Nick Cave - różności. Nie mam (ani nie znam w całości) żadnej regularnej płyty tego Pana. Doszedłem jednak do wniosku, że czas ten stan rzeczy zmienić. Od czego polecalibyście zacząć? Jakieś 2-3 typy na początek? Ewentualnie, co należy omijać szerokim łukiem?
Szerokim łukiem nic nie należy omijać bo Cave słabej płyty nie nagrał nigdy. Jeśli miałbym coś polecić to przede wszystkim:
Let love in- jego najlepsza moim zdaniem rzecz- prawdziwy koncept album o ultraconej miłości z takimi klasykami jak Do you love me, Loverman czy też Ain't gonna rain anymore
Boatman's call- płyta bardzo nastrojowa-to już jest inny Cave- poetycki, trochę rozmarzony inspirowany Leonardem Cohenem - znikneły gdzieś te wszystkie mordercze klimaty z poprzednich wydawnictw zastąpione przez gorzkie rozliczenie się z przeszłoscią której nie da się zapomnieć.
No more shall we part- kolejna poetycka rzecz tyle tylko ze bardzo smutna co podkreślają takie nagrania jak As I sat sadly by her side czy też wstrząsające Oh my lord. Pod względem muzycznym to kontynuacja Boatman's call.
Murder ballads- czyli najmroczniejszy Cave- płyta o zbrodni gdzie trup ściele się gęsto- a do tego słynny klasyk Where the wild roses grow- to chyba najlepsza płyta na początek dla nieznającego Cave'a słuchacza