w temacie: znowu The Raincoats - tym razem ich pierwszy album: The Raincoats (1979) - nieco mniej tu eksperymentów a więcej klasycznie rozumianego post-punku i nawet dość udziwniony folk można tu napotkać- w ogóle całość brzmi jakby muzycy przed nagraniem tej płyty wzięli multum przeróżnych substancji psychoaktywnych
co oczywiście nie zmienia faktu że to kolejny znakomity album grupy
Ja chyba ci polecałem ten zespół rok temu
Zespół ten miał koncert w Polsce w 1978 roku w Riwierze (nie byłem, niestety)
i miał wielki wpływ na rozwój punka w kraju.
https://www.bilibili.com/video/av47499098/
Uwaga, anegdota: Rok temu, na samotnej walentynkowej wycieczce do Warszawy, szperałem w Antykwariacie Grochowskim za książkami i płytami. Z powodu włosów i koszulki Siouxsie zagadnął mnie tam jeden starszy punk ze stażem od wiosny 1978, jak twierdził. Odkąd widział The Raincoats. Zadał mi trochę zagadek z historii muzyki, na wszystkie śpiewająco odpowiedziałem ciągami nazwisk i tytułów. W tym wiedziałem, że pierwszy koncert punktowy w Polsce to właśnie Raincoats w Warszawie. Wzbudziłem zachwyt rozległą wiedzą.
Mało razy w życiu czułem się tak doceniony jak w tamtej chwili

A tu jest moja recenzja sprzed paru lat:
https://www.artrock.pl/recenzje/54001/raincoats_the_the_raincoats.html----------------
Tymczasem leci Lloyd Cole & the Commotions -
Rattlesnakes [debiut, UK 1984]. Jangle indie college pop. Ulubiony kawałek:
Perfect Skin. Jeśli się spodoba, to cały album jest porównywalnie dobry.
Ulubiony wers:
Cheekbones like geometry and eyes like sin