Low i I could live in hope
- moje niedawne odkrycie muzyczne- czyli legendarny debiut amerykańskiej formacji z 1994roku po dziś dzień uważany za ich najlepszą płytę. To bardzo intrygująca muzyka- bardzo ascetyczne instrumentarium ( tylko bas gitara i perkusja) i mroczny dołujący klimat- chwilami bardzo w stylu Joy Division. Jednak tam gdzie grupa Iana Curtisa potrafiła przyspieszyć, Low zwalnia- niemal aż do punktu zupełnego wyciszenia i snuje swoje mroczne historie...zresztą tytuły nagrań mówią same za siebie : Fear, Cut, Down czy też Rope...Polecam Ceizuracowi- to powinna być jego muzyka. Jurskiemu też może się spodobać