"Ship of Fools" - polskie forum VdGG / PH
Nowości => VdGG & PH => Wątek zaczęty przez: Jurski w 29 Października 2018, 12:24:26
-
Ogłoszono koncerty Hammilla w Polsce - 2.03 Warszawa i 3.03.2019 Kraków, klub Studio.
-
Szczegóły wydarzeń: https://www.facebook.com/events/290785151646021/?active_tab=about i https://www.facebook.com/events/504774466710056/permalink/504774483376721/
-
Dawno mnie tu nie było :D. Ale cieszę się niezmiernie. Postaram się być. Wiele osób czekało na te występy. Trochę już czasu minęło od ostatniej wizyty...
-
Czyli trzeba jechać :)
-
Na sofasound też o tym pisze Peter:
http://sofasound.com/touring.htm
-
Ogłoszono koncerty Hammilla w Polsce - 2.03 Warszawa i 3.03.2019 Kraków, klub Studio.
czyli jest tak jak podejrzewałem jeszcze w piątek - już wtedy na facebooku chodzily słuchy że Hammill może się u nas pojawić- trzeba w takim razie jechać do Warszawy- jak znam Zycie Ceizurac pewnie wybiera Kraków :)
-
Ogłoszono koncerty Hammilla w Polsce - 2.03 Warszawa i 3.03.2019 Kraków, klub Studio.
czyli jest tak jak podejrzewałem jeszcze w piątek - już wtedy na facebooku chodzily słuchy że Hammill może się u nas pojawić- trzeba w takim razie jechać do Warszawy- jak znam Zycie Ceizurac pewnie wybiera Kraków :)
Kraków to na pewno; ale zastanawiam się jeszcze i nad Warszawą; zobaczę jakie będą ceny biletów - możliwości PKP; jak się wszystko da zgrać to wybiorę się na oba koncerty.
-
Plakat.
(https://uploads.tapatalk-cdn.com/20181029/3ddfb3ef7fa375a9818f44064ead5ab5.jpg)
Wysłane z mojego SM-J510FN przy użyciu Tapatalka
-
Weekend z Hammillem się zapowiada...
-
Hotel w Krakowie w budżetowej cenie już załatwiony. Warszawa jeszcze w poszukiwaniach. Mam nadzieję że bilety upoluję 5.11
-
Myślałem że tego nie dożyje (Ja albo Mistrz :D ) Oby zdrowi mi pozwoliło ale od teraz zaczną się oszczędności. Hotel,wyżywienie na miejscu itd.
-
W Wawie polecam hostel Oki Doki, chyba jeszcze istnieje.
Istnieje, ale przenieśli się na Starówkę:
http://okidoki.pl/
Mają już dwa lokale, ta stara niedaleko Pajacu Kultury dalej działa.
-
Koncert w Wawie będzie tu, wcześniej to się nazywało Fabryka Trzciny i na Google jest jeszcze taka nazwa:
https://tiny.pl/gzzdf
-
Czy ktoś wie czym się różnią bilety premium (149 zł) od standard (109 zł)?
-
chyba rzędem w którym usiądziesz...
-
Udało się kupić na obydwa koncerty w 1 rzędzie...
-
Ktoś się wybiera tu i tu? Na Warszawę bilet kupiłem :) Myślę nad Krakowem. Niestety aplikacja e-podróżnik mi się zaciela i nie wiem czy w niedzielę będę miał autobus z Krakowa do domu.
-
Dwa koncerty w cenie jednego w Berlinie, więc jadę na obydwa. Nocleg w hotelu w Krakowie mam za 39 zł. więc rozkład PKP nie jest taki straszny. Urlop tylko potrzebny
-
Ja myślę z Krakowa przyjechać do domu. Spędzę chyba 2 noce w stolicy. W dniu koncertu chciał bym już od rana być w miećcie by być wypoczętym. Niestety nie wiem gdzie się zatrzymać jeszcze. A no i PKP w moim wypadku odpada,tylko autobus.
-
Zamówiłem bilety i na Warszawę i Kraków. Jak będę miał je w ręce to się zastanowię nad hotelem (raczej tylko Warszawa), przejazdami PKP itp.
-
Teraz myślę czy jak teraz dokupię bilety na Karków to nie będę 2x kosztów przesyłki płacił. może kupiję 2 bilety w tym samym momencie było by taniej.
-
Warszawo, przybywam ^-^
-
Wieki całe mnie tu nie było, trochę w międzyczasie zmienił się mój stosunek do Petera [kiedyś dzień bez jego muzyki byłby stracony, dzisiaj wracam do niego okazjonalnie], ale jego koncerty to totalne spełnienie marzeń. Parę dni przed ogłoszeniem koncertów planowałem ruszyć gdzieś w Europę - Niemcy, czy gdziekolwiek Peter grałby koncert w 2019 - a tu taka niespodzianka:) Kraków obligatoryjnie, to parę przystanków autobusowych do pokonania, a Warszawa najprawdopodobniej też. Swoją drogą, widać, jak lud spragniony był jego koncertu, bo według rockserwis większość biletów już się sprzedała.
-
Nie ma rady. Kupiłem na oba - warszawski i krakowski. Zważywszy, że może być to jedna z ostatnich okazji by usłyszeć Petera na żywo, bilety w miarę tanie, jeden z koncertów w mieście, w którym mieszkam, i to że zazwyczaj Hammill nie powtarza utworów w kolejnych dniach - nie było się nad czym zastanawiać.
-
ja kupilem tylko na Warszawę- więc szykuję nam się pierwszy od dekady zlot forumowy ;)
-
Ja też tylko Warszawa. Za długo się zastanawia łem nad Krakowem i teraz nie ma już dobrych miejsc. Zresztą wczoraj też już nie było :( Wkurzałbym się że tyle płacę (bilety tanie,ale hotele,podroż itd.) a miejsce,może i blisko sceny ale głowę bym musiał zadziera w prawo lub lewo cały czas.
-
Są już do kupienia bilety za 109 zł:
http://www.rockserwis.pl/serwis.do?menu=search&word=peter+hammill+03.2019&type=all&cat=12&priceGroup=any&x=0&y=0
A mam pytanie czy ktoś już dostał (fizycznie) bilety za 149 zł do ręki?
-
Ja nie. Też miałem pytać.
-
Ja też czekam i mam nadzieję, że w końcu się doczekam.
-
Muszą je wydrukować. Ja mam realizację w dniu premiery wpisaną w panelu klienta.
-
Są w końcu bilety - powinni już je wysyłać. Przynajmniej u mnie taka informacja na maila.
-
U mnie też
-
A wiecie czy bilety numerowane są na konkretne nazwisko?
-
A wiecie czy bilety numerowane są na konkretne nazwisko?
Nie wiem. Dostałem informację, że bilety dziś wysłano - jak dojdą to dam znać; ale wydaje mi się, że chyba są bezimienne.
-
A wiecie czy bilety numerowane są na konkretne nazwisko?
Nie wiem. Dostałem informację, że bilety dziś wysłano - jak dojdą to dam znać; ale wydaje mi się, że chyba są bezimienne.
Mam nadzieję, inaczej będzie pewnie na mojego ojca a wtedy pożegnam się zarówno z tym forum, jak i zdrowiem psychicznym [nie]
-
A wiecie czy bilety numerowane są na konkretne nazwisko?
Nie wiem. Dostałem informację, że bilety dziś wysłano - jak dojdą to dam znać; ale wydaje mi się, że chyba są bezimienne.
Mam nadzieję, inaczej będzie pewnie na mojego ojca a wtedy pożegnam się zarówno z tym forum, jak i zdrowiem psychicznym [nie]
Myślę, że to będą bilety numerowane. Nie na nazwisko.
-
Bilety są numerowane. Bez nazwisk.
-
Ufffff. Dziękuję
-
Przyjechały. Na oba.
Potwierdzam, nie są imienne.
-
Moje tez przyszły... jest zamówione miejsce , nie ma nazwiska na bilecie.
-
No i myślę nad hotelem. Planuje przyjechać dzień wcześniej by byc wypoczętym w dniu koncertu i może zostać na drugi dzień by pozwiedzać. No i nie wiem czy wynajmować coś w okolicy miejsca koncertu czy może jednak dojechać tam z centrum. Okolice Pragi są owiane złą sławą... Ktoś jeszcze nocuje? Co wybraliście?
-
No i myślę nad hotelem. Planuje przyjechać dzień wcześniej by byc wypoczętym w dniu koncertu i może zostać na drugi dzień by pozwiedzać. No i nie wiem czy wynajmować coś w okolicy miejsca koncertu czy może jednak dojechać tam z centrum. Okolice Pragi są owiane złą sławą... Ktoś jeszcze nocuje? Co wybraliście?
Ja wybrałem w Warszawie niedaleko dworca centralnego hotel Campanille 150 zł za nocleg, a w Krakowie Ibis budget wyjątkowo tani bo 39 zł za nocleg.
-
No i myślę nad hotelem. Planuje przyjechać dzień wcześniej by byc wypoczętym w dniu koncertu i może zostać na drugi dzień by pozwiedzać. No i nie wiem czy wynajmować coś w okolicy miejsca koncertu czy może jednak dojechać tam z centrum. Okolice Pragi są owiane złą sławą... Ktoś jeszcze nocuje? Co wybraliście?
Ja wybrałem w Warszawie niedaleko dworca centralnego hotel Campanille 150 zł za nocleg, a w Krakowie Ibis budget wyjątkowo tani bo 39 zł za nocleg.
U mnie i Warszawa i Kraków - Ibis Budget (tani, ale ważne że spanie jest).
-
Nie wiem czy nie za późno ale zastanawiam się jeszcze na Krakowem. Na stronie Rock serwisu jest informacja że są jeszcze bilety numerowana na koncert krakowski. Ale zaznaczyć które miejsce się chce się nie da. Chyba że Ja coś źle robię. Dziwne...
-
Bilet na Karków zarezerwowany. Myślę czy jak zwykle po rezerwacji kopić go na stronie Rock-Serwisu. Zawsze informują żeby "niezwłocznie zakupić bilet" Ale skoro jest info na FB zeby rezerwować i odebrać przed koncertem to chyba nie należy kupować. Jeszcze my wyslę w dojdzie w...poniedziałek ;)
-
a ja niestety z powodów osobisto-rodzinnych nie pojadę na żaden koncert- jeszcze tydzien temu miałem nadzieję że będzie inaczej i uda się dotrzec- życie jednak zweryfikowało te plany :(
-
a ja niestety z powodów osobisto-rodzinnych nie pojadę na żaden koncert- jeszcze tydzien temu miałem nadzieję że będzie inaczej i uda się dotrzec- życie jednak zweryfikowało te plany :(
Szkoda Wampirze.
-
Wiadomo oficjalnie kiedy wpuszczają na jutrzejszy koncert?
-
a ja niestety z powodów osobisto-rodzinnych nie pojadę na żaden koncert- jeszcze tydzien temu miałem nadzieję że będzie inaczej i uda się dotrzec- życie jednak zweryfikowało te plany :(
Ja też nie będę z różnych powodów. Jesteśmy z tobą! Pozdrawiam.
-
a ja niestety z powodów osobisto-rodzinnych nie pojadę na żaden koncert- jeszcze tydzien temu miałem nadzieję że będzie inaczej i uda się dotrzec- życie jednak zweryfikowało te plany :(
Ja też nie będę z różnych powodów. Jesteśmy z tobą! Pozdrawiam.
bardzo żałuję- ale co zrobić? dzięki za pocieszenie :)
-
Jeszcze jesten w trasie... ale zastanawiam sie czy jakies spotkanie przedkoncertowe organizujemy ?
-
Koncert niesamowity... Time heals, la rossa reszta potem...
-
Ja też takie mam
-
I takie
-
Nie wiem, jak się wraca do rzeczywistości po takich wieczorach. Mogłoby to potrwać trochę dłużej. Więcej nie powiem, bo chyba mnie trwale zamurowało.
Przy okazji - czy byłeś, Polsecie w 4 rzędzie?
-
A tak wyglądała sala
-
Setlista z głowy ... coś mogłem pominac
The Siren Song
Curtains
Time Heals
Shell
Time to burn
Comfortable
Single Song
Driven
Like Veronica
La Rossa
Central Hotel
The Lie
A Better time
Mercy
Descent
Stranger Still
-
Bis Ophelia
-
No tak... jak posłucham tego po raz drugi i trzeci i czwarty to się utrwali...
-
W pierwszym secie na fortepian nie pominąłem niczego i jest dobra kolejność...
The Siren Song
Curtains
Time Heals
Shell
Time to burn
Gitarowy set nieco inaczej
Comfortable
Single Song
Driven
Central Hotel
Like Veronica
la Rossa
The lie
A Better Time
the Mercy
Descent
Stranger Still
Ophelia
1h 44 minuty grania...
Dobrej nocy wszystkim , i do zobaczenia z niektórymi na koncercie w Krakowie. No i może jeszcze przed koncertem tez...
-
Nie wiem, jak się wraca do rzeczywistości po takich wieczorach. Mogłoby to potrwać trochę dłużej. Więcej nie powiem, bo chyba mnie trwale zamurowało.
Przy okazji - czy byłeś, Polsecie w 4 rzędzie?
Tak byłem☺ Przezt to ze nie wiemy jak wyglądasz to sie nie przywitalem.
-
I ja tez mam niedosyt. Dopiero się rozkrecalem. Moje fotki z Peterem pokażę potem,bo były robione aparatem z ktorego nie wysie ich tutaj. A nie mam ze sobą konta. Powiem ze wyszły chba najgorszej z tego co yu widzę. Sle xa to są sztuk 3☺
-
Ja a w tle Mistrz podpisuję plyty i...bilety☺
-
Poza pierwszym setem fortepianowym - jak dla mnie - koncert był bardzo dobry; nie jakiś absolutnie wyjątkowy; bis też mógłby być bardziej rzucający na kolana. Ale za to po koncercie Peter rozdawał autografy i chętnie pozował do zdjęć.
Dziś nowy dzień i nowe wyzwanie koncertowe.
-
Nie wiem, jak się wraca do rzeczywistości po takich wieczorach. Mogłoby to potrwać trochę dłużej. Więcej nie powiem, bo chyba mnie trwale zamurowało.
Przy okazji - czy byłeś, Polsecie w 4 rzędzie?
Tak byłem☺ Przezt to ze nie wiemy jak wyglądasz to sie nie przywitalem.
Rozmawiałes z kimś po angielsku na początku rzędu i za późno padło słowo Polset - albo ja byłam w stanie mało kontaktującym :D siedziałam tuż obok na miejscu nr 7 w turkusowej marynarce i muszce. Miałam różowe włosy i wygląd przestraszonego dzieciaka :D Może kojarzysz
-
W drodze do Krakowa... kolejny magiczny wieczór przed nami...
W moim odczuciu Peter stał się mniej „agresywny” w dynamicznych fragmentach utworów. A Stranger , a wordly Man wyśpiewane delikatniej, one more heaven gain także... delikatniej ledwo muskając struny gitary w Shingle Song...
Mówiłem ceizurakowi że coś co mnie zaskoczyło , to setlista z lekkim kierunkiem na lata 80-te . 35 % utworów z tej dekady.
-
W drodze do Krakowa... kolejny magiczny wieczór przed nami...
W moim odczuciu Peter stał się mniej „agresywny” w dynamicznych fragmentach utworów. A Stranger , a wordly Man wyśpiewane delikatniej, one more heaven gain także... delikatniej ledwo muskając struny gitary w Shingle Song...
Mówiłem ceizurakowi że coś co mnie zaskoczyło , to setlista z lekkim kierunkiem na lata 80-te . 35 % utworów z tej dekady.
Tak, tak, racja. Było mniej agresywnie, z czego osobiście się cieszę, bo ekspresja spora i tak a przynajmniej nie było niebezpieczeństwa śmieszności.
Tylko przyznam, że aż mi było żal Petera na "A better time". Ale cóż, zdarza się a koncert i tak niesamowity
-
Też zauważyłem, że A Better Time to jedyny fragment gdzie Peter wokalnie nie do końca dawał radę. Dla mnie wspaniałe momenty to Driven, Shingle Song, The Lie, Time Heals, Descent i La Rossa.
-
Też zauważyłem, że A Better Time to jedyny fragment gdzie Peter wokalnie nie do końca dawał radę. Dla mnie wspaniałe momenty to Driven, Shingle Song, The Lie, Time Heals, Descent i La Rossa.
Moi faworyci ci sami, ale dodaję jeszcze Shell (z jakiegoś powodu uwielbiam ten utwór, więc cieszyłam się bardzo), Stranger Still - świetne wykonanie i Ophelię - kolejny utwór, który irracjonalnie kocham.
I proszę o zrozumienie, ale żałuję trochę że Siren Song było na początku, bo byłam w takim szoku, że ledwo do mnie dochodziło co się dzieje ;D kocham ten utwór a wysluchałam go w stanie kompletnego ogłupienia i nic nie pamiętam.
-
W dzisiejszej setliscie liczę na kometę, too Many of my yesterdays, still life , sitting targets...
-
Mnie się marzy coś z "Singularity", Run of Luck, na otwarcie koniecznie My Room (a pewnie będzie Easy to slip away); na bis byłoby miło gdyby Peter zagrał Modern lub Vision albo Sleep Now :)
-
Poza pierwszym setem fortepianowym - jak dla mnie - koncert był bardzo dobry; nie jakiś absolutnie wyjątkowy; bis też mógłby być bardziej rzucający na kolana. Ale za to po koncercie Peter rozdawał autografy i chętnie pozował do zdjęć.
Dziś nowy dzień i nowe wyzwanie koncertowe.
No i powiedzcie mi jaką trzeba być pierdołą żeby po koncercie opuścić salę od razu? 0>[ Chyba mi trochę żal
-
Poza pierwszym setem fortepianowym - jak dla mnie - koncert był bardzo dobry; nie jakiś absolutnie wyjątkowy; bis też mógłby być bardziej rzucający na kolana. Ale za to po koncercie Peter rozdawał autografy i chętnie pozował do zdjęć.
Dziś nowy dzień i nowe wyzwanie koncertowe.
No i powiedzcie mi jaką trzeba być pierdołą żeby po koncercie opuścić salę od razu? 0>[ Chyba mi trochę żal
Nabierzesz doświadczenia :) dziś będziesz też?
-
Poza pierwszym setem fortepianowym - jak dla mnie - koncert był bardzo dobry; nie jakiś absolutnie wyjątkowy; bis też mógłby być bardziej rzucający na kolana. Ale za to po koncercie Peter rozdawał autografy i chętnie pozował do zdjęć.
Dziś nowy dzień i nowe wyzwanie koncertowe.
No i powiedzcie mi jaką trzeba być pierdołą żeby po koncercie opuścić salę od razu? 0>[ Chyba mi trochę żal
Nabierzesz doświadczenia :) dziś będziesz też?
Właśnie nie. Więc wszystkim wam życzę miłego odbioru, ale dla mnie był to najpewniej ostatni wieczór :-X I to wieczór przerażająco krótki
-
W pierwszym secie na fortepian nie pominąłem niczego i jest dobra kolejność...
The Siren Song
Curtains
Time Heals
Shell
Time to burn
Gitarowy set nieco inaczej
Comfortable
Single Song
Driven
Central Hotel
Like Veronica
la Rossa
The lie
A Better Time
the Mercy
Descent
Stranger Still
Ophelia
1h 44 minuty grania...
Dobrej nocy wszystkim , i do zobaczenia z niektórymi na koncercie w Krakowie. No i może jeszcze przed koncertem tez...
świetny set- Wish I was there....
-
Ej szanowni koledzy, tak mnie naszło: ja wiem że pomysł od czapy, ale możeby ktoś zdobył dla mnie autograf, przy okazji ewentualnego spotkania z PH w Krakowie? ;D Bo jednak jest okazja, ja swoją zmarnowałam. Gwarantuję wdzięczność do końca życia
-
Krakow
-
Czy ktoś przypadkiem coś nagrał na koncercie?
-
Czy ktoś przypadkiem coś nagrał na koncercie?
Na facebooku ktoś pochwalił się kawałkiem Comfortable i The Lie jeśli się nie mylę. Osobiście nie nagrywałam
-
Ojacię, ta "Kometa" z dzisiaj to cud. Krakowskie cwaniaczki, macie szczęście :D Intryguje mnie która setlista okaże się lepsza
-
Na deser był "Louse" !!!
-
Na deser był "Louse" !!!
Coooooo, jak to tak można że na drugim końcu kraju zawsze jest weselej
-
Jeśli było "Afterwards", "The Play's The Thing", "My Room" albo jakimś cudem "Candle" to idę się powiesić
No może nie :D Ale będę zazdrosna.
-
Po 25 latach znajomości z Hammillem poprzez uszy uscisnelismy dłoń mistrza... Tak jak zaczynałem ta znajomość od płyty Love song, tak dużo utworów z tej płyty na obu polskich koncertach... Bene Alone So Long, Don, t Tell Me, just good friend w Krakowie. A way out w Krakowie...Rewelacja
-
Po 25 latach znajomości z Hammillem poprzez uszy uscisnelismy dłoń mistrza... Tak jak zaczynałem ta znajomość od płyty Love song, tak dużo utworów z tej płyty na obu polskich koncertach... Bene Słone Do Long, Don, t Tell Me, w Krakowie. A way not w Krakowie...Rewelacja
Jejku, jest czego zazdrościć. Czekam z utęsknieniem na całą setliste
A Bene Słone Do Long to chyba mój ulubiony tytuł od tej chwili, dobrze łączy wpływy włoskie, polskie i japońskie, Peter byłby dumny :P
-
Jak sie pisze z telefonu to trzeba modyfikowac...
-
Setlista
Easy to sleep away
Don’t Tell Me
Just Good Friends
Anagnorisis
Unrehearsed
The Comet, The Curse, The Tail
Been Alone So Long
The Habit Of The Broken Heart
On Tuesday She Used To Do Yoga
My Unintended
Primo on the Parapet
That Was’t What I Said
A way out
A Louse is not a Home
Traintime
Last Frame
-
Autografy
-
Brak słów na oddanie tego co się działo... Koncert był z tych nieprawdopodobnych, niesamowitych, prawie nierealnych. A jednak jakże pięknych i chwytających za serce i duszę.
-
Jade do domu. Ale czuję ze mym domem było spotkanie z Petrem i forumowiczami. To byl czas magiczny. Nie tylko dzięki Hammilowi ale i jego wspaniałym fanom ze świata. Przez te 72 godziny spalem moze 8. Fizyczne czuje się koszmarne ale wiem ze za mna najpiekniejszy czas. Obym tego nigdy nie zapomniał! W ten czas działy się rzeczy magiczne. Sama życzliwość i to od osób postronnych. Taksowkarz,pasażerowie. Wszystko czego chciałem dzialo się. Moze to wynik energi jaką wytworzylem a moze bylem odporny na ten świat. Czuje ze dostalem wiary w przyszłość. Mozliwe ze to zaraz minie a moze nie? Kanał na YT (POLSET2) . Czułem w te dni ze coś jestem wart i cos potrafię. I cos znacze. Dziekuje Ceizurscowi, Łukaszowi i Hajdukowi za to. Zaraz padne na ryj. Potem wiecej napisze.
-
O samym koncercie może napiszę coś więcej wkrótce (jak ogarnę się z tym co widziałem i słyszałem); spotkanie z Łukaszem i Polsetem bardzo przyjemne (piwo i inne napoje). Nocne spacero-rozmowy po Warszawie i Krakowie z Polsetem to coś bardzo wartościowego. Polset jeszcze zaimponował mi znajomością języka angielskiego w trakcie konwersacji z fanem z Izraela (który być może udostępni wiele bootlegów PH).
A i jeszcze taka mała konkluzja - mamy już autografy i zdjęcia Petera; siedzimy i pijemy jakieś napoje, a tuż obok - może z 5-7 metrów od nas - wielki artysta (a jaki skromny i nieśmiały w trakcie tej sesji autografowej) podpisuje kolejnym osobom okładki i inne gadżety (jedna dziewczyna miała nawet gitarę do podpisu i Hammill oczywiście podpisał) i my to na spokojnie obserwujemy; nawet podchodziliśmy tak z boku i kręciliśmy filmy i robiliśmy zdjęcia. Niesamowite przeżycie; prawie nierealne... Tak ja to przynajmniej odbieram.
-
Na codzien nie mi nie mówi ze rozmowa ze mną jest "wartościowa" Dziękuję za to. ☺ Co do drugiej części postu to już Cie sie (chyba) miesza 😜😁😉 Tam gdzie była gitara i wino (dla mistrza) my nic nie piliśmy. Piliśmy (i to jakie cudowności) w Krakowie. I nawet na Petera nie patrzylismy. Dopiero jak się zegnal to nie wstajac z kanap,dalej raczac się trunkami ,zaczęliśmy bic brawo. Tak,to był surrealizm. Jak cholera!
-
To przyklad tej atmosfery. Chcę fotkę z Hammillem. Lecz ten juz mnie nie widzi, Bo podpisuje Ceizuracowi płyty☺
-
Co do drugiej części postu to już Cie sie (chyba) miesza 😜😁😉 Tam gdzie była gitara i wino (dla mistrza) my nic nie piliśmy. Piliśmy (i to jakie cudowności) w Krakowie. I nawet na Petera nie patrzylismy. Dopiero jak się zegnal to nie wstajac z kanap,dalej raczac się trunkami ,zaczęliśmy bic brawo. Tak,to był surrealizm. Jak cholera!
Nic mi się nie miesza Polset. Gitara była w Warszawie (a podałem to jako przykład czegoś innego niż okładka płyty). Pisząc o siedzeniu i piciu miałem na myśli Kraków (ale kto nie był tam z nami nie wie co miałem na myśli) - ja obserwowałem Petera, podchodziłem z boku i zrobiłem jeszcze parę zdjęć i film krótki.
-
Czy ktoś przypadkiem coś nagrał na koncercie?
Już udostępniłem koncert w Krakowa, ale jakość nie powala. Łukasz też udostępni - na pewno o lepszej jakości. Polset też nagrywał.
-
Widzę że na FB są koledzy i nagrania
https://m.facebook.com/groups/190108764406251/
-
Jade do domu. Ale czuję ze mym domem było spotkanie z Petrem i forumowiczami. To byl czas magiczny. Nie tylko dzięki Hammilowi ale i jego wspaniałym fanom ze świata. Przez te 72 godziny spalem moze 8. Fizyczne czuje się koszmarne ale wiem ze za mna najpiekniejszy czas. Obym tego nigdy nie zapomniał! W ten czas działy się rzeczy magiczne. Sama życzliwość i to od osób postronnych. Taksowkarz,pasażerowie. Wszystko czego chciałem dzialo się. Moze to wynik energi jaką wytworzylem a moze bylem odporny na ten świat. Czuje ze dostalem wiary w przyszłość. Mozliwe ze to zaraz minie a moze nie? Kanał na YT (POLSET2) . Czułem w te dni ze coś jestem wart i cos potrafię. I cos znacze. Dziekuje Ceizurscowi, Łukaszowi i Hajdukowi za to. Zaraz padne na ryj. Potem wiecej napisze.
Piękne słowa. Chyba dla wszystkich był to czas magiczny, nieważne czy było się na jednym koncercie, czy obu. Z mojej strony mogę tylko dodać, że też mam jakiś zastrzyk wiary w lepszą przyszłość, niesamowity spokój po spełnieniu się największego marzenia (będę musiała wymyśleć kolejne, bo czuję się troszkę zdezorientowana. Nie wierzę, że już po wszystkim). Jakby po tym jednym wieczorze wiele rzeczy zaczęło do siebie pasować. Cieszę się po prostu że u progu dorosłości przeżyłam tak wspaniały wieczór - chociaż krótki, pierwszy i ostatni. Usłyszałam kilka z najbardziej wyjątkowych dla mnie utworów, przez prawie dwie godziny miałam zaszczyt słuchać Mistrza na żywo i wciąż w to wszystko nie mogę uwierzyć. Żeby tylko tego nie zapomnieć, zapamiętać każdy szczegół byłoby wspaniale.
Cóż mogę powiedzieć. Od początku przygody z PH i VDGG nawet nie pozwalałam sobie mieć nadziei na koncert. Jestem w bardzo dziwnym stanie, nadal troszkę odrętwiała. Pewnie jak wszyscy
-
Jade do domu. Ale czuję ze mym domem było spotkanie z Petrem i forumowiczami. To byl czas magiczny. Nie tylko dzięki Hammilowi ale i jego wspaniałym fanom ze świata. Przez te 72 godziny spalem moze 8. Fizyczne czuje się koszmarne ale wiem ze za mna najpiekniejszy czas. Obym tego nigdy nie zapomniał! W ten czas działy się rzeczy magiczne. Sama życzliwość i to od osób postronnych. Taksowkarz,pasażerowie. Wszystko czego chciałem dzialo się. Moze to wynik energi jaką wytworzylem a moze bylem odporny na ten świat. Czuje ze dostalem wiary w przyszłość. Mozliwe ze to zaraz minie a moze nie? Kanał na YT (POLSET2) . Czułem w te dni ze coś jestem wart i cos potrafię. I cos znacze. Dziekuje Ceizurscowi, Łukaszowi i Hajdukowi za to. Zaraz padne na ryj. Potem wiecej napisze.
Piękne słowa. Chyba dla wszystkich był to czas magiczny, nieważne czy było się na jednym koncercie, czy obu. Z mojej strony mogę tylko dodać, że też mam jakiś zastrzyk wiary w lepszą przyszłość, niesamowity spokój po spełnieniu się największego marzenia (będę musiała wymyśleć kolejne, bo czuję się troszkę zdezorientowana. Nie wierzę, że już po wszystkim). Jakby po tym jednym wieczorze wiele rzeczy zaczęło do siebie pasować. Cieszę się po prostu że u progu dorosłości przeżyłam tak wspaniały wieczór - chociaż krótki, pierwszy i ostatni. Usłyszałam kilka z najbardziej wyjątkowych dla mnie utworów, przez prawie dwie godziny miałam zaszczyt słuchać Mistrza na żywo i wciąż w to wszystko nie mogę uwierzyć. Żeby tylko tego nie zapomnieć, zapamiętać każdy szczegół byłoby wspaniale.
Cóż mogę powiedzieć. Od początku przygody z PH i VDGG nawet nie pozwalałam sobie mieć nadziei na koncert. Jestem w bardzo dziwnym stanie, nadal troszkę odrętwiała. Pewnie jak wszyscy
Przespałem 1,5 godziny w domu. Dalej nie mogę. Choć czuje się fizycznie bardzo,źle nie umiem odpocząć. To chyba poczucie obowiązku,świadomość że to nie koniec misji. Ja jestem type kronikarza. Teraz muszę to wszystko uporządkować(z wieloma rzeczami się z Wami,pHanemi świata i Polski podzielić) Do piero wtedy uznam,że to koniec niezykłego etapu i dusza da mi zasnąć.
-
pHanowie po Karkowie :D 0=0
-
Jade do domu. Ale czuję ze mym domem było spotkanie z Petrem i forumowiczami. To byl czas magiczny. Nie tylko dzięki Hammilowi ale i jego wspaniałym fanom ze świata. Przez te 72 godziny spalem moze 8. Fizyczne czuje się koszmarne ale wiem ze za mna najpiekniejszy czas. Obym tego nigdy nie zapomniał! W ten czas działy się rzeczy magiczne. Sama życzliwość i to od osób postronnych. Taksowkarz,pasażerowie. Wszystko czego chciałem dzialo się. Moze to wynik energi jaką wytworzylem a moze bylem odporny na ten świat. Czuje ze dostalem wiary w przyszłość. Mozliwe ze to zaraz minie a moze nie? Kanał na YT (POLSET2) . Czułem w te dni ze coś jestem wart i cos potrafię. I cos znacze. Dziekuje Ceizurscowi, Łukaszowi i Hajdukowi za to. Zaraz padne na ryj. Potem wiecej napisze.
Piękne słowa. Chyba dla wszystkich był to czas magiczny, nieważne czy było się na jednym koncercie, czy obu. Z mojej strony mogę tylko dodać, że też mam jakiś zastrzyk wiary w lepszą przyszłość, niesamowity spokój po spełnieniu się największego marzenia (będę musiała wymyśleć kolejne, bo czuję się troszkę zdezorientowana. Nie wierzę, że już po wszystkim). Jakby po tym jednym wieczorze wiele rzeczy zaczęło do siebie pasować. Cieszę się po prostu że u progu dorosłości przeżyłam tak wspaniały wieczór - chociaż krótki, pierwszy i ostatni. Usłyszałam kilka z najbardziej wyjątkowych dla mnie utworów, przez prawie dwie godziny miałam zaszczyt słuchać Mistrza na żywo i wciąż w to wszystko nie mogę uwierzyć. Żeby tylko tego nie zapomnieć, zapamiętać każdy szczegół byłoby wspaniale.
Cóż mogę powiedzieć. Od początku przygody z PH i VDGG nawet nie pozwalałam sobie mieć nadziei na koncert. Jestem w bardzo dziwnym stanie, nadal troszkę odrętwiała. Pewnie jak wszyscy
Przespałem 1,5 godziny w domu. Dalej nie mogę. Choć czuje się fizycznie bardzo,źle nie umiem odpocząć. To chyba poczucie obowiązku,świadomość że to nie koniec misji. Ja jestem type kronikarza. Teraz muszę to wszystko uporządkować(z wieloma rzeczami się z Wami,pHanemi świata i Polski podzielić) Do piero wtedy uznam,że to koniec niezykłego etapu i dusza da mi zasnąć.
Też mało śpię, bo ciagle mam wrażenie, że powinnam jeszcze coś zachować z Tamtego Wieczoru. Zawsze mam pod ręką papier, zapisałam 28 stron jednym ciągiem i nic nie wskazuję na to, że skończyłam. Bardzo dziwny czas, boję się że za kilka dni się obudzę i nic mi z tego stanu nie zostanie. Na razie chwilo trwaj, chociaż nie umiem spać, jeść ani myśleć zbyt długo o innych rzeczach niż to wszystko
-
To trochę tak...Lacking sleep, food and vision...nie umiem jeść, spać ani myśleć :-)
-
Wiecie szanowni, dopiero naprawdę doceniam to forum. Jednak wiem, że jeszcze ktoś w tym kraju czuje się podobnie :D
(Tymczasem kończę kolejną stronę zapisków i zaczyna mnie to niepokoić)
-
Jade do domu. Ale czuję ze mym domem było spotkanie z Petrem i forumowiczami. To byl czas magiczny. Nie tylko dzięki Hammilowi ale i jego wspaniałym fanom ze świata. Przez te 72 godziny spalem moze 8. Fizyczne czuje się koszmarne ale wiem ze za mna najpiekniejszy czas. Obym tego nigdy nie zapomniał! W ten czas działy się rzeczy magiczne. Sama życzliwość i to od osób postronnych. Taksowkarz,pasażerowie. Wszystko czego chciałem dzialo się. Moze to wynik energi jaką wytworzylem a moze bylem odporny na ten świat. Czuje ze dostalem wiary w przyszłość. Mozliwe ze to zaraz minie a moze nie? Kanał na YT (POLSET2) . Czułem w te dni ze coś jestem wart i cos potrafię. I cos znacze. Dziekuje Ceizurscowi, Łukaszowi i Hajdukowi za to. Zaraz padne na ryj. Potem wiecej napisze.
Piękne słowa. Chyba dla wszystkich był to czas magiczny, nieważne czy było się na jednym koncercie, czy obu. Z mojej strony mogę tylko dodać, że też mam jakiś zastrzyk wiary w lepszą przyszłość, niesamowity spokój po spełnieniu się największego marzenia (będę musiała wymyśleć kolejne, bo czuję się troszkę zdezorientowana. Nie wierzę, że już po wszystkim). Jakby po tym jednym wieczorze wiele rzeczy zaczęło do siebie pasować. Cieszę się po prostu że u progu dorosłości przeżyłam tak wspaniały wieczór - chociaż krótki, pierwszy i ostatni. Usłyszałam kilka z najbardziej wyjątkowych dla mnie utworów, przez prawie dwie godziny miałam zaszczyt słuchać Mistrza na żywo i wciąż w to wszystko nie mogę uwierzyć. Żeby tylko tego nie zapomnieć, zapamiętać każdy szczegół byłoby wspaniale.
Cóż mogę powiedzieć. Od początku przygody z PH i VDGG nawet nie pozwalałam sobie mieć nadziei na koncert. Jestem w bardzo dziwnym stanie, nadal troszkę odrętwiała. Pewnie jak wszyscy
Przespałem 1,5 godziny w domu. Dalej nie mogę. Choć czuje się fizycznie bardzo,źle nie umiem odpocząć. To chyba poczucie obowiązku,świadomość że to nie koniec misji. Ja jestem type kronikarza. Teraz muszę to wszystko uporządkować(z wieloma rzeczami się z Wami,pHanemi świata i Polski podzielić) Do piero wtedy uznam,że to koniec niezykłego etapu i dusza da mi zasnąć.
Też mało śpię, bo ciagle mam wrażenie, że powinnam jeszcze coś zachować z Tamtego Wieczoru. Zawsze mam pod ręką papier, zapisałam 28 stron jednym ciągiem i nic nie wskazuję na to, że skończyłam. Bardzo dziwny czas, boję się że za kilka dni się obudzę i nic mi z tego stanu nie zostanie. Na razie chwilo trwaj, chociaż nie umiem spać, jeść ani myśleć zbyt długo o innych rzeczach niż to wszystko
A zdjęć jakiś nie zrobiłaś? Podobno się widzieliśmy :) Ja się boje że przytłoczy mnie codzienność. I nie chodzi o to ,że koncert się skończyły-mam płyty,rejestracje. Lecz i morok mojej codzienności. Brak ludzi takich jak te dwa pHany obok mnie,tych małych wyzwań,które były po drodze a które udało się pokonać. To ostatnie dało mi więcej wiary w moc sprawczą. Boje się że to zaniknie. Ale mogę rzec: Warto było żyć te wszystkie lata by dla tych dwóch dni.
-
Jade do domu. Ale czuję ze mym domem było spotkanie z Petrem i forumowiczami. To byl czas magiczny. Nie tylko dzięki Hammilowi ale i jego wspaniałym fanom ze świata. Przez te 72 godziny spalem moze 8. Fizyczne czuje się koszmarne ale wiem ze za mna najpiekniejszy czas. Obym tego nigdy nie zapomniał! W ten czas działy się rzeczy magiczne. Sama życzliwość i to od osób postronnych. Taksowkarz,pasażerowie. Wszystko czego chciałem dzialo się. Moze to wynik energi jaką wytworzylem a moze bylem odporny na ten świat. Czuje ze dostalem wiary w przyszłość. Mozliwe ze to zaraz minie a moze nie? Kanał na YT (POLSET2) . Czułem w te dni ze coś jestem wart i cos potrafię. I cos znacze. Dziekuje Ceizurscowi, Łukaszowi i Hajdukowi za to. Zaraz padne na ryj. Potem wiecej napisze.
Piękne słowa. Chyba dla wszystkich był to czas magiczny, nieważne czy było się na jednym koncercie, czy obu. Z mojej strony mogę tylko dodać, że też mam jakiś zastrzyk wiary w lepszą przyszłość, niesamowity spokój po spełnieniu się największego marzenia (będę musiała wymyśleć kolejne, bo czuję się troszkę zdezorientowana. Nie wierzę, że już po wszystkim). Jakby po tym jednym wieczorze wiele rzeczy zaczęło do siebie pasować. Cieszę się po prostu że u progu dorosłości przeżyłam tak wspaniały wieczór - chociaż krótki, pierwszy i ostatni. Usłyszałam kilka z najbardziej wyjątkowych dla mnie utworów, przez prawie dwie godziny miałam zaszczyt słuchać Mistrza na żywo i wciąż w to wszystko nie mogę uwierzyć. Żeby tylko tego nie zapomnieć, zapamiętać każdy szczegół byłoby wspaniale.
Cóż mogę powiedzieć. Od początku przygody z PH i VDGG nawet nie pozwalałam sobie mieć nadziei na koncert. Jestem w bardzo dziwnym stanie, nadal troszkę odrętwiała. Pewnie jak wszyscy
Przespałem 1,5 godziny w domu. Dalej nie mogę. Choć czuje się fizycznie bardzo,źle nie umiem odpocząć. To chyba poczucie obowiązku,świadomość że to nie koniec misji. Ja jestem type kronikarza. Teraz muszę to wszystko uporządkować(z wieloma rzeczami się z Wami,pHanemi świata i Polski podzielić) Do piero wtedy uznam,że to koniec niezykłego etapu i dusza da mi zasnąć.
Też mało śpię, bo ciagle mam wrażenie, że powinnam jeszcze coś zachować z Tamtego Wieczoru. Zawsze mam pod ręką papier, zapisałam 28 stron jednym ciągiem i nic nie wskazuję na to, że skończyłam. Bardzo dziwny czas, boję się że za kilka dni się obudzę i nic mi z tego stanu nie zostanie. Na razie chwilo trwaj, chociaż nie umiem spać, jeść ani myśleć zbyt długo o innych rzeczach niż to wszystko
A zdjęć jakiś nie zrobiłaś? Podobno się widzieliśmy :) Ja się boje że przytłoczy mnie codzienność. I nie chodzi o to ,że koncert się skończyły-mam płyty,rejestracje. Lecz i morok mojej codzienności. Brak ludzi takich jak te dwa pHany obok mnie,tych małych wyzwań,które były po drodze a które udało się pokonać. To ostatnie dało mi więcej wiary w moc sprawczą. Boje się że to zaniknie. Ale mogę rzec: Warto było żyć te wszystkie lata by dla tych dwóch dni.
Powiem tak: byłam w zbyt ciężkim szoku, żeby myśleć o robieniu zdjęć, bo zupełnie nie mam takiego nawyku, kiedy dzieje się coś wyjątkowego. To było dla mnie całkiem surrealistyczno-mistyczne przeżycie i czułabym się dziwnie, robiąc zdjęcia - jakbym wycierała buty o jakieś starożytne arcydzieło, jeśli mogę to tak ująć :D Ale może i jedno zdjęcie by się przydało, żebym wiedziała, że na pewno zrobiłam je osobiście i na pewno tam byłam.
Warto było żyć te wszystkie lata choćby dla niecałych dwóch godzin. Tylko smutno, że to wszystko może zatrzeć proza życia. Na razie świat wygląda zupełnie inaczej, jakoś mniej strasznie, jest bardziej uporządkowany, szczery. Pozostaje nadzieja, że coś jednak rzeczywiście się zmieniło na stałe. I to chyba ten moment miałam na myśli podspiewując "I'm waiting for something to happen here" ^-^ Nie zdarza mi się szaleńczy optymizm, więc za kilka dni mogą mnie te słowa zgorszyć. Mam nadzieję, że tak nie będzie i że nigdy nie wrócę do normalnosci
-
Pięknie to wszystko opisujesz LenoreLazuli; mam nadzieję, że kiedyś może się z nami podzielisz tymi "zapiskami z koncertu". U mnie głowa również pełna emocji związanych z tymi koncertami; jednak nie jestem w stanie ich przelać na papier.
A tymczasem jedna statystyczna informacja dla szczęśliwców, którzy byli na koncercie w Krakowie - Peter Hammill od roku 2009 (głębiej mi się nie chciało sięgać) wykonał na żywo "A Louse Is Not A Home" tylko raz - 17 listopada 2018 roku w Tokio podczas "koncertu życzeń" od japońskich słuchaczy; to naprawdę podnosi rangę wczorajszego wydarzenia, w którym dane mi było uczestniczyć.
-
Muszę statystycznie zobaczyć ze swoich 9 koncertów, co usłyszałem i ile razy...
Bydgoszcz 1999
Bydgoszcz 2007
Budapeszt 2009
Praga 2009
Berlin 2013
Berlin 2018
Berlin 2018
Warszawa 2019
Kraków 2019
-
Pięknie to wszystko opisujesz LenoreLazuli; mam nadzieję, że kiedyś może się z nami podzielisz tymi "zapiskami z koncertu". U mnie głowa również pełna emocji związanych z tymi koncertami; jednak nie jestem w stanie ich przelać na papier.
Oj bałabym się tym dzielić, bo boję się nawet samemu zajrzeć do tego, gdy wróci mi przytomność umysłu :D Nigdy bym nie pomyślała, jaki mętlik w głowie będę miała po koncercie. Od euforii po dziwną pustkę, że nie ma na co czekać. Te strony będą chyba najbardziej nierzeczywistą rzeczą w moim dzienniku :D
-
-
Pięknie to wszystko opisujesz LenoreLazuli; mam nadzieję, że kiedyś może się z nami podzielisz tymi "zapiskami z koncertu". U mnie głowa również pełna emocji związanych z tymi koncertami; jednak nie jestem w stanie ich przelać na papier.
A tymczasem jedna statystyczna informacja dla szczęśliwców, którzy byli na koncercie w Krakowie - Peter Hammill od roku 2009 (głębiej mi się nie chciało sięgać) wykonał na żywo "A Louse Is Not A Home" tylko raz - 17 listopada 2018 roku w Tokio podczas "koncertu życzeń" od japońskich słuchaczy; to naprawdę podnosi rangę wczorajszego wydarzenia, w którym dane mi było uczestniczyć.
Myślę, że to iż wrócił do "A Louse Is Not A Home" to zasługa japońskich fanów. Przed wykonaniem tej kompozycji Peter powiedział, że musi się skupić, bo całkiem niedawno musiał się nauczyć tego utworu na nowo.
Na razie nie mogę zebrać myśli i wrażeń dotyczących - dla mnie - jednego (z 20-godzinną przerwą) koncertu, na którym usłyszałem 33 "pieśni". Jest to jedno z najważniejszych doświadczeń w moim dotychczasowym życiu. Nie, nie jestem bezkrytyczny... lecz intensywność pasji i zaangażowania, które docierały do słuchaczy z obu scen, była tak przeogromna, że przesłania / unieważnia to wszelkie mankamenty wykonania (gubienie tonacji itp). Mam wrażenie obcowania z PRAWDĄ - czymś szlachetnym, pięknym, szczerym, niczym niezmąconym. Tak, to górnolotne, egzaltowane słowa ale nie potrafię wyrazić tego inaczej.
Po występie sobotnim powiedziałem, że był to najlepszy koncert jakiego doświadczyłem. Nie oczekiwałem, że dzień później uda się to przebić. Okazałem się człowiekiem małej wiary. To było MISTRZOSTWO.
Przypominają mi się słowa młodego Beksy po koncercie bydgoskim w 1995 roku, że marzenie się spełniło, ale pojawiło się kolejne. Jeszcze raz usłyszeć Mistrza na żywo.
Dziękuję wszystkim Forumowiczom. Szczególnie Michałowi Polsetowi.
-
Muszę statystycznie zobaczyć ze swoich 9 koncertów, co usłyszałem i ile razy...
Bydgoszcz 1999
Bydgoszcz 2007
Budapeszt 2009
Praga 2009
Berlin 2013
Berlin 2018
Berlin 2018
Warszawa 2019
Kraków 2019
85 piosenek na solowych koncertach Hammilla
39 na koncertach VDGG...
86 unikalnych pozycji
124 utwory na żywo
Koledzy mieli rację, że suitę Flight słyszałem na koncercie VDGG...
Poniżej lista tego co dane mi było usłyszeć na własne uszy i ilość :
Still Life 4
Lifetime 4
La Rossa 3
A Way Out 3
All That Before 3
Man-Erg 3
Patient 2
The Siren Song 2
That Wasn't What I Said 2
A Better Time 2
Ophelia 2
Been Alone So Long 2
Shell 2
Childlike Faith in Childhood's End 2
The Descent 2
Comfortable 2
Too Many of My Yesterdays 2
Faculty X 2
Over the Hill 2
I Will Find You 2
Scorched Earth 2
Interference Patterns 2
Shingle Song 2
Just Good Friends 2
The Comet, The Course, The Tail 2
Lemmings 2
The Lie (Bernini's Saint Theresa) 2
Meurglys III, the Songwriter's Guild 2
The Sleepwalkers 2
Nothing Comes 2
Unrehearsed 2
Nutter Alert 2
My Room (Waiting for Wonderland) 2
Easy to Slip Away 1
Afterwards 1
Happy Hour 1
Flight 1
Your Time Starts Now 1
Amnesiac 1
Four Pails 1
Gog 1
Time to Burn 1
Last Frame 1
Driven 1
Anagnorisis 1
Stumbled 1
Scorched Earth 1
Bunsho 1
Like Veronica 1
The Second Hand 1
A Plague of Lighthouse Keepers 1
The Undercover Man 1
Autumn 1
Torpor 1
Mirror Images 1
Your Time Starts Now 1
(In The) Black Room 1
Skin 1
My unintended 1
Stranger Still 1
(We Are) Not Here 1
Tenderness 1
Bubble 1
Empire of Delight 1
Once You Called Me 1
The Habit of the Broken Heart 1
Central Hotel 1
The Mercy 1
Our Eyes Give It Shape 1
Friday Afternoon 1
(On Tuesdays She Used to Do) Yoga 1
The Sphinx in the Face 1
A Louse Is Not a Home 1
Time Heals 1
Primo on the Parapet 1
House With No Door 1
Reputation 1
Traintime 1
Rubicon 1
Wondering 1
Curtains 1
In the End 1
Don't Tell Me 1
-
Zabieram się za obróbkę dźwięku z obydwu koncertów. Podział na ścieżki
-
Nieco profesjonalnych fotografii:
https://www.klubstudio.pl/galeria/exK12R/An-evening-with-Peter-Hammill
-
La Rossa - od Polseta:
-
Nieco profesjonalnych fotografii:
https://www.klubstudio.pl/galeria/exK12R/An-evening-with-Peter-Hammill
Nawet jestem na jednym w tle.
-
Pięknie to wszystko opisujesz LenoreLazuli; mam nadzieję, że kiedyś może się z nami podzielisz tymi "zapiskami z koncertu". U mnie głowa również pełna emocji związanych z tymi koncertami; jednak nie jestem w stanie ich przelać na papier.
A tymczasem jedna statystyczna informacja dla szczęśliwców, którzy byli na koncercie w Krakowie - Peter Hammill od roku 2009 (głębiej mi się nie chciało sięgać) wykonał na żywo "A Louse Is Not A Home" tylko raz - 17 listopada 2018 roku w Tokio podczas "koncertu życzeń" od japońskich słuchaczy; to naprawdę podnosi rangę wczorajszego wydarzenia, w którym dane mi było uczestniczyć.
Myślę, że to iż wrócił do "A Louse Is Not A Home" to zasługa japońskich fanów. Przed wykonaniem tej kompozycji Peter powiedział, że musi się skupić, bo całkiem niedawno musiał się nauczyć tego utworu na nowo.
Na razie nie mogę zebrać myśli i wrażeń dotyczących - dla mnie - jednego (z 20-godzinną przerwą) koncertu, na którym usłyszałem 33 "pieśni". Jest to jedno z najważniejszych doświadczeń w moim dotychczasowym życiu. Nie, nie jestem bezkrytyczny... lecz intensywność pasji i zaangażowania, które docierały do słuchaczy z obu scen, była tak przeogromna, że przesłania / unieważnia to wszelkie mankamenty wykonania (gubienie tonacji itp). Mam wrażenie obcowania z PRAWDĄ - czymś szlachetnym, pięknym, szczerym, niczym niezmąconym. Tak, to górnolotne, egzaltowane słowa ale nie potrafię wyrazić tego inaczej.
Po występie sobotnim powiedziałem, że był to najlepszy koncert jakiego doświadczyłem. Nie oczekiwałem, że dzień później uda się to przebić. Okazałem się człowiekiem małej wiary. To było MISTRZOSTWO.
Przypominają mi się słowa młodego Beksy po koncercie bydgoskim w 1995 roku, że marzenie się spełniło, ale pojawiło się kolejne. Jeszcze raz usłyszeć Mistrza na żywo.
Dziękuję wszystkim Forumowiczom. Szczególnie Michałowi Polsetowi.
Dokładnie takie samo mam wrażenie. To był jeden koncert. Powiem więcej-czułem jakby Peter tak o tym myślał. Chyba przewidział że wielu ludzie zobaczy go w 2 miejscach. Koncert krakowski ,a zwłaszcza jego druga część to było pożegnanie z polską publicznością. Ciekawi mnie czy "Louse..." wejdzie teraz do repertuaru? Jeżeli tak to zapewne tylko na chwilę. Do teraz pamiętam te ciszę gdy wyśpiewał "Sometimes I think..." Nie wiem jak u innych ale u mnie to rwanie w tak długiej ciszy wynikało z czekania az zaśpiewa "...I,...I...I" Na koniec. Tak akustycznie. Może ludzie też czekali na to i nie chcieli przerywać. Nie każdy znał tam dobrze repertuar Mistrza ;) Ktoś mi za plecami klaskał podczas "Unrehearsed" przedwcześnie.
Drogi Grzegorzu-nawet nie wiesz jak żałuje że mimo dwóch spotkań nie zrobiłem sobie z Tobą pamiątkowego zdjęcia. Dzięki za spotkanie. Aha.... Wtedy w Warszawie nie myśl że Cię nie poznałem-zwyczajnie jakoś wstydziłem się Ciebie zaczepić jako pierwszy,stojąc za Tobą :)
-
Nie wiem, jak się wraca do rzeczywistości po takich wieczorach. Mogłoby to potrwać trochę dłużej. Więcej nie powiem, bo chyba mnie trwale zamurowało.
Przy okazji - czy byłeś, Polsecie w 4 rzędzie?
Tak byłem☺ Przezt to ze nie wiemy jak wyglądasz to sie nie przywitalem.
Rozmawiałes z kimś po angielsku na początku rzędu i za późno padło słowo Polset - albo ja byłam w stanie mało kontaktującym :D siedziałam tuż obok na miejscu nr 7 w turkusowej marynarce i muszce. Miałam różowe włosy i wygląd przestraszonego dzieciaka :D Może kojarzysz
Niestety nie pamiętam Nawet nie pamiętam że w Warszawie rozmówiłem po angielsku :D W Krakowie to tak ale w W Warszawie? Ciekawe z kim i oczym gadałem? :)
-
Nie wiem, jak się wraca do rzeczywistości po takich wieczorach. Mogłoby to potrwać trochę dłużej. Więcej nie powiem, bo chyba mnie trwale zamurowało.
Przy okazji - czy byłeś, Polsecie w 4 rzędzie?
Tak byłem☺ Przezt to ze nie wiemy jak wyglądasz to sie nie przywitalem.
Rozmawiałes z kimś po angielsku na początku rzędu i za późno padło słowo Polset - albo ja byłam w stanie mało kontaktującym :D siedziałam tuż obok na miejscu nr 7 w turkusowej marynarce i muszce. Miałam różowe włosy i wygląd przestraszonego dzieciaka :D Może kojarzysz
Niestety nie pamiętam Nawet nie pamiętam że w Warszawie rozmówiłem po angielsku :D W Krakowie to tak ale w W Warszawie? Ciekawe z kim i oczym gadałem? :)
No nic, to był dziwny wieczór. Ale jeśli ktoś w moim rzędzie przedstawił się Polset to raczej nie było pomyłki z mojej strony :)
-
Nie wiem, jak się wraca do rzeczywistości po takich wieczorach. Mogłoby to potrwać trochę dłużej. Więcej nie powiem, bo chyba mnie trwale zamurowało.
Przy okazji - czy byłeś, Polsecie w 4 rzędzie?
Tak byłem☺ Przezt to ze nie wiemy jak wyglądasz to sie nie przywitalem.
Rozmawiałes z kimś po angielsku na początku rzędu i za późno padło słowo Polset - albo ja byłam w stanie mało kontaktującym :D siedziałam tuż obok na miejscu nr 7 w turkusowej marynarce i muszce. Miałam różowe włosy i wygląd przestraszonego dzieciaka :D Może kojarzysz
Niestety nie pamiętam Nawet nie pamiętam że w Warszawie rozmówiłem po angielsku :D W Krakowie to tak ale w W Warszawie? Ciekawe z kim i oczym gadałem? :)
No nic, to był dziwny wieczór. Ale jeśli ktoś w moim rzędzie przedstawił się Polset to raczej nie było pomyłki z mojej strony :)
Chyba już pamiętam. Powiedziałem tak do pewnej dziewczyny,znanej mi od lat fanki z internetu. Chociaz chyba moja nazwisko jej powiedziałem? Sefi z nią mam ;)
-
Nie wiem, jak się wraca do rzeczywistości po takich wieczorach. Mogłoby to potrwać trochę dłużej. Więcej nie powiem, bo chyba mnie trwale zamurowało.
Przy okazji - czy byłeś, Polsecie w 4 rzędzie?
Tak byłem☺ Przezt to ze nie wiemy jak wyglądasz to sie nie przywitalem.
Rozmawiałes z kimś po angielsku na początku rzędu i za późno padło słowo Polset - albo ja byłam w stanie mało kontaktującym :D siedziałam tuż obok na miejscu nr 7 w turkusowej marynarce i muszce. Miałam różowe włosy i wygląd przestraszonego dzieciaka :D Może kojarzysz
Niestety nie pamiętam Nawet nie pamiętam że w Warszawie rozmówiłem po angielsku :D W Krakowie to tak ale w W Warszawie? Ciekawe z kim i oczym gadałem? :)
No nic, to był dziwny wieczór. Ale jeśli ktoś w moim rzędzie przedstawił się Polset to raczej nie było pomyłki z mojej strony :)
Chyba już pamiętam. Powiedziałem tak do pewnej dziewczyny,znanej mi od lat fanki z internetu. Chociaz chyba moja nazwisko jej powiedziałem? Sefi z nią mam ;)
No to bardzo mi miło że nie miałam halucynacji :D
-
Ciekawi mnie czy "Louse..." wejdzie teraz do repertuaru? Jeżeli tak to zapewne tylko na chwilę. Do teraz pamiętam te ciszę gdy wyśpiewał "Sometimes I think..." Nie wiem jak u innych ale u mnie to rwanie w tak długiej ciszy wynikało z czekania az zaśpiewa "...I,...I...I" Na koniec.
No właśnie - tego końcowego "I..." nie było; albo nie słyszałem bo byłem w takim szoku, że "Louse" został zagrany. Wrażenie robiła na pewno owacja na stojąco po "Louse"; Peter wtedy się uśmiechnął i powiedział, że jeszcze coś zagra...
-
Dzień pierwszy. „Mała Warszawa”, Warszawa 2.03.2019, godz. 20.00.
Jak zwykle musiałem być pod "Małą Warszawą" przed czasem; nie lubię być na ostatni moment. I tu moje wielkie zdziwienie - o 18 już kilku „PHanów” czekało; a klub zamknięty; trochę pogawędziłem z fanami z Rosji, Argentyny i Włoch (oczywiście po angielsku). Wieczór był zimny więc pani z obsługi klubu przyniosła nam ciepłą herbatę, ale nie chciała nas do środka wpuścić. W końcu o 19 wpuszczono nas do środka. Jeszcze coś się trzeba napić w barze i na salę koncertową. W międzyczasie spotkanie z Łukaszem i Polsetem, trochę rozmów...
Gdy usiadłem na krześle po prawej stronie sceny to już wiedziałem, że koncert będzie wyjątkowy; był ogólny nastrój podniecenia i oczekiwania co się wydarzy.
Punktualnie o 20 na scenę przy burzy oklasków wszedł - a właściwie pląsał - Peter Hammill i od razu - bez zbędnych słów - usiadł przy fortepianie grając "Siren Song". Byłem nieco zawiedziony - liczyłem na otwarcie w postaci "My Room", ale co zrobić?; potem "Curtains" i kolejne lekki niedosyt - to nie są "moje piosenki". Pomyślałem, że gorzej być nie może; i na szczęście nie było - "Time Heals", a następnie przepiękne "Shell" i "Time to Burn". Gdy Hammill przesiadł się do gitary w końcu zobaczyłem Mistrza w całości, bo podczas setu fortepianowego widok trochę mi zasłaniało krzesło, na którym teraz Mistrz się usadowił i jeszcze stroił nieco gitarę. Zaczął jakby może nieśmiało - od "Comfortable?", ale potem były przepiękne pieśni - "Shingle Song" oraz "Driven", przy której poczułem niesamowite wzruszenie (zresztą "Driven" melancholijnie mnie nastraja za każdym razem). Co potem? Dramatyczna "Like Veronica" i opus magnum tego koncertu "La Rossa"; widać Hammill już "oswoił" ten utwór, mimo iż nadal zdarza mu się pomylić tu i ówdzie w tym 10-minutowym kawałku. I to koniec setu na gitarze (szkoda, że tego krzesła nie odsunęli by nie zasłaniał widoku; mogłem jedynie obserwować cień Hammilla na ścianie sali jak gra na fortepianie, czasem gdy się wyginał lub schylał to również widziałem Go). Szybko do fortepianu i... "The Lie" - arcydzieło wykonane genialnie; potem mała wpadka - "A Better Time" nie powinien wtedy wykonywać - głos Hammilla niestety nie dał rady. Ale co tam - walenie w fortepian i żywiołowe "The Mercy"..., po którym dołujące i ciężkie "Descent" z ostatniej studyjnej płyty "From the Trees". Na deser "ciche" wykonanie "Stranger Still" - a ostatnie słowa - "a stranger, a worldly man", które zwykle na koncercie głośno wykrzykuje tym razem prawie wyszeptał...
Koniec koncertu. Szybka ucieczka Hammilla ze sceny, chociaż nikt nie miał wątpliwości, że to nie koniec. Po burzy oklasków musiał się pojawić. I wszedł. Zagrał delikatną "Ophelię"; znowu zawód, powinno być coś bardziej mocniejszego, odjazdowego... Ale Hammill gra co chce i nie podlizuje się widowni. Teraz już naprawdę koniec... Sam koncert (łącznie z brawami) trwał godzinę i czterdzieści cztery minuty. Ktoś powie krótko, ale…
Ale potem niespodzianka - Hammill będzie jeszcze podpisywał okładki, dawał autografy itp. Długa kolejka, oczekiwanie i jest! Nikomu nie odmawia, pierwsi w kolejce robią selfie z Hammillem (mnie też się udało), potem dostawiają krzesło i zdjęcia są robione na siedząco, na spokojnie; Peter podpisuje okładki płyt, bilety (co kto tam miał – pewna dziewczyna miała gitarę do podpisu!), można było zamienić kilka słów, uścisnąć dłoń Mistrza. Wrażenie niesamowite; dla mnie jak sen jakiś nierealny...
W trakcie koncertu obok mnie siedział chłopak (piszę chłopak bo miał może z 25-30 lat), który po każdej rozpoczętej piosence uruchamiał smartfon i wpisywał tytuł piosenki granej w tym momencie przez Hammilla; a że był chyba mało doświadczonym słuchaczem Petera to większość tytułów rozpoczynał od znaku zapytania i wpisania początku tekstu, który Hammill w tym momencie śpiewał; chciałem mu pomóc i podać tytuł, ale że mnie trochę tym zachowaniem wnerwił to odpuściłem...
Dzień drugi. „Klub Studio”, Kraków 3.03.2019, godz. 20.00.
Klub studio już znany mi z koncertu VDGG w 2007. Znowu nie wpuszczają, dopiero po oburzeniu kilku fanów udało się wejść już o 18.30. Jeszcze piwo itp. z Łukaszem i Polsetem, przyjemne pogawędki, włącznie z pytaniem: czy dziś będzie lepszy repertuar? Czy będzie coś na miarę "La Rossy"? I było (a nawet lepiej niż było).
Znowu pląsy zamiast normalnego wejścia na scenę... I zaczął - "Easy to Slip Away" (znowu nie moja piosenka...), ale potem... dwie "love Songs" rozłożyły mnie... - "Don't Tell Me" i "Just Good Friends"; wydaje się, że to bardzo oklepane i ograne pieśni (mam pewnie z kilkadziesiąt ich wersji na bootlegach), bo często je Hammill gra, ale usłyszeć na żywo... to ciarki na plecach murowane. Następna to nowość z "From the Trees" czyli posępne "Anargorisis" płynnie - bez żadnej przerwy - przechodzące w "Unrehearsed" i tu już jest prawdziwa jazda nastrojami... Przejście na krzesło - które znowu nieco mi zasłaniało set fortepianowy (trudno przeżyję - Hammilla słyszę - a to najważniejsze) - "tradycyjne" strojenie gitary i co? Ano "Kometa" - jedna z najlepszych piosenek Hammilla - o wolnej woli, o bezsensie życia... ech... "Tak długo byłem sam"... - przepiękna (nie ma innego określenia) piosenka z "Nadira" przechodzi w vandergraafowaty "The Habit of the Broken Heart"; Hammill znowu stroi gitarę przy okazji wydobywając dziwne dźwięki, które bardzo się wszystkim podobały; no ale "On Tuesdays, she used to do yoga", "My Unintended" i "Primo on the Parapet" przeleciały szybko... Drugi set fortepianowy rozpoczyna się od… "The Mercy"? Przecież wczoraj to grał, co jest? Każdy tak wtedy myślał, ale to bębnienie (prawie dokładne jak w "The Mercy") w fortepian przeobraziło się w - jak zwykle dramatyczne i hałaśliwe - "That Wasn't What I Said". Następnie jedno dotknięcie klawisza fortepianu, jeden dźwięk i każdy już wie... "A Way Out"; nie wiem co napisać, po prostu słuchałem z ogromnym wzruszeniem, prawie ze łzami w oczach... Co też może być następne po tej cudownej pieśni - jednej z najlepszych w dorobku Hammilla? Mistrz zapowiedział, że zagra teraz coś co rzadko wykonuje i przeprasza za błędy... Co to będzie? K... "Louse" - krzyknąłem po cichu; niemożliwe stało się możliwe; mimo nieco chaotycznego wykonania, mimo słyszalnych błędów wykonawczych tu i ówdzie; mimo braku "I…" na koniec; genialne; po wybrzmieniu ostatniej nuty owacja na stojąco!; ale Hammill mówi, że to nie ostatnia piosenka, że jeszcze coś nam zagra... "Traintime" - idealny kawałek na koniec - po koncercie można na pociąg już iść... Ale kto by bo go tam słuchał... Oklaski i bis. Musi być. Jest "Last Frame" - mocno i ostro, ale bez szału. Więcej nie będzie grania... I nie było, szkoda, że to już koniec...
Po kilkunastu minutach jednak wychodzi znowu do podpisywania płyt i pozowania do fotografii; sympatyczny, starszy - miałem wrażenie, że nieco nieśmiały - Pan (Mistrz) - Peter Hammill.
Jakoś dziwnie było później siedzieć przy piwie tuż obok - 5-7 metrów od muzycznego Arcymistrza i obserwować jak podpisuje płyty innym fanom, jak wymienia uściski, jak patrzy...
Głos Hammilla czysty (poza "A Better Time") i bardzo wyraźny - mimo, że w niektórych piosenkach musiał już śpiewać na niższych rejestrach; granie jak zwykle dobre, chociaż i tu zdarzały się niewielkie pomyłki; ale kogo to obchodzi? Zagrał z pasją, energią i zaangażowaniem... zagrał dla nas...
---
Mam i autografy, mam zdjęcia, mam selfie z Hammillem...
Mam nagrania audio koncertu…
Mam wszystkie te piękne, wzruszające chwile zachowane z pamięci, w sercu, w duszy...
Ale i tak jakoś potem pusto i ciężko...
Powrót do rzeczywistości, do tego, skąd zawsze mnie Hammill zabierał…
Czy to już naprawdę koniec?...
-
Moja obiektywna relacja.
-
Moja obiektywna relacja.
bardzo dobra relacja [ok]
-
Świetna relacja, nic tylko dziękować za przedłużanie pokoncertowego transu :)
A "Ophelia" była specjalnie dla mnie, ja wam mówię :D Nikt za tym chyba szczególnie nie szaleje a dla mnie to jeden z wyjątkowych utworów. Miałam naprawdę niedosyt po koncercie - to nie wina Hammilla, bo naprawdę zagrał kilka moich ulubionych perełek, ale po prostu chciałam żeby to trwało i trwało. A tutaj ta "Ophelia" i nagle wszystko do siebie pasuje, mogę spokojnie wyjść z sali z poczuciem, że rzeczywistość dogoniła marzenie. Właśnie "Ophelia" będzie mi się najbardziej kojarzyć z tym koncertem i "Driven". To magiczny utwór, poznałam go stosunkowo niedawno i miałam wielką nadzieję, że go usłyszę. Teraz chyba nigdy się od niego nie uwolnie. Poza tym tak strasznie się cieszę że uslyszałam "The Lie". To naprawdę szczególny utwór, kojarzy mi się z głodowaniem w Rzymie, kiedy miałam okazję przemyśleć dużo spraw. Przed samą rzeźbą Berniniego stałam chyba kwadrans bez ruchu, powtarzając tekst Hammilla i nawet nie przypuszczając że kiedyś usłyszę to na żywo. Ogromne ciarki na "Time Heals, tak samo "Stranger Still", "La Rossa". To było całkowicie nierealne, cudownie wykonane. Nie mogę uwierzyć, że uslyszałam wszystko, co zawsze wydawało mi się trochę zamknięte w przeszlosci, niedostępne. Poznałam Hammilla przez archiwalne audycje Nosferatu, czytałam jego relacje z koncertu, etc., jako całkiem młody "wyznawca" nie brałam pod uwagę tego, że mogę mieć szansę na koncert, że takie rzeczy się zdarzają w Polsce w 2019 roku. Zżyłam się z twórczością Hammilla, pozwolił mi dać sobie radę z wieloma rzeczami, odkryć co liczy się w moim życiu. Te utwory towarzyszyły mi w najróżniejszych i najważniejszych sytuacjach. To że uslyszałam kilka naprawdę ważnych to wciąż za dużo dla mojej głowy, nie pojmuję tego zupełnie. Mam w pamięci jakąś postać - prawie zjawe na ciemnej sali, jakieś poczucie niesamowitości, pewną ilość szczegółów, moje reakcje, euforię, kiedy poznawałam pierwsze takty utworów, dużo braw zewsząd. Potem myśl "jak to, już koniec?", męcząca mnie dopóki nie uslyszałam "Ophelii". Po koncercie wyszłam w stanie zupełnego odretwienia, zgubiłam drogę do samochodu, znalazłam dopiero po chwili :D wsiadłam i przez godzinę patrzyłam się w jeden punkt, całkiem rozbita i zdezorientowana - "Co teraz? Co może jeszcze się wydarzyć po czymś takim?" Zaczęłam myśleć nad tym wszystkim. Tak jak napisał Hajduk - to było obcowanie z prawdą. Poczułam że warto przy takiej prawdzie trwać, nie tracić czasu na pozory i to, co nie ma dla nas żadnego znaczenia.
Bardzo chaotyczne przemyślenia, tak mniej więcej wyglądają 43 (!) strony mojego dziennika, nie wiem, co się ze mną stało i kim teraz jestem.
-
Dzięki za relację LenoreLazuli; bardzo ciekawa. :)
-
...Along the track the wires are humming...
Stukot kół tramwaju numer siedem przybliżał mnie z każdą chwilą na wschodnią stornę Warszawy. Towarzystwo tramwajowe, albo z lekka napite, ale wybierające się na sobotnie dyskoteki nie miało pojęcia co za kilkadziesiąt minut stanie się w klubie Mała Warszawa.
Stranger still in another town
Ostro napici ostatni pasażerowie wytoczyli się na przystanku końcowym Kawęczyńska Bazylika, a ja w stronę ulicy Otwockiej szybkim krokiem, aby jako ten obcy nie wpakować się w jakieś kłopoty. Dotarłem tam w parę minut, rozpoznałem czekającego na wejście Ceizurakc'a i chwilę pogawędziliśmy.
...Here we are, there we went full circle...
Od 20:04 byliśmy już w innym świecie. W świecie który każdy z nas przeżywa raczej w odosobnieniu. Muzyka i teksty Hammilla nie są bowiem do wspólnej zabawy. Każdy z nas ma swoje przemyślenia, swoje historię, swój własny odbiór tej muzyki. W Warszawie siedziałem z dobrej strony krzesła. Uderzenia w klawisze , mimika twarzy, wszystko widoczne jak na dłoni. Pierwszy set zapamietałem przede wszytskim z Time Heals.
Letters in pencil, some of them as heavy as lead,
as dated as carbon, as black as coal, but burning as red
Nie tylko literki szkicowane ołówkiem potrafią być ciężkie jak ołów, stare i czarne jak węgiel, mieniące się czerwienią, ale także każde muśnięcie strun czy dotyk klawiszy różnobarwnie pokazał dobrze znane nam pieśni mistrza.
...I slalomed through life's obstacles more on instinct than feel...
W tym koncercie też jakoś tak instynktem bardziej niż czuciem każdy z dżwięków spływał na mnie z osobna razem tworząc niezapomniane preludium do głównego dania
...Lacking sleep and food and vision here I am again
La Rossa cóż więcej dodać...
...down the river Ophelia goes...
Zatopiliśmy się w tym koncercie jak Ofelia w jeziorze
.....
And though the bags are packed ready for the road
Wyruszam do Krakowa. Jakże inaczej w komunikacji miejskiej, inni ludzie inne miasto. Tutaj poczułem się bardziej swojsko. Hotel miałem w pobliżu KLUB STUDIO, więc wieczorem piesza wędrówka , wśród zawiedziony kibiców Wisły Kraków , która to przegrała tego wieczoru swój mecz. Ludzie którzy dotarli koło 18 na koncert zdenerwowani byli zachowaniem organizatora koncertu. Pomimo informacji iż o tej godzinie będą otwarte drzwi, czekali tego chłodengo wieczoru przed nimi dobre pół godziny. W miezyczasie Peter Hammill przeszedł sobie korytarzem zwiedzajac chyba obiekt.
You don't have to say a thing,the silence is sweet
Tym razem punktualnie o 20:00 Peter usiadł do fortepianu, a ja tak jak Ceizurac pierwszego wieczoru miałem krzesełko na środku sceny jako główny atut sceny. Pierwszy set to powrót do pyty Love Songs którą poznawałem jako jedną z pierwszych. Było też moje ulubione Unrehearsed z czasów gdy znałem już dobrze stare nagrania, a na nowe w dzień premiery z wypiekami udawałem się do sklepów aby ich poszukać.
While the comet spreads its tail across the sky
it nowhere near defines the course it flies,
nor does it find its own direction.
Kometa, cóż więcej dodać
Out, out, you'll not feel the fall-out
...I wish I'd said "I love you".
Wróciłem myślami do roku 2010. Nie było mi dane pojechać na berliński koncert, zniknęło wówczas z tego świata parę bardzo bliskich mi osób, ale też urodziła mi się córka... ile osób wzruszyło to wykonanie ?...mnie na pewno
There's a line snaking down my mirror :
splintered glass distorts my face,
Opus magnum koncertu krakowskiego, zazdrośćcie nam wszyscy którzy nie doświadczyliście tego w tamtej chwili...lustro rozpadło się w moich myślach, a domy nie są zbudowane ze szkła i cegieł tylko z ludzi którzy je tworzą, z rodzin, z codzienności...
The red light, the silver, the black and the bromide;
the silence, the waiting for overview....
W czasach smartfonów, nie ma ciemni a fotografie natychmiast ukazują się w przestrzeni... Selfie po koncercie krakowskim nieco gorsze niż to w Warszawie, ale mi nie pozostał tylko negatyw.
But then
I only have a negative of you.
Spełnione marzenie ale i powstało kolejne aby jeszce raz udać się na spotkanie z PH. Jesli tylko będzie w pobliżu z pewnością nie stracę takiej okazji...
-
My Unintented od Polseta z Krakowa.
-
Łukasz! Ależ ciekawe spojrzenie na koncerty Petera... :)
-
Cały "Louse" z Krakowa!
-
Cały "Louse" z Krakowa!
dzięki za cynk Michale :)
-
W pewnym sensie jestem teraz sławny :D Moja łepetyna jest na koniec :D
-
Dla tych co chcieli by zobaczyć jak dukam po Angielsku i jaką mam mordę nie na zdjęciu a w ruchu.
Nagrałem spontaniczne coś w stylu vloga. Nagrałem to dla grup na FB zrzeszających pHanów z całego świata
Ale ze wspominam tu o naszym forum i o Ceizuracu to wstawiam
Jest za długie i pewnie nudne ale może ktoś będzie rad to zobaczyć
Są to chaotyczne wspomnienia i uwagi o koncertach Hammilla z PL
-
Dla tych co chcieli by zobaczyć jak dukam po Angielsku i jaką mam mordę nie na zdjęciu a w ruchu.
Nagrałem spontaniczne coś w stylu vloga. Nagrałem to dla grup na FB zrzeszających pHanów z całego świata
Ale ze wspominam tu o naszym forum i o Ceizuracu to wstawiam
Jest za długie i pewnie nudne ale może ktoś będzie rad to zobaczyć
Są to chaotyczne wspomnienia i uwagi o koncertach Hammilla z PL
Jak dla mnie nie dukasz po angielsku - przynajmniej po koncercie jak rozmawiałeś z fanem z Izraela to byłem pełen podziwu.
A skoro wspominasz o forum (i o mojej skromnej osobie) to na pewno to obejrzę.
-
Dla tych co chcieli by zobaczyć jak dukam po Angielsku i jaką mam mordę nie na zdjęciu a w ruchu.
Nagrałem spontaniczne coś w stylu vloga. Nagrałem to dla grup na FB zrzeszających pHanów z całego świata
Ale ze wspominam tu o naszym forum i o Ceizuracu to wstawiam
Jest za długie i pewnie nudne ale może ktoś będzie rad to zobaczyć
Są to chaotyczne wspomnienia i uwagi o koncertach Hammilla z PL
Jak dla mnie nie dukasz po angielsku - przynajmniej po koncercie jak rozmawiałeś z fanem z Izraela to byłem pełen podziwu.
A skoro wspominasz o forum (i o mojej skromnej osobie) to na pewno to obejrzę.
25 minut pier...a ;) Nie pamiętam kiedy wypominam o Tobie ;)
-
Cały koncert z Krakowa!
-
I cały (prawie) koncert w Warszawy:
-
dzięki za link Ceizuracu [ok]