Był. Zgadzam się całkowicie. Znam te ostatnie dokonania i jakiś tam poziom jest, ale nie ma co porównywać nawet.
Karlstad jest genialny. Byłem w niezłym szoku po wysłuchaniu tego, wiedząc, że większość z tego materiału to improwizacje. (poza brzmieniem perkusji, którego nigdy nie lubiłem w SBB - jak granie na pudełku) całość brzmi naprawdę fantastycznie. Lakis grający na żywo a ten w studio, to dwaj różni goście.
Fajny to koncert rzeczywiście - dla mnie nawet za czysty (mimo improwizacji). A perkusja (nie mam nic przeciwko grze Piotrowskiego) akurat tu mi się średnio podoba - zbyt taka rockowa (brutalna? ).
Piotrowski umiejętności ma nieprzeciętne, jeden z lepszych jak nie najlepszy nasz pałker, tylko czasem głupia kwestia sprzętu wpływa na sam odsłuch. Jak wiadomo duże znaczenie ma też samo strojenie bębnów, membrany itp. Jeden zestaw perkusyjny brzmi lepiej, inny gorzej. (Najprawdopodobniej) Ten Ludwig na którym wówczas grał, może i był markowy i ceniony, ale według mnie brzmi do bani. Do tego jeszcze Jerzy nie grał siłowo, tylko był technikiem i szkoda, że nie było to jakoś uwypuklone poprzez lepszy wybór sprzętu.
Dla mnie jest to ogromna wada tamtego, legendarnego składu - bębny, które brzmią zazwyczaj koszmarnie (trochę inaczej jest na niektórych płytach studyjnych - np. Follow My Dream, gdzie jest bardzo dobra - bo zachodnia - produkcja całości) na których gra świetny perkusista. Paradoks.
Nieco podobna sytuacja jest z VDGG, kiedy to przed nagraniem Godluff Evans grał na zupełnie innym zestawie i on brzmiał inaczej, ten nowy był znacznie lepszy - bardziej czytelny, wyrazisty, uporządkowany, pomimo tego, że przecież grał ten sam facet na perce. Wystarczy posłuchać Pawn Hearts i Godluff pod kątem perkusji, albo zobaczyć jakieś wideo - Plagę Latarników i Godbluff '75. Chociaż trzeba przyznać, że ten zestaw na którym gra Guy na Pawn Hearts oddaje dobrze ducha jazzrockowych zapędów, brzmi gęsto, ale jest dość "rozklekotany".