Zgadzam się z Hajdukiem w kwestii Songs For Drella" I "Magic..."
Lou Reed nie miał wybitnie słabych płyt z wyjątkiem "Lulu"
(i tym się pewnie komuś narażę:-)
A ja lubię "Lulu" - najlepsza płyta Metalliki. Za to niekoniecznie mogę się przekonać do "Set The Twilight Reeling" Reeda
ja też bardzo lubię Lulu- ciekawy eksperyment a do tego dobrze się słucha co nie zawsze idzie w parze- za nasłabsze dokonanie Reeda uważam album Sally Can't Dance z 1974 roku- nigdy nie mogłem przekonać się do tej płyty
"Set The Twilight Reeling" - ma czasami świetne, prawie "stone-rockowe" brzmienia i cały czas fantastycznie neurotyczny śpiew Lou. Jeden słaby punkt to HookyWooky
"Sally Can't Dance" - popowa twarz Lou, niczym Barbra Streisand
Eksperyment przypomina popowe płyty Captain'a Beefhart'a - ten sam problem dotyczący lat 70-tych, gdzie underground próbuje popować. Ale ta płyta nie jest zła.
Ma też velvetove smaczki choćby "Kill your sons"
Obie te płyty są lepsze niż eksperyment "Lulu" (gdzie jeśli patrząc na Metallicę to faktycznie ich najlepsza). Lulu wygląda na płytę zrobioną a nie zagraną. Zrobioną by dobrze wyglądało, a goście z Metalliki nie czują bluesa i jakby nie wiedzieli z kim grają.
Szyte grubymi nićmi i nudne.
Kończę już mój wywód tym, że dla mnie najlepszy Lou Reed to "Berlin"!