"Over the Hill" można na pewno porównać do "Childlike Faith..." (muzycznie i tekstowo), "Pilgrims" (tekstowo) i troszkę "Still Life" (tekstowo) - no i do całości płyty "Still Life" samym nastrojem - ten smutek w śpiewie Hammilla, nawet powiedziałbym rezygnacja, zwątpienie w sens życia. W każdym razie piękny to utwór.
A muzycznie mamy fajny motyw organów (albo chyba bardziej staroświeckich klawiszy), no i dwa odlotowe fragmenty (ok. 4 i ok. 8 minuty).
A gitary mało w tym utworze, właściwie to w tym drugim (odlocie) fragmencie szaleje. Bo w wersji koncertowej Hammill gra tylko na klawiszach.
Banton i Evans rządzą bardzo - nawet pokusiłbym się o stwierdzenie, że "Trisector" to bardziej "ich" płyta niż Hammilla. Zresztą tylko "Lifetime" - w opisie - jest autorstwa PH, reszta całego zespołu; to też o czymś świadczy.