Ciężki wybór; Hammill tyle tego natworzył... Ale kilka progrockowych płyt (oczywiście nie w sensie np. King Crimson czy VDGG - skoro PH na większości z nich sam grał na wszystkich instrumentach) mogę Ci polecić; oczywiście będzie to jak zwykle bardzo subiektywne.
"Black Box", "Roaring Forties", "This", "What, now?", "Singularity", "...all that might have been..." - spróbuj się zmierzyć z 3-płytową wersją; jeśli chciałbyś trochę instrumentalnych szaleństw to "Unsung" też jest niezły; no może "The Fall of the House of Usher" - co prawda to opera rockowa ale może podejdzie Ci.