10
« dnia: 14 Lutego 2011, 22:02:11 »
Kuba, no właśnie - tłumaczenie 'poetyckie' razi, gdy jest umieszczone obok oryginału i znający język może je porównać, ale - jak już wcześniej napisałem - tłumaczenie Drwęckiego nie powinno być zestawiane z oryginałem, bo jest jakby osobnym utworem, osobnym dziełem literackim. Dlaczego tak myślę? Bo tak widzę sens takich tłumaczeń.
To, o co 'walczę', to to, żeby nie nazywać takiego tłumaczenia, czy drobnych w nim odstępstw od oryginału - 'błędami', bo to nie są błędy, tylko świadome i celowe zmiany, poczynione w celu zmieszczenia tłumaczenia w zadanej konwencji. Moim skromnym zdaniem, zmiany nieistotne i niezmieniające sensu i wydźwięku utworu. Przeczytajcie spokojnie utwór Hammilla, a potem wiersz Drwęckiego, nie przykładając uwagi do poszczególnych słów, ale koncentrując się na przesłaniu, charakterze utworu. Czy różnice są aż tak duże, żeby kruszyć kopię? Moim zdaniem - nie.
Utwory Hammilla to nie są wiersze, do których ktoś po jakimś czasie dorobił melodię i zmienił w piosenki - są one pisane z myślą o zaśpiewaniu - tak uważam analizując ich budowę, która jest nieregularna i sprzyja 'amelodyjnemu' śpiewowi Hammilla. Tymczasem wiersz, to wiersz - musi spełniać pewne zasady, mieć jakiś porządek. Stąd te 'błędy'.
Jeszcze jedna rzecz. Hammill nie pisze prozą, czy białym wierszem - stosuje rymy, a więc jest to rodzaj poezji. Tłumaczenie jego utworów słowo w słowo, a przez to utrata tych rymów i tej poetyckości, zabija utwór, odziera go z piękna, robi z wiersza prozę. W imię czego? Zrozumienia sensu? Ja ten sam, hammillowski sens rozumiem i u Drwęckiego, a przy okazji obcuję też z poezją. Jeśli chcę przełożyć utwór dokładnie, robię to sobie w myślach - po co to zapisywać? Jaki sens tłumaczyć wiersze np. E.A.Poe prozą? Nie ma żadnego! A jak już ktoś tu wcześniej napisał, każdy poetycki przekład zmusza do pewnych niedokładności, zwanych przez niektórych 'błędami'.
Zarzucacie mi, że wolę dbałość o poetycką formę przy utracie (nieznacznej) sensu. Ja Wam zarzucam, że wolicie wierne zachowanie sensu, przy odarciu utworu z poezji, piękna. Kto ma rację? Czy rozstrzygniemy ten spór?
Ja pozostaję nieprzekonany przy swoim zdaniu - poezję należy tłumaczyć na poezję. Uważam też, że Wobbler jest niekonsekwentny, nazywając Hammilla "poetą najwyższego formatu", a jednocześnie chcąc, żeby jego utwory tłumaczyć dokładnie, czytaj - prozą. Jeśli łudzicie się, że znajdzie się kiedyś ktoś, kto przetłumaczy Hammilla, czy kogokolwiek innego wiernie i "poezją najwyższego formatu", to mogę Wam już powiedzieć - nie doczekacie się NIGDY, bo to NIEMOŻLIWE.
Nie trzeba tłumaczyć "brzydko" i z sensem - można pięknie i z sensem.
"Wielka poezja" nie jest "wielka" dlatego, że ma rymy, rytm i wszelkie inne środki artystyczne, ale dlatego, że zachowując to wszystko niesie z sobą sens i treść, na którym tak zależy Wobblerowi, zależy mi, zależało Mickiewiczowi, E.A.Poe, Hammillowi i z pewnością Drwęckiemu.
Uff, mam nadzieję, że ten temat został w końcu wyczerpany i nie będziemy mielić tego dalej.