To nie płyta dla każdego, nawet nie dla każdego kto jest oddanym fanem Mistrza Hammilla. Te płyta to eksperymenty z lat 81-83 (wdane pierwotnie w latach80-tych na kasecie,CD Rok 93) Od razu mowie że płyta nie jest zła,jak mogły by sugerować moje pierwsze słowa. Ta płyta to po prostu zbór "dziwadeł" Ciężkich ,awangardowych czasem z trudem dających sie słuchać. Zaledwie 3 (2 premierowe)utwory posiadają tekst z wokalem Hammilla pozostałe nawet nie przejawiają czegoś co można by z hammillem skojarzyć.Chodzi Mi o stylistykę,to mroczne dziwaczne pokręcone kawałki czasami (jak np. The Bells The Bells) bez melodii (może nawet bez "muzyki").
No ale jak na każdej płycie i na tej są rzeczy godne polecenia "Ritual Speak" Znakomita choć trudna kompozycja. Oczywiście z wokalem Hammilla a muzyka mnie kojarzy sie z Afryką,te werble i hipnotyczna gra gitary brzmią mi jak szalony taniec szamanów. Czasem kojarzy mi sie nieco z "The Rhythm Of The Heat" Gabriela (Hammill w tamtym czasie pracował przy IV albumie Gabriela) Mógł sie zainspirować. Warto jeszcze wspomnieć iż znalazła sie tu inna wersja "In Slow Time" pierwotnie wydanego na "Balck Box" Wersja owa znacznie lepsza jest od swej poprzedniczki. Napisze sobie jeszcze o "My Pulse". Jedyny moim zdaniem utwór instrumentalny który ma jakiś sens słyszymy w niem przepiekane brzmienie fortepianu na tle grających hipnotycznie bębnów i basów ekscytująco dudniących .Po pewnym czasie zmienia sie motyw melodyjny i mam przepiękna melodię na fortepianie którego brzmienie jest wyraźnie zmodyfikowane które wzbogacają dzwoneczki i pląsania gitary akustycznej .Są tam tez momenty cięższe i bardziej mroczne.Ta kompozycja to jakby cała suita gdzie mam przejście prze cały zakres emocji wstęp,rozwiniecie zakończenie. To Peter Hammill bez jego wokalu i tekstu Ale go czuć czego nie można powiedzieć o pozostałych instrumentalnych dziwactwach na tej płycie.Tak czy siak
płytę te można traktować w kategorii ciekawostki zresztą domyślam sie ze taki był cel jej powstania Peter nagrywając bardziej konwencjonalny rock z towarzyszącym mu K-Group musiał dać ujście poszukującej części swej natury W swym okresie nowofalowym te natury były wymieszane Gdy na albumach z K-Group znalazł sie tylko konwencjonalny rock "szaleńcza" natura artysty ujawniła sie w ogromnym stężeniu. Możliwe ze pisnąłbym o tej płycie nieco bardziej przychylnie gdyby nagrał ja jakiś stricte awangardowy artysta Ale do Hammilla mimo iż jest nie konwencjonalny i poszukujący,to mi nie pasuje To w końcu artysta rockowy i "song writer" jak sam o sobie mówi.