Otępienie otacza mnie we mgle
Osadza się jak pot na skórze
Wysysa płuca do cna
Nabiera ciemności
Silnie, zawiesza się
Na mym ramieniu
Godzina za godziną
W każdej chwili
Trzyma mnie mocniej
Swoją siłą
Otępienie trzyma nas mocno
W swym uścisku
Uczy się naszej bierności dzień po dniu
Przypiera do muru
Poprzez dary które oddajemy
Czuje że ciężko oddychać
Nie mogę dotrzymać kroku
Zwalniam nieodwołalnie
I nie wiadomo dokąd to zaprowadzi
Otępienie trzyma nas mocno
W swym splocie
Dusi nas w naszej bierności dzień po dniu
Przypiera do muru
Uciekających rozbitków
Zwalniamy chód
Krążąc w poszukiwaniu bezpiecznej przestrzeni
Mam trudności z mówieniem
Słowa pozostają bezkształtne
Czuje że niepostrzeżenie zwalniam
I nie wiadomo dokąd to zaprowadzi
I nie wiadomo dokąd to zaprowadzi
Osadza się jak pot na skórze
Wysysa płuca do cna
Nabiera ciemności
Silnie, zawiesza się
Na mym ramieniu
Godzina za godziną
W każdej chwili
Trzyma mnie mocniej
Swoją siłą
Otępienie trzyma nas mocno
W swym uścisku
Uczy się naszej bierności dzień po dniu
Przypiera do muru
Poprzez dary które oddajemy
Czuje że ciężko oddychać
Nie mogę dotrzymać kroku
Zwalniam nieodwołalnie
I nie wiadomo dokąd to zaprowadzi
Otępienie trzyma nas mocno
W swym splocie
Dusi nas w naszej bierności dzień po dniu
Przypiera do muru
Uciekających rozbitków
Zwalniamy chód
Krążąc w poszukiwaniu bezpiecznej przestrzeni
Mam trudności z mówieniem
Słowa pozostają bezkształtne
Czuje że niepostrzeżenie zwalniam
I nie wiadomo dokąd to zaprowadzi
I nie wiadomo dokąd to zaprowadzi