Jednak będę się upierał, że Peter Hammill jest poetą.
Nie każdy śpiewany przez niego tekst jest poezją, ale zarówno "Still Life" jak i "Glue" z pewnością są wierszami. A że Peter je śpiewa? No cóż, do renensansu śpiewanie poezji (vide madrygały Monteverdiego do liryków Tassa) raczej było regułą niż wyjątkiem.
Co do tłumaczeń. Myślę, że większość forumowiczów ma świadomość, że przełożenie jakiegokolwiek utworu literackiego z jednego języka na drugi jest jedynie przybliżeniem (odmienna prozodia, metaforyka, frazeologia, składnia, a także odniesienia kulturowe) i sprowadza się tak naprawdę do napisania nowego utworu literackiego w innym języku, którego zadaniem jest oddać temat, formę i treść zawartą w oryginale (na tyle na ile się da to zrobić). Dotyczy to każdego utworu literackiego (który zawsze działa na dwóch płaszczyznach - formy i treści). Tłumaczenie filologiczne kładzie nacisk na oddanie treści (nawet kosztem formy) - myślę, że za takim rozwiazaniem optuje na przykład Kuba. Tłumaczenie literackie będzie starało się oddać wszelkie treści zawarte w dziele, a także będzie próbować znaleźć adekwatną formę. Ja skłaniam się ku tej koncepcji.
Tłumaczenie Drwęckiego uważam za najlepsze jakie czytałem (w porównaniu z innymi na tym forum), autor (upieram się przy tym, i nie ze względu na prawo autorskie) przetłumaczył liryk Hammilla, nadał mu kunsztowną formę, znalazł styl, którym chce oddać treść itd. Ale jest to jedynie wartość "względna". (czytaj: tłumaczenie x jest lepsze od tłumaczenia y).
W kategoriach bezwzględnych ta próba translacji mnie nie zadowala, bo mogę znaleźć w niej wiele "błedów". Jak pisałem razi mnie regularność rytmiczna tego przekładu, której nie ma w oryginale, rozumiem konwencję, ale efekt finalny mnie nie przekonuje.
Pora na anegdotę.
Harry Matthews, amerykański pisarz związany z literackim ugrupowaniem OuLiPo, przytoczył kiedyś opowiastkę, która brzmiała z grubsza tak. Były sobie dwa plemiona, które oddzielał od siebie wysoki łancuch górski, więc nie mogły się ze sobą kontaktować. Każde z nich posługiwało sie własnym, ale niezwykle ubogim językiem. Plemie A znało tylko trzy słowa: Ziemia jest zielona, plemie B - jedynie Słońce jest żółte. Odkrywcom z Europy udało się dotrzeć do obydwu plemion, poznać je i opisać. I tu pojawia się pytanie, gdy doszło do spotkania przedstawicieli obu plemion, jakim zdaniem mógł opisać Europejczyk przedstawicielowi Plemienia B zdanie "Ziemia jest zielona"?
Odpowiedź jest prosta: "Słońce jest żółte".
Anegdota służy poparciu tezy, że jako uczestnicy tego forum mamy świadomość, że nie da się przetłumaczyć tekstów Hammilla na polski zachowując wszystkie aspekty treści i formy oryginału, wiemy, że trzeba popełnić wiele kompormisów, czasem upraszczając frazę, czasem ją rozbudowując, itd.
Ważne jest również zwrócenie uwagi na frazeologię i metafory użyte przez Petera w "This Side Of The Looking Glass". Oczywiście, wyjęty z kontekstu, można ten utwór odebrać jako lament po śmierci ukochanej osoby, jest to w jakiś sposób uprawnione. Peter z typową dla siebie wieloznacznością gubi tu tropy. Echo śmiechu Alicji dobiegające z drugiej strony lustra zdaje sie naigrywać z jego bólu. Może to dotyczyć wspomnienia tego śmiechu, ale mamy tu użyty czas teraźniejszy, co wskazuje, że Alicja nadal żyje, odeszła (gone - kolejne dwuznaczne słowo), a nie umarła.
Pojawiające się w ostatnich słowach gwiazdozbiory/konstelacje są bardzo istotne.
Sytuacja wyjściowa liryka to czas po stracie/odejściu ukochanej. Gwiazdy na nieboskłonie (akurat Hammill użył słowa heaven a nie canopy) stają się w tej sytuacji dla ja lirycznego jedynie bezładnym zbiorem świecących punktów, chaosem migocących światełek - tak jak chaosem stało się jego zycie po utracie Alicji, podczas gdy słowa "The stars in their constellations, each one just sadly flickers and falls..." odnoszą się do poprzedniego stanu, stanu porządku, świadomości celu, kształtu, wspólnej przyszłości z Alicją, symbolizują swoim uporządkowaniem w gwiazdozbiory życie które ma sens i cel. Gwiazdy przecież nadal są chaotycznie rozrzucone na nieboskłonie, to tylko my, ludzie wiążemy je w gwiazdozbiory, nadając im sens i kształt jako zbiór. Bez Alicji (without you they mean nothing at all), ten porządek ponownie zamienia się w chaos (a przez to zagubienie, utratę wiary, sensu itp).
Dlatego niektórzy z nas upierają się przy tych gwiazdozbiorach.