierz swoje Audi i starym zwyczajem do sklepiku :D
To dopiero w piątek lub sobotę zamierzam sobie urządzić wieczór z nową płytą.
I słusznie. Co siebie będziesz przeszkadzał praca w słuchaniu.
-
Nie za wcześnie na takie pytania?
Dla mnie raczej nie. Można oddać głos w dowolnej chwili. :)
Znam GiN dłużej od Ceizuraca tylko nie wolno mi było o tym pisać pod karą utraty radzieckich nożyczek do paznokci, więc się nie przyznawałam ;)
No widzę, że wchodzimy na grząski teren. Zaczyna się licytacja kto wcześniej znał... A skąd wiesz kiedy ja "GIN" pierwszy raz słuchałem?
Trisector, bowiem słucham muzyki, a nie dzwięków wydawanych przy chodzeniu po błocie.
Kapitalne porównanie! ;)
-
A Grounding In Numbers- po dlugim namyśle
-
No widzę, że wchodzimy na grząski teren. Zaczyna się licytacja kto wcześniej znał... A skąd wiesz kiedy ja "GIN" pierwszy raz słuchałem?
Konkretna data ma tu znaczenie jak dzień szczepienia przeciw wściekliźnie psa Kaddafiego, chciałam po prostu tylko napisać, iż poznałam tę płytę nie 14 marca, ale duuużo wcześniej.
Kapitalne porównanie! ;)
Kapitalny to jest "Kapitał" Marksa wydany w języku "Czuch", chociaż to się inaczej pisze:
http://pl.wikipedia.org/wiki/J%C4%99zyk_chuj (http://pl.wikipedia.org/wiki/J%C4%99zyk_chuj)
-
No widzę, że wchodzimy na grząski teren. Zaczyna się licytacja kto wcześniej znał... A skąd wiesz kiedy ja "GIN" pierwszy raz słuchałem?
Konkretna data ma tu znaczenie jak dzień szczepienia przeciw wściekliźnie psa Kaddafiego, chciałam po prostu tylko napisać, iż poznałam tę płytę nie 14 marca, ale duuużo wcześniej.
Kapitalne porównanie! ;)
Kapitalny to jest "Kapitał" Marksa wydany w języku "Czuch", chociaż to się inaczej pisze:
http://pl.wikipedia.org/wiki/J%C4%99zyk_chuj (http://pl.wikipedia.org/wiki/J%C4%99zyk_chuj)
Ja ją poznałem 15 lutego A Ty Des?
-
No widzę, że wchodzimy na grząski teren. Zaczyna się licytacja kto wcześniej znał... A skąd wiesz kiedy ja "GIN" pierwszy raz słuchałem?
Konkretna data ma tu znaczenie jak dzień szczepienia przeciw wściekliźnie psa Kaddafiego, chciałam po prostu tylko napisać, iż poznałam tę płytę nie 14 marca, ale duuużo wcześniej.
Kapitalne porównanie! ;)
Kapitalny to jest "Kapitał" Marksa wydany w języku "Czuch", chociaż to się inaczej pisze:
http://pl.wikipedia.org/wiki/J%C4%99zyk_chuj (http://pl.wikipedia.org/wiki/J%C4%99zyk_chuj)
Ja ją poznałem 15 lutego A Ty Des?
Dokładnie nie pamiętam, ale mniej więcej na miesiąc przed wydaniem.
-
Trisector, pozostałe płyty to tylko kilka fajnych utworów plus masa odrzutów.
-
Trisector, pozostałe płyty to tylko kilka fajnych utworów plus masa odrzutów.
Zgadzam się, oczywiście Trisector :)
-
Jestem w trakcie przesłuchiwania GiN, więc zagłosuję później.
-
Nie wiem / nie mam zdania
-
Na wszystkich tych albumach są lepsze i gorsze numery, ale "Over The Hill" jest na "Trisectorze", więc głosuję właśnie na niego.
-
No i siódmy głos na Trisector ;).
-
Oczywiście "Trisector".
-
Trisector.
-
Zdecydowanie: "A Grounding In Numbers".
Płyta jest spójna, ciekawa, przymyślana i odważna.
Większa recenzja - wkrótce.
-
Zdecydowanie: "A Grounding In Numbers".
Płyta jest spójna, ciekawa, przymyślana i odważna.
Większa recenzja - wkrótce.
Witam w klubie. Spójność (równowaga) i odwaga to chyba rzeczywiście kluczowe cechy tego albumu.
-
Zdecydowanie: "A Grounding In Numbers".
Płyta jest spójna, ciekawa, przymyślana i odważna.
Większa recenzja - wkrótce.
Mimo braków warsztatowych w kilku numerach, uważam jednak "Trisectora" za płytę o wiele lepszą.
GiN może i jest przemyślana, jednak kilka utworów każe nam się zastanowić, czy nie wrzucić tej płyty do kominka.
Mnie osobiście takie eksperymenty nie interesują, niech panowie zmienią nazwę i nagrywają takie "kwiatki" jak Smoke, wydawanie tego pod nazwą VdGG to dla mnie oszukiwanie fanów, osobiście tak to odbieram.
To był tylko mój komentarz, nie chce rozpalać nowej dyskusji.
-
Zdecydowanie: "A Grounding In Numbers".
Płyta jest spójna, ciekawa, przymyślana i odważna.
Większa recenzja - wkrótce.
Witam w klubie. Spójność (równowaga) i odwaga to chyba rzeczywiście kluczowe cechy tego albumu.
Czekam na hiphopową płytę VdGG, też będzie odważna :P
-
Czekam na hiphopową płytę VdGG, też będzie odważna :P
Akurat na taką nie czekam (ale odważna byłaby na pewno).
Mnie osobiście takie eksperymenty nie interesują, niech panowie zmienią nazwę i nagrywają takie "kwiatki" jak Smoke, wydawanie tego pod nazwą VdGG to dla mnie oszukiwanie fanów, osobiście tak to odbieram.
To był tylko mój komentarz, nie chce rozpalać nowej dyskusji.
Nie zgadzam się, że to oszukiwanie. Ja się nie czuję oszukany - tak to odbieram osobiście. Również nie rozpalam dyskusji, tylko komentuję komentarz.
-
Czekam na hiphopową płytę VdGG, też będzie odważna :P
Akurat na taką nie czekam (ale odważna byłaby na pewno).
Mnie osobiście takie eksperymenty nie interesują, niech panowie zmienią nazwę i nagrywają takie "kwiatki" jak Smoke, wydawanie tego pod nazwą VdGG to dla mnie oszukiwanie fanów, osobiście tak to odbieram.
To był tylko mój komentarz, nie chce rozpalać nowej dyskusji.
Nie zgadzam się, że to oszukiwanie. Ja się nie czuję oszukany - tak to odbieram osobiście. Również nie rozpalam dyskusji, tylko komentuję komentarz.
Ja też skomentuję komentarz i obrażany na VDGG nie jest. Przeciwnie ta płyty to jedna z niewielu dobrych rzeczy jakie mnie w życiu spotkały :)
ps. Nikt dyrekcji ust nie zamknie i robić tego nie zamierza ale już wszyscy wasze zadnie znają -po co ja ciągle powtarzać?
-
Osobiście czuję się oszukana i nie tylko ja, zrobię zaraz ankietę.
Proszę o nie rozwijanie kłótni / dyskusji tutaj ;)
-
Zdecydowanie: "A Grounding In Numbers".
Płyta jest spójna, ciekawa, przymyślana i odważna.
Większa recenzja - wkrótce.
Witam w klubie. Spójność (równowaga) i odwaga to chyba rzeczywiście kluczowe cechy tego albumu.
Czekam na hiphopową płytę VdGG, też będzie odważna :P
Odwaga i.e. bezkompromisowość jest jedną z głównych (immanentnych) cech muzyki i postawy VdGG i Petera Hammilla (o czym napiszę w recenzji). Za każdym razem gdy popełniają kompromisy (World Record, Present, Skin, In A Foreign Town) zaczyna być nieciekawie. Za każdym razem jak podejmują ryzyko (The Quiet Zone/The Pleasure Dome, The Future Now, This, A Grounding In Numbers), jest ciekawie (nawet jeśli niektórzy słuchacze oceniają to jako porażkę artystyczną, bo nie pasuje do wypracowanego "wzrorca" muzyki VdGG/PH).
-
Odwaga i.e. bezkompromisowość jest jedną z głównych (immanentnych) cech muzyki i postawy VdGG i Petera Hammilla (o czym napiszę w recenzji). Za każdym razem gdy popełniają kompromisy (World Record, Present, Skin, In A Foreign Town) zaczyna być nieciekawie. Za każdym razem jak podejmują ryzyko (The Quiet Zone/The Pleasure Dome, The Future Now, This, A Grounding In Numbers), jest ciekawie (nawet jeśli niektórzy słuchacze oceniają to jako porażkę artystyczną, bo nie pasuje do wypracowanego "wzrorca" muzyki VdGG/PH).
Porównywanie "GiN" do "Future Now" lub "The Quiet Zone..." jest dla mnie świętokradztwem.
Tak to odbieram i nie zamierzam dłużej z nikim o tym dyskutować.
-
Odwaga i.e. bezkompromisowość jest jedną z głównych (immanentnych) cech muzyki i postawy VdGG i Petera Hammilla (o czym napiszę w recenzji). Za każdym razem gdy popełniają kompromisy (World Record, Present, Skin, In A Foreign Town) zaczyna być nieciekawie. Za każdym razem jak podejmują ryzyko (The Quiet Zone/The Pleasure Dome, The Future Now, This, A Grounding In Numbers), jest ciekawie (nawet jeśli niektórzy słuchacze oceniają to jako porażkę artystyczną, bo nie pasuje do wypracowanego "wzrorca" muzyki VdGG/PH).
Porównywanie "GiN" do "Future Now" lub "The Quiet Zone..." jest dla mnie świętokradztwem.
Tak to odbieram i nie zamierzam dłużej z nikim o tym dyskutować.
Desdemono, przykro mi czytać twój komentarz. Nie dlatego, że nie masz prawa czuć się oszukana nowym wydawnictwem VdGG i nie dlatego, że uważasz, że nie dorównuje ono nawet, dajmy na to, "Two Virgins" Lennona i Ono, nie mówiąc już o "Future Now" czy "The Quiet Zone". Dlatego jest mi przykro, że komentujesz nie samą wartość wydawnictwa, a ocenę (której w moim twierdzeniu jest niewiele) jednego z forumowiczów (w tym przypadku moją). Oczywiście nie jestem świętą krową, i wszystko co piszę może być komentwane. Jest mi przykro, bo szanuję twoją opinię dotyczącą "A Grounding In Numbers" i w żaden sposób nie zamierzam jej komentować.
-
Hajduku, "GiN" jest dla mnie płytą tak słabą, iż moim zdaniem powinno się o niej zapomnieć i w ogóle nie pisac na forum.
Dlatego skomentowałam twoją ocenę, która jest dla mnie nie do przyjęcia.
Nie było w tym nic osobistego, dla mnie powyższe porównanie to świętokradztwo i mojego zdania nic nie zmieni.
-
Przeciwnie ta płyty to jedna z niewielu dobrych rzeczy jakie mnie w życiu spotkały :)
Dla mnie wydanie "GiN" to jedna z najgorszych rzeczy, jakie mnie w życiu spotkały, gorsza była tylko śmierć moich rodziców w roku 1991.
(Nie żartuję).
-
Przeciwnie ta płyty to jedna z niewielu dobrych rzeczy jakie mnie w życiu spotkały :)
Dla mnie wydanie "GiN" to jedna z najgorszych rzeczy, jakie mnie w życiu spotkały, gorsza była tylko śmierć moich rodziców w roku 1991.
(Nie żartuję).
Albo Twoje życie jest bardzo szczęśliwe ale idz to psychiatry. (nie żartuje i to nie kpina a troska)
-
Albo Twoje życie jest bardzo szczęśliwe ale idz to psychiatry. (nie żartuje i to nie kpina a troska)
Spuszczę na ten post zasłonę milczenia, bowiem nie dam się sprowokować.
Nie zmienia to faktu, iż nic poza śmiercią moich rodziców nie spodowodowało u mnie tak długiego rozstroju nerwowego jak właśnie wydanie "GiN".
-
Zdecydowanie: "A Grounding In Numbers".
Płyta jest spójna, ciekawa, przymyślana i odważna.
Większa recenzja - wkrótce.
Witam w klubie. Spójność (równowaga) i odwaga to chyba rzeczywiście kluczowe cechy tego albumu.
Czekam na hiphopową płytę VdGG, też będzie odważna :P
Odwaga i.e. bezkompromisowość jest jedną z głównych (immanentnych) cech muzyki i postawy VdGG i Petera Hammilla (o czym napiszę w recenzji). Za każdym razem gdy popełniają kompromisy (World Record, Present, Skin, In A Foreign Town) zaczyna być nieciekawie. Za każdym razem jak podejmują ryzyko (The Quiet Zone/The Pleasure Dome, The Future Now, This, A Grounding In Numbers), jest ciekawie (nawet jeśli niektórzy słuchacze oceniają to jako porażkę artystyczną, bo nie pasuje do wypracowanego "wzrorca" muzyki VdGG/PH).
Z calym szacunkiem , ale umieszczenie albumu ,,World record'' obok ,,Skin'' i ,,In a foreign town'' w kontekście kompromisów uważam za swoiste nadużycie .
Ja odbieram płytę ,,World record'' jako ostatni album VDGG pozbawiony pewnych konformistycznych naleciałości. ,,Quiet zone/Pleasure dome'' nie postrzegam zatem jako ,,odważny'', ale raczej jako pierwszą , poważną próbę kompromisu , szukanie nowego kręgu odbiorców , częstokroć nie mającego nic wspólnego z rockiem progresywnym. Cieżko jest jednoznacznie ocenić te nowofalowe naleciałości na ,,Quiet zone...'' , w jakim stopniu byly to kompromisy i stylistyczny konformizm a w jakim świadoma, szczera kreacja artystyczna. Hammill juz wcześniej bawił się w te quasi punk - rockowe naleciałości. W wielu wywiadach podkreślał , że bardzo odpowiada mu taka zgiełkliwa rockowa estetyka , brudne , surowe brzmienie , co faktycznie koresponduje z rodzacą sie wówczas stylistyką punk - rockową . W końcu ,,Nadir's big chance'' był swoistą antycypacją punk - rocka. Na ,,World record'' słychać także pewne elementy surowego, kostycznego brzmienia , które może kojarzyć sie z rosnącym wówczas w siłę ruchem punkowym , jednak w warstwie estetycznej muzyka VDGG to ciągle inna dzwiękowa galaktyka niż toporne pobrzękiwania muzykantów spod znaku Johnniego Rottena. ,,World record'' to nadal bezkompromisowy , radykalny język harmoniczny , tak typowy dla VDGG. Mnóstwo tu dysonansów , struktura rytmiczna mimo , że ciążąca stopniowo w stronę konwencjomalnych podziałów rytmicznych ciągle jednak w wielu partiach odbiega znacznie od banalnego rockowego schematu parzystych podziałów. Jednocześnie jest to album obfitujący w wiele fragmentów instrumentalnych , bodaj na żadnym dotychczasowym albumie VDGG nie bylo takiego znaczącego procentu partii instrumentalnych . W zasadzie to nie dziwię sie Hammillowi, że po odejściu Bantona i Jacksona zmienil nazwę zespołu , była to uczciwa postawa , świetnie wpisujaca się w etykę działania zespołu. ,,World record'' brakuje może świeżości i eksplozywnej kreatywności , jest to w zasadzie takie stylistyczne repetytorium z poczynań grupy , jednak muzycznie grupie trudno zarzucić tu jakieś większe kompromisy. Powiem nawet więcej , gdybyśmy porównali ten album z innymi płytami grup progresywnych z 1976 roku to jawi się on jako przedsięwzięcie wyjątkowo pryncypialne w sferze artystycznej. Spójrzmy jak poczynaly sobie wówczas inne wybitne grupy tego nurtu : zupełnie piosenkowy ,,Too old to rock'n' roll to young to die'' Jethro Tull'' , znakomity , ale jednak ciążący z wolna w kierunku konwencjonalnej piosenki ,,A trick of the tail'' Genesis , a przykładów można podać znacznie więcej (Caravan , Focus, Le Orme).