Wobbler - widzę, że się nie dogadamy - stoimy na przeciwnych biegunach i nie rozumiemy się. To do Ciebie kierowałem te słowa o tłumaczeniu poezji na poezję, bo to Ty nazwałeś Hammilla poetą (w przeciwieństwie do Kuby, który nie widzi tu poezji).
Niedawno czytałem chyba pięć czy sześć różnych przekładów "Kruka" E.A. Poe (a może powinienem napisać "Cravena"?) - wszystkie wierszem i przekład jego wiersza "Alone" dokonany przez T.Beksińskiego - też wierszem. Po jakiego grzyba oni to robili? Po co się męczyli, skoro "takie „ozdabianie” tekstu jak rymy i inne, powodują, że coraz trudniej jest zachować sens tłumaczenia, a co za tym idzie, sam sensu tłumaczenia"? No tak, ale Poe pisał te poematy "z myślą żeby się ładnie słówka rymowały i miały jakąś skomplikowaną budowę, żeby później inni mogli to podziwiać". Tak więc i Poe i Mickiewicz i wszyscy 'klasyczni' poeci są do bani, bo chwalili się tylko, że potrafią rymować, a ich utwory nie mają głębszej treści. Tylko, że Hammill też rymuje, też pisze wierszem i nazwałeś go poetą, więc co - chwali się? zatraca sens komunikacyjny? Jak już napisałem, prawdziwy mistrz potrafi przekazać głęboką, przejmującą treść (jak Poe w wymienionych wierszach) w fantastycznej formie, świetnym stylem, genialną techniką poetycką. Twoje rozumowanie prowadzi do wniosku o wyższości prozy nad poezją, bo proza jest bardziej komunikatywna i w końcu wszyscy nią się posługujemy. Tylko czemu wymyślono poezję, czemu piosenki (wciąż jeszcze) pisze się wierszem, czemu zachwycają nas poeci?
Twoje 'czepialstwo' sięgnęło tu już chyba zenitu - dałbyś się pokroić za każde słowo, ale nie przekonujesz mnie. Uważam, że z szerokiego kontekstu utworu Hammilla wynika, że 'comfort' oznacza tu właśnie ulgę, wytchnienie, otuchę, a nie komfort, który zresztą ma w j. polskim nieco inny wydźwięk niż w angielskim i bardziej kojarzy się z luksusem. Uważam, że stosujesz tu tzw. kalkę językową. Podstawowa wiedza z angielskiego wystarcza, żeby wiedzieć, że 'you are gone', choć jest w czasie teraźniejszym, odnosi się do przeszłości i oznacza 'odeszłaś', umarłaś', a nie "gdy cię przy mnie nie ma". Skoro jesteś taki drobiazgowy, to skąd to "gdy" i "przy mnie" - u Hammilla nie ma nic takiego. Sens jest taki: ty odeszłaś, a ja umieram - cały czas, to jest proces długotrwały, moje całe życie bez ciebie jest ciągłym umieraniem. To Twój przekład jest bezsensu.
Po co to "all"? Tworzymy swoją przyszłość - wiadomo, że wszyscy, a nie ona, która umarła lub odeszła. Wiadomo też, że nie chodzi tylko o ich dwoje, bo wtedy wykluczenie podmiotu z tego (I lost mine) nie miałoby sensu - to tak, jakbym powiedział do kumpla: mamy obaj przerąbane, ale ja nie mam. Wtedy byłoby: You make your future, but I lost mine. Wystarczy pomyśleć.
Z tymi gwiazdami to przechodzisz sam siebie - czepialstwo i drobiazgowość do 3. potęgi. Najważniejszy jest wydźwięk, przekaz - takie szczegóły nic nie zmieniają.
Mam wrażenie, że napisałem wszystko na ten temat i już się powtarzam. Chyba już nie ma sensu, żebyśmy dalej odbijali piłeczkę, bo jak napisałem na wstępie - nasze stanowiska są tak odległe, że się nie dogadamy. Pozdrawiam.