Trzy koncerty Marillion za nami. Wrażenie z dnia pierwszego zrobił na mnie The Great Escape z płyty Brave, którą kiedyś ze 20 lat temu katowałem na kasecie w walkmanie jeżdżąc na wykłady... Dzień drugi to Warm Wet Circle, środek The Misplaced Childhood i The New Kings, The Leavers, ktoś koło mnie powiedział że FEAR nie sprawdza się na koncercie, a ja całkiem inaczej to odebrałem, No i dzień wczorajszy, płyta marillion.com której prawie nie znałem. Interior Lulu i House nawet mnie do tej płyty nieco przekonały, potem parę kawałków z The Seasons End i This Strange Engine, rewelacja... na koniec znowu jedna z części The Leavers... W głowie pozostało dzisiaj chóralne We come together, czy Warm Wet circle, a także solówki Steve'a ... Jesteśmy za wielcy by upaść, jesteśmy nowymi królami...