Porki to jeden z moich ulubionych zespołów, jeśli nie pierwsza prywatna trójka, to na pewno piątka. Recordings głos by dostało, jednak trudno rzeczywiście zaliczyć ją do regularnych płyt studyjnych, bo to przecież składanka, jednak w sposób genialny zostały dobrane utwory, te które się nie zmieściły na poszczególne płyty.
Oddałem głos na "On The Sunday Of Life", dlatego, bo to jedna z największych płyt psychodelicznych jakie wydano. Do tego masa eksperymentów i muzyki, która może poszerzać świadomość...
"Up The Downstair" to mój ulubiony album Porcupine Tree, ale tylko ta pierwotna wersja, z automatem perkusyjnym (nigdy nie byłem fanem Gavina). Piękny psychodeliczny, spójny album, który nie ma słabych momentów.
Grzebanie w oryginalnych ścieżkach i usuwanie automatu kosztem paradoksalnie gorszego bębnienia, sztywnego i bez polotu to herezja i najgorszy zabieg Stevena Wilsona.
Trzeci głos dostało "Signify", bo w mojej opinii to najlepsza pozycja w dyskografii Stevena i spółki. Dzieło najbardziej dojrzałe, idealny pomost między "Lightbulb Sun" a wcześniejszymi dokonaniami grupy, a właściwie jego lidera.
"Sky Moves Sideways" jest płytą wybitną, ale niestety nie moją ulubioną. U mnie czwarte lub piąte miejsce w dyskografii. Tytułowa kompozycja wgniata w ziemię, czego tam nie ma; rock progresywny, psychodeliczny, odjechany space rock...