Zachwyca i zaciekawia już tytuł i okładka. "Still Life" to określenie wieloznaczne - może być "wciąż żywy", "jeszcze żywy"; natomiast w malarstwie oznacza po prostu "martwą naturę".
Na okładce wydaje się być jakieś drzewo, ale po dokładniejszym przyjrzeniu się okazuje się, że to zwoje kory mózgowej. Interesujące i niesamowite.
A teraz pieśni. Właśnie właśnie - pieśni, nie piosenki, ale pieśni. Piosenki to zbyt trywialne słowo na określenie utworów z tej płyty. Pieśni i już.
Zacznę nietypowo: "La Rossa" - prawie 10 minut hałaśliwego jazz rocka, zgrzytliwego, chropawego; no i ten tekst o związku kobiety i mężczyzny.
Pozostałe pieśni to już raczej ukojenie i spokój; i słowa głównie dotyczące sensu istnienia, problemów jakie napotykamy "trwając", "istniejąc" w tym naszym marnym życiu.
"Pielgrzymi" - to my, wędrujący przez życie, sami, grupami; próbujemy osiągnąć jakiś cel; czasami się nam udaje, a czasami ponosimy porażkę. I delikatna pieśń; spokojna, płynąca, z organami i saksofonem. Piękna.
"Still Life" - pieśń o sensie życia. Początek to tylko głos PH i organy, a po "defekacji" wchodzi cały zespół, robi się ostrzej, gwałtowniej; końcówka to znów spokojniej - głos PH i fortepian; i te słowa na koniec:
"Hers forever,
hers forever,
hers forever
in still life".
Ciarki. Pamiętam występ PH z grudnia 1999 w Krakowie i to wykonanie na bis. Powalające.
"My Room (Waiting For Wonderland)". Najbardziej melodyjny utwór VDGG. Szkoda, że nie wydany na singlu - może stałby się przebojem? Piękna, ale naznaczona smutkiem, ballada o samotności. Słuchając jej mam zawsze przed oczami solowy koncert Hammilla "Live In The Passionkirche" z Berlina (może ktoś to wyda na DVD?) - łkającym, cierpiącym i drżącym głosem Hammill wyrzuca z siebie ostatnie słowa - "czekając na nich, by mnie zniszczyli"...Ciarki...
"Childlike Faith in Childhood's End" - przyznam się, że nie mogłem się oswoić z tym utworem; wydawał mi się zawsze za długi (ponad 12 minut), ale gdy usłyszałem go na koncercie VDGG w Krakowie zmieniłem zdanie. Długi i rozbudowany utwór - z mnóstwem zmian tempa, solówek... (Kłania się nam tu Marillion - ich płyta "Misplaced Childhood" mogła być inspirowana tą pieśnią).
"Still Life" to z pewnością jedna z najlepszych płyt VDGG i rocka lat 70-tych. Doskonała.
Wcześniej ta recenzja ukazała się na progrock.org.pl