U mnie dotarcie na miejsce nie sprawiło większych problemów (no może poza mandatem w Pradze), udało mi się załatwić bilety i być jeszcze ponad godzinę przed koncertem. Sala faktycznie przypominała bardziej stare kino niż jakiś Pałac jak sugerowałby to nazwa. Miałem ochotę udać się pod scenę jednak moi towarzysze wypatrzyli miejsce na balkonie i nie miałem wyjścia jak tylko udać się tam z nimi. Okazało się, że jest tam całkiem nieźle bo były miejsca siedzące. Koncert zaczął się z jakimś 25 minutowym poślizgiem utworem Interference Pattenrs. Moje pierwsze wrażenie było takie, że jest za cicho bo w porównaniu do Krakowa to pierwsze dźwięki Interference Pattenrs zwiastowały „Silent Corner”. Później zrobiło się na szczęście trochę lepiej w kwestii głośności. Publika ogólnie do bani. Chodzenie w środku utworu po piwo było moim zdaniem co najmniej nie na miejscu. Najbardziej wk****ły mnie rozmowy podczas środkowej partii „Over the Hill”, tyle czekałem na ten utwór a tutaj jakies 2 czeskie downy zaczęły sobie gadać nagle. Na szczęście zostali szybko wyciszeni.
Dla mnie highlightami koncertowymi były Over the Hill, La Rossa, M3 (zdecydowanie lepiej niż w Krakowie!!!) Men-Erg i Still Life, którego wykonania jakoś spodziewałem się na bis (wcześniej jakaś kobieta z publiki prosiła o ten utwór) . Utwory, których mogłoby nie być na rzecz innych to Lifetime i już na pewno „All that Before”, słyszałem to już live w Krakowie a dla mnie to utwór poniżej przeciętnej VdGG, od takie chwilowe oderwanie od głównego materiału jak np. Theme One.
Mój znajomy stwierdził, że ten koncert w Pradze był lepszy od tego w Krakowie ponieważ był bardziej „Vandegraffowy”- być może…. Dla mnie na pewno bardzo zabrakło Childlike Faith i Childhood`s End oraz drugiego bis w postaci Refugees. Wtedy czułbym się usatysfakcjonowany a teraz jednak czuję niedosyt… Co to tego, który lepszy, Kraków czy Praga… Na to pytanie jak na razie nie zdołałem sobie jeszcze odpowiedzieć…