Ostatni sen:
Byłem w jakimś klubie w piwnicy z ceglaną ścianą. Zamówiłem piwo, gdyż na środku sali tkwił okrągły bar, zadaszony i oświetlony. W okół niego kłębiło się pełno ludzi, barmani uwijali się w środku tego koła. Cała sala była zatłoczona. W dali jawiła się również scena; bo okazało się, że jestem na jakimś koncercie. Stojąc przy barze miałem dobry widok na to, co dzieje się na scenie. Na niej, w świetle dwóch reflektorów siedział z gitarą akustyczną PH, miał około 50 lat. Ubrany był w czarną koszulę i białe spodnie. Za nim, w cieniu, ktoś grał na organach. Grali materiał z Godbluff. Niesamowite było to, że cała sala z entuzjazmem śpiewała wraz z nim, wszystkie te zakrętasy wokalne, całe partie tekstów, modulując swoje głosy (proszę wyobrazić sobie "The Undercover Man" lub "Scorched" śpiewany przez tłum). Czasami więc, nie słyszałem PH, bo śpiew towarzyszy zagłuszał. Próbowałem śpiewać, ale zdałem sobie sprawę, że nie znam tych tekstów tak dobrze jak oni. Trochę było mi głupio, ale fajny koncert. Jeśli ktoś z Was tam był, to również niech napisze;-)